O sprawie poinformował RMF. Powodem zamknięcia eksportowego rynku było wykrycie jednego przypadku BSE u krów w małej wsi pod czeską granicą. Problem w tym, że było to tzw. autogenny przypadek, niezaraźliwy. Wykrycie takiej choroby nie ma żadnego znaczenia dla eksportu, nie zamyka rynków, bo nie zagraża pozostałym zwierzętom.
Czytaj także: Choroba szalonych krów znowu w Polsce, ale alarmu nie ma
Mimo to, jak informuje Główny Lekarz Weterynarii, służby weterynaryjne Królestwa Arabii Saudyjskiej wprowadziły czasowy zakaz importu mięsa wołowego i produktów z mięsa wołowego z Polski, a Białoruś – zakazała także importu żywych zwierząt. Nad zniesieniem tych ograniczeń pracuje obecnie Główny Inspektorat Weterynarii.
Polska wołowina była obecna na tym rynku dopiero od 2016 r., gdy została tam dopuszczona dekretem króla Arabii Saudyjskiej. Nasz eksport do tego kraju jest więc jeszcze marginalny, to 0,1 proc. eksportu, ale zakaz wprowadzony bez wyraźnego powodu (BSE autonomiczne nie jest zaraźliwe), dowodzi, jakie skutki może mieć utrata wizerunku przez żywność, zwłaszcza w obszarze jej bezpieczeństwa i jakości.
Dużym odbiorcą polskiej wołowiny spoza Unii Europejskiej są np. Turcja i Izrael. Jak zauważają branżowe portale rolnicze, taki krok ze strony importera polskiej żywności może być wyraźnym sygnałem dla innych krajów kupujących nasze mięso. Może też zachęcać do zaniżania cen przy umowach handlowych i obniżać pozycję negocjacyjną Polski.