A cała sytuacja wyglądać miała tak: były policjant udzielał lichwiarskich pożyczek, a jego żona, sędzia, negocjowała warunki spłaty. Mężczyzna, który był zmuszony do zaciągnięcia pożyczki, twierdzi, że padł ofiarą oszustwa i szantażu. Jak było naprawdę?
Na początku kwietnia 2016 r. pewien mężczyzna pożyczył 40 tys. złotych od byłego policjanta. Nie był to pierwszy raz.
Zgodnie z zapisami umowy pożyczka była klasycznym przykładem lichwy. Dowód? Zawarte na okres trzech tygodni zobowiązanie zakładało zwrot dodatkowych 5 tys. zł oraz odsetki w wysokości 200 zł za każdy dzień zwłoki.
Czytaj także: Sędzia za jazdę pod wpływem alkoholu stracił immunitet, pensję i został zawieszony
– Na jaw wyszła niezgodna z prawem działalność: kobieta zadzwoniła do Leszka S., proponując mu ugodę. W zamian miałoby dojść do „wycofania wszystkich spraw cywilnych i karnych". Zdaniem pożyczkobiorcy był to szantaż i wykorzystanie swojej pozycji zawodowej. Sędzia się broni.