Nikt nie przypomina już o konieczności częstego mycia rąk, nikt nie mówi o dezynfekcji. Maseczki, które teoretycznie powinniśmy nosić w miejscach publicznych, kościołach, teatrach, kinach czy sklepach, zazwyczaj mamy w kieszeniach, nie na twarzach.

Kiedy kilka dni temu rząd zaostrzył zasady dotyczące zakrywania ust i nosa, część Polaków podeszła do tego z lekceważeniem. Klienci w sklepach denerwują się, gdy obsługa prosi o założenie maski lub odmawia obsługi. Z jednej strony owo przypomnienie to troska o własne zdrowie, z drugiej strach przed mandatem. Pytanie, co osłabiło naszą czujność. Czy niezdecydowanie rządzących, którzy najpierw nie widzieli konieczności noszenia maseczek, potem nakazali je nosić obligatoryjnie, później przepisy złagodzili, by teraz ponownie je zaostrzyć? Na pewno wprowadziło to w społeczeństwie dezorientację.

Ale jeśli wracamy do obostrzeń, to trudno pojąć ich sens, obserwując tych, którzy powinni dawać przykład. Każdego dnia Polacy widzą w telewizji przedstawicieli rządu, posłów, senatorów, wysokich urzędników bez maseczek. Podpisują oni dokumenty, udzielają wywiadów, zwołują konferencje, składają kwiaty, uczestniczą w uroczystościach itd. Wytłumaczenie mają proste: wykonują obowiązki służbowe. Ale przecież ci, którym nakazuje się noszenie maseczek – pracownicy sądów, domów kultury, banków, sklepów etc. – też wykonują obowiązki służbowe.

Co z tego, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski apelował, by w kościołach respektowane były zalecenia władz, skoro sami księża mają owe zalecenia w głębokim poważaniu. Na drzwiach do świątyń wywiesili komunikaty, że wchodzić można tylko w maseczkach, ale w niewielu miejscach przypomina się o tym od ołtarza przed mszą. Sami księża też z obowiązku się zwolnili. Przepis powiada, że maseczki nie musi mieć ten, kto w danym momencie sprawuje kult religijny. W praktyce wygląda to tak, że na terenie świątyń większość księży masek nie nosi. Ani podczas spowiedzi, ani w czasie zbierania na tacę. To idzie niżej. Jeśli ksiądz, który nie odprawia mszy, nie nosi maseczki, to dlaczego mają ją nosić wierni? Jeżeli poseł nie zasłania twarzy, to dlaczego ma to robić burmistrz? Dlaczego mam zasłaniać ja? Te pytania można mnożyć, tak jak wymówki, by maseczki nie założyć. Ale jeśli chcemy choć odrobinę ochronić siebie i innych, to wszyscy – z rzadkimi wyjątkami – powinniśmy twarze zasłonić. A przykład winien iść od premiera, ministrów, biskupów, księży.