Ale też jest to machina propagandowa, której pozazdrościć mogą Rosji wszystkie państwa na ziemi. Jak pisał w 1963 roku londyński emigrant Marian Hemar po obejrzeniu ich koncertu: „No, i jak na estradę / Wychodzi takich dwustu / I dwieście gęb otwiera / I piano, murmurando, / Brzmi cudny śpiew, daj mi pokój / Z polityką, propagandą, / Z urazami, z krzywdami!”.
Ale ta dwuznaczność Chóru Aleksandrowa ciągnie się za nim i za jego sukcesami od początku. W końcu to zespół radzieckiej, a potem rosyjskiej, armii, gdzie wszyscy wykonawcy mają stopnie wojskowe. Sam założyciel Aleksander Aleksandrow był radzieckim generałem-majorem.
I to on napisał najsłynniejszą chyba pieśń drugiej wojny światowej, zaczynającą się od słów: „Wstawaj strana ogromnaja, wstawaj na smiertnyj boj”. Tyle że Aleksandrow napisał ją już w kwietniu 1941 roku, dwa miesiące przed wybuchem wojny, o której wcześniej w ZSRR nie wolno było nawet myśleć. Nigdy pewnie nie dowiemy się, kto wydał mu takie polecenie i w jakim celu. Bo przecież nie na wypadek niemieckiego ataku. Ale Aleksandrow wykonał je najlepiej, jak umiał, czyli wspaniale.
Ta sama dwuznaczność i niedopowiedzenia towarzyszą chórowi do dziś. Naddniestrze, Czeczenia, Krym, Tadżykistan, Syria – to lista rosyjskich konfliktów zbrojnych ostatnich lat, ale i trasa koncertowa jednego z najlepszych na świecie zespołów. Wszak to Chór Armii Rosyjskiej. Gdyby chociaż byli to kiepscy, prowincjonalni śpiewacy.
Ale nie! To światowej klasy artyści.
Trudno mimo wszystko oddzielić ich od czasu i miejsca, w którym prezentują swe umiejętności. Tym razem miało to być Aleppo, którego ruiny przed koncertem przeczesywał batalion czeczeńskich żandarmów, by zapewnić spokój na koncercie...