Tarcza antykyzysowa - co się zmienia w upadłości

W piątek prezydent podpisał ustawę o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-21. Ustawa stanowi kontynuację działań rządu w obszarze realizacji tzw. tarczy antykryzysowej i wprowadza kolejne kilkadziesiąt rozwiązań mających na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom społeczno-gospodarczym epidemii. Między innymi przewiduje ona wyczekiwane przez przedsiębiorców czasowe zawieszenie obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości.

Aktualizacja: 20.04.2020 13:29 Publikacja: 20.04.2020 12:43

Tarcza antykyzysowa - co się zmienia w upadłości

Foto: Adobe Stock

Dotychczasowy stan prawny

Zgodnie z dotychczasowym stanem prawnym dłużnik obowiązany był zgłosić wniosek o ogłoszenie upadłości w terminie 30 dni od powstania stanu niewypłacalności. Obowiązek ten spoczywał także na każdej osobie uprawnionej do prowadzenia spraw dłużnika i do jego reprezentowania, samodzielnie lub łącznie z innymi osobami (czyli zasadniczo na każdym z członków zarządu niewypłacalnej spółki z osobna, niezależnie od zasad reprezentacji wynikających z KRS). Stan niewypłacalności materializował się w dwóch przypadkach. Po pierwsze, w przypadku utraty przez przedsiębiorcę zdolności do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych (jeśli ta utrata miała charakter trwały – co zwykle oznaczało 3 miesiące nieregulowania zobowiązań). Po drugie w przypadku, gdy zobowiązania pieniężne przedsiębiorcy przekraczały wartość jego majątku, a stan ten utrzymywał się przez okres przekraczający 24 miesiące (ta druga przesłanka nie dotyczyła osób fizycznych i niektórych spółek osobowych).

Za niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości w trzydziestodniowym terminie od powstania stanu niewypłacalności groziły poważne sankcje, począwszy od odpowiedzialności za długi niewypłacalnej spółki (art. 299 Kodeksu spółek handlowych, art. 116 Ordynacji podatkowej), poprzez odpowiedzialność za szkodę spowodowaną opóźnieniem w złożeniu wniosku (art. 21 ust. 3 Prawa upadłościowego), skończywszy na sankcjach karnych (art. 586 Kodeksu spółek handlowych, art. 373 Prawa upadłościowego).

Zawieszenie obowiązku składania wniosków

Nowo uchwalona ustawa (nazywana tarczą antykryzysową 2.0 lub tarczą antykryzysową 1.1) wprowadza zawieszenie obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości, co jako ideę trzeba ocenić jednoznacznie pozytywnie. Masowe upadłości przedsiębiorców, spowodowane głównie strachem członków zarządów przed sankcjami karnymi i cywilnymi, byłyby bowiem dla gospodarki zjawiskiem wielce niepożądanym. Liczne, niekiedy pochopne upadłości spowodowałyby spustoszenie na rynku, z którego zniknęłoby nagle wiele firm i jeszcze więcej osób straciłoby pracę. Upadłość oznacza, iż przedsiębiorca nie będzie mógł prowadzić dalej swojej działalności, a więc także płacić podatków, na czym w konsekwencji traci Skarb Państwa. W tak nadzwyczajnej sytuacji, jaką jest epidemia, można założyć, że część przedsiębiorców obecnie sparaliżowanych, powróci do normalnego funkcjonowania po jej zakończeniu lub po uzyskaniu pomocy państwa. Wielu z nich, po powrocie przedsiębiorstwa do ruchu, będzie w stanie zaspokoić wierzycieli w wyższym stopniu niż miałoby to miejsce w przypadku pochopnego ogłoszenia upadłości w trakcie epidemii. Dlatego zawieszenie obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości to w obecnej sytuacji dobry kierunek. Podobne rozwiązania wprowadziło także kilka innych państw, w tym Niemcy, Austria czy Hiszpania.

Czytaj także: Restrukturyzacja to nie chaotyczne gaszenie pożaru

Nowa tarcza wprowadza zamrożenie obowiązku zgłoszenia wniosku dla tych przedsiębiorców, którzy stali się niewypłacalni w czasie stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii i jednocześnie na skutek epidemii COVID-19. Zgodnie z ustawą w czasie stanu epidemii bieg trzydziestodniowego terminu do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega przerwaniu. Oznacza to, że po odwołaniu stanu epidemii termin trzydziestu dni na zgłoszenie wniosku będzie dla ww. przedsiębiorców biegł na nowo. Ustawa wprowadza także domniemanie, zgodnie z którym jeżeli stan niewypłacalności powstał w czasie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19 domniemywa się, że zaistniał z powodu COVID-19.

Należy zauważyć, że przedsiębiorcy, których niewypłacalność nie powstała na skutek epidemii koronawirusa, a np. zwykłego niepowodzenia gospodarczego (do którego doszłoby nawet gdyby nie było epidemii), powinni złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości na starych zasadach. Powyżej wskazane domniemanie, że stan niewypłacalności zaistniał z powodu COVID-19 jest domniemaniem wzruszalnym. Oznacza to, że można je obalić przedstawiając dowody przeciwne. Jedynie ciężar dowodu jest w tym przypadku przerzucony z dłużnika na wierzyciela. Kiedy wierzyciel może próbować obalić domniemanie? Na przykład w procesie wytoczonym przez niego na podstawie art. 299 Kodeksu spółek handlowych przeciwko członkowi zarządu dłużnika o przeniesienie na niego odpowiedzialności za zobowiązania spółki, jeżeli egzekucja z majątku spółki okaże się bezskuteczna lub wierzyciel nie otrzyma w upadłości spółki pełnego zaspokojenia. Wtedy może próbować wykazać, że niewypłacalność dłużnika nie powstała wskutek koronawirusa, a co za tym idzie, wniosek o ogłoszenie upadłości dłużnika został zgłoszony za późno, czyli po epidemii a nie np. jeszcze w jej trakcie. Jeżeli uda się wierzycielowi domniemanie obalić, ma on szansę na otrzymanie zaspokojenia z majątku osobistego członka zarządu niewypłacalnej spółki. Fakt, że ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie domniemania wzruszalnego może powodować więc wśród niewypłacalnych przedsiębiorców pewien stan niepewności i prawdopodobnie niektórzy z nich złożą wnioski o ogłoszenie upadłości na ogólnych, dotychczasowych zasadach tylko po to, żeby ten stan niepewności wyeliminować. Z drugiej strony obalenie domniemania może okazać się jednak dosyć trudne dla wierzyciela, a to z uwagi na prawdopodobne trudności w zgromadzeniu przez niego wystarczających środków dowodowych dotyczących sytuacji dłużnika (chyba że już z samych akt postepowania upadłościowego będzie wynikało, że niewypłacalność nie była skutkiem COVID-19).

Warto zauważyć, że ustawa nie chroni przedsiębiorców, których niewypłacalność powstała na skutek epidemii koronawirusa, ale jeszcze przed wprowadzeniem w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego. Można bowiem założyć, że są w Polsce tacy przedsiębiorcy, którzy z powodu COVID-19 mieli problemy z płynnością nawet już od grudnia br. Chodzi tu na przykład o polskich przedsiębiorców działających w oparciu o globalny łańcuch dostaw, w szczególności współpracujących z chińskimi firmami, którzy stali się niewypłacalni przed 14 marca br., kiedy to w Polsce wprowadzono stan zagrożenia epidemicznego. Przedsiębiorcy Ci powinni byli zgłosić wniosek o ogłoszenie upadłości w ciągu 30 dni od powstania stanu niewypłacalności. Jeżeli tego nie zrobili, mogą dotknąć ich sankcje (cywilne i karne), o których była mowa powyżej, za niezgłoszenie wniosku w terminie.

Nowa regulacja dotycząca zawieszenia obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości w mojej ocenie ma jeszcze inne, większe wady. Na przykład nie stawia niewypłacalnym przedsiębiorcom żadnych warunków co do podejmowania prób ratowania przedsiębiorstwa. W takiej samej sytuacji jest tu zatem przedsiębiorca, który podejmuje działania restrukturyzacyjne, negocjacje z wierzycielami, stara się o pomoc państwa i ma realne szanse na przywrócenie swojej płynności finansowej, jak przedsiębiorca zupełnie bezczynny, którego majątek po prostu stopniowo topnieje i który i tak jest skazany na upadłość, tyle że po zakończeniu stanu epidemii. Takie rozwiązanie trochę mija się z celem i może godzić w interesy wierzycieli, którzy także przecież są w większości przedsiębiorcami.

Czy nowa ustawa nie przedłuża jedynie agonii przedsiębiorców

Kolejną i w mojej ocenie główną wadą jest krótki termin po zakończeniu epidemii na regenerację przedsiębiorstwa. Skoro 30-dniowy termin zacznie biec od razu po odwołaniu stanu epidemii, przedsiębiorcy nie będą mieli czasu na odbudowanie swoich zdolności płatniczych. Na to potrzebne byłoby z pewnością kilka miesięcy. Tymczasem zgodnie z nową regulacją w zasadzie od razu po zakończeniu epidemii wszyscy niewypłacalni polscy przedsiębiorcy będą musieli zacząć przygotowywać wnioski o ogłoszenie upadłości (przygotowanie wniosku trwa zazwyczaj minimalnie kilkanaście dni), a to mija się z celem ustawy. Nie da się uratować przedsiębiorców jednocześnie zobowiązując ich do zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości od razu po zakończeniu epidemii. Takie rozwiązanie wydaje się być jedynie przedłużeniem agonii niewypłacalnych podmiotów.

Czy wierzyciel będzie mógł złożyć wniosek o upadłość dłużnika

Ustawa nie wstrzymuje w żaden sposób ogłaszania upadłości na wniosek wierzyciela niewypłacalnego dłużnika. Zatem jeżeli o upadłość przedsiębiorcy zawnioskuje jego wierzyciel, to tarcza antykryzysowa nie przewiduje dla takiego przedsiębiorcy żadnej ochrony, niezależnie od tego czy jego niewypłacalność powstała na skutek koronawirusa, czy też nie. Takie rozwiązanie legislacyjne ma swoje dobre i złe strony. Z jednej strony całkowite pozbawienie wierzycieli ich praw na okres epidemii mogłoby zbyt znacząco godzić w ich interesy. Tym bardziej, że jak była mowa powyżej, obowiązek zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości został zawieszony także w stosunku do przedsiębiorców bezczynnych, którzy nie kiwną palcem w celu przywrócenia swojej płynności finansowej czy restrukturyzacji zobowiązań. Nowa regulacja nie zablokowała wierzycieli, ale stworzyła warunki formalne do tego, żeby zarząd spółki miał szansę podjąć z nimi rozmowy. Szansa ta musi jednak opierać się na dobrej woli zarówno niewypłacalnego dłużnika, jak i jego wierzycieli. Zamrożenie obowiązku zgłoszenia wniosku ma na celu uniknięcie sytuacji, w których przepisy nakazywałyby zarządowi składać wniosek o ogłoszenie upadłości, podczas gdy jednocześnie zarówno zarząd, jak i wierzyciele wyrażaliby wolę uratowania czy przynajmniej podarowania szansy firmie w kryzysie. Z drugiej strony, wystarczy jeden nieżyczliwy wierzyciel, który wykaże przesłanki niewypłacalności dłużnika, aby doprowadzić do jego upadłości. I to nawet jeśli jest oczywiste, że dłużnik stał się niewypłacalny w czasie stanu epidemii i z powodu COVID-19, a ponadto podejmuje negocjacje z wierzycielami oraz czeka na przyznanie pomocy państwa, o którą zawnioskował.

Nowy sposób liczenia terminów „utwardzania" czynności dłużnika

Wraz z zawieszeniem obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości ustawodawca musiał unormować sposób liczenia terminów, które dotychczas liczone były wstecz od dnia zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości. O jakie terminy tutaj chodzi? Głównie o te przewidziane w przepisach dotyczących bezskuteczności czynności prawnych upadłego m.in.:

1) w art. 127 ust. 1 Prawa upadłościowego przewidującym bezskuteczność czynności upadłego nieodpłatnych albo odpłatnych, ale rażąco niewspółmiernych dokonanych w ciągu 1 roku  przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości,

2) w art. 127 ust. 2 Prawa upadłościowego przewidującym bezskuteczność  ugody sądowej, uznania powództwa i zrzeczenia się roszczenia przez upadłego w ciągu 1 roku  przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości,

3) w art. 128 Prawa upadłościowego przewidującym bezskuteczność odpłatnej czynności prawnej dokonanej z podmiotem powiązanym z upadłym w ciągu 1 roku  przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości (chyba że druga strona czynności wykaże, że nie doszło do pokrzywdzenia wierzycieli),

4) w art. 130 ust. 1 i 2 Prawa upadłościowego przewidujących bezskuteczność zabezpieczeń rzeczowych na majątku upadłego, jeżeli upadły nie był dłużnikiem osobistym zabezpieczonego wierzyciela i nie otrzymał żadnego świadczenia lub otrzymał świadczenie niewspółmierne do ustanowionego zabezpieczenia, ustanowionych w ciągu 1 roku  przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości,

5) w art. 130 ust 3 Prawa upadłościowego przewidujący bezskuteczność zabezpieczeń rzeczowych na majątku upadłego ustanowionych na rzecz podmiotu powiązanego w ciągu 1 roku  przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości (chyba że druga strona czynności wykaże, że nie doszło do pokrzywdzenia wierzycieli),

6) w art. 125 ust. 1 Prawa upadłościowego przewidującym bezskuteczność sądowego ustanowienia rozdzielności majątkowej przez upadłego dokonanego w ciągu 1 roku przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości,

7) w art. 126 ust. 1 Prawa upadłościowego przewidującym bezskuteczność umownego ustanowienia rozdzielności majątkowej przez upadłego dokonanego w ciągu 2 lat przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości.

Nowa tarcza antykryzysowa przewiduje, że jeżeli termin na zgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości ustalany jest na podstawie postanowień tejże ustawy i wniosek o ogłoszenie upadłości zostanie złożony przez dłużnika w tym terminie, a brak jest wcześniejszego wniosku o ogłoszenie upadłości, to określone przepisami Prawa upadłościowego terminy, dla których obliczania znaczenie ma dzień zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości wydłuża się o liczbę dni pomiędzy dniem zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości, a dniem, w którym wniosek ten winien być złożony na starych zasadach. Upraszczając: termin będzie liczony w taki sposób, jakby wniosek o ogłoszenie upadłości został złożony na starych zasadach, tj. w terminie jaki obowiązywałby, gdyby nie wprowadzono tarczy antykryzysowej (czyli 30 dni od powstania stanu niewypłacalności). Rozwiązanie to co do zasady należy ocenić pozytywnie. Chroni ono bowiem wierzycieli przed czynnościami fraudacyjnymi dłużnika i nie pozwala na wykorzystanie zawieszenia obowiązku składania wniosków o ogłoszenie upadłości dla usankcjonowania czynności powodujących pokrzywdzenie wierzycieli. Tym, co z pewnością okaże się jednak dużą trudnością w postepowaniach upadłościowych, będzie ustalenie przez syndyka i sąd konkretnej daty powstania stanu niewypłacalności u danego przedsiębiorcy, który złoży wniosek zgodnie z nowym terminem, czyli 30 dni po zniesieniu stanu epidemii. Sądy będą musiały zmierzyć się z koniecznością ustalania u takich przedsiębiorców konkretnego dnia, w którym dany przedsiębiorca utracił na trwałe zdolność do regulowania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych, co jest kwestią skomplikowaną, dotychczas ustalaną w długoletnich procesach (wytaczanych na podstawie art. 299 Kodeksu spółek handlowych czy art. 21 ust. 3 Prawa upadłościowego).

Ponadto należy zauważyć jeszcze jedno niedociągnięcie legislacyjne w tym przepisie. Mianowicie możliwość ubezskutecznienia czynności dłużnika krzywdzącej wierzyciela będzie zależała od tego czy dłużnik ten zgłosi wniosek o ogłoszenie upadłości w przewidzianym nowym prawem terminie. Wierzyciel nie ma przecież żadnego wpływu na to jak zachowa się jego dłużnik i czy w ogóle zgłosi wniosek o ogłoszenie upadłości. Prowadzi to do konkluzji, że w niektórych przypadkach wierzyciel będzie zmuszony, celem zabezpieczenia własnego interesu do zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości swojego dłużnika jeszcze podczas epidemii tylko po to, żeby zmieścić się w terminie liczonym na dotychczasowych zasadach. Przepis zatem znowu w tym miejscu mija się z celem ustawy.

Sprawy pilne według tarczy antykryzysowej

Warto dodać, że nowa ustawa przewiduje uznanie za sprawy pilne sprawy o rozpoznanie wniosku restrukturyzacyjnego. Oczywiście regulację należy ocenić pozytywnie. Restrukturyzacja sądowa może przynieść bowiem oczekiwane rezultaty (zawarcie układu z wierzycielami) zazwyczaj tylko w przypadku szybkiego procedowania, rozpoznania wniosku restrukturyzacyjnego i otwarcia postępowania. Co to znaczy, że sprawa należy do spraw pilnych? Przede wszystkim w takich sprawach bieg terminów sądowych i procesowych nie ulega zawieszeniu ani nie wstrzymuje się jego rozpoczęcia pomimo obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19. Ponadto nawet jeżeli dany sąd z powodu epidemii nie będzie w stanie procedować i całkowicie zaprzestanie czynności, to do rozpoznania spraw pilnych zostanie wyznaczony inny sąd, który sprawy te przejmie.

W mojej ocenie warto byłoby dodać do katalogu spraw pilnych także sprawy w przedmiocie rozpoznania wniosków o upadłość z przygotowaną likwidacją, czyli tzw. pre-packiem, w których także czas odgrywa bardzo ważną rolę. Celem pre-packu jest umożliwienie płynnego przejścia przedsiębiorstwa upadłego w ręce nabywcy zaraz po ogłoszeniu upadłości. Dzięki temu przedsiębiorstwo pozostaje w ruchu, zachowane zostają miejsca pracy, kontrakty i klienci. Udany pre-pack sprawia, że krótszy jest czas postepowania upadłościowego, mniejsze jego koszty, a zaspokojenie wierzycieli pełniejsze. Warunkiem jednak sukcesu przygotowanej likwidacji jest szybkie rozpoznanie wniosku przez sąd. Ustawodawca niestety nie uwzględnił jednak tych spraw tworząc w tarczy antykryzysowej katalog spraw pilnych. Oznacza to, że prawdopodobnie w większości takie płynne przejścia działających przedsiębiorstw na inwestorów podczas epidemii nie będą się udawać.

Jak wynika z powyższych rozważań nowa regulacja ma swoje niewątpliwe zalety i kierunkowo jest jak najbardziej słuszna. Niestety posiada też pewne wady i niedociągnięcia legislacyjne. Prawdopodobnie następne problemy wyjdą dopiero w praktyce, podczas stosowania ustawy. Oczywiście trudno jest stworzyć w kilka dni idealne przepisy dotyczące jednak całkiem skomplikowanej dziedziny prawa jaką jest prawo upadłościowe. Duży ciężar został przerzucony na sądy. Po epidemii będą musiały się one zmierzyć po pierwsze z ukształtowaniem jednolitej linii orzeczniczej w zakresie niedopowiedzeń ustawodawcy, a po drugie z nawałem pracy spowodowanym zalewem wniosków upadłościowych i jednoczesnym odblokowaniem terminów sądowych i procesowych we wszystkich sprawach.

Autor: Barbara Szczepkowska – Radca Prawny i Partner w kancelarii act BSWW, współkierująca praktyką prawa restrukturyzacyjnego i upadłościowego

Dotychczasowy stan prawny

Zgodnie z dotychczasowym stanem prawnym dłużnik obowiązany był zgłosić wniosek o ogłoszenie upadłości w terminie 30 dni od powstania stanu niewypłacalności. Obowiązek ten spoczywał także na każdej osobie uprawnionej do prowadzenia spraw dłużnika i do jego reprezentowania, samodzielnie lub łącznie z innymi osobami (czyli zasadniczo na każdym z członków zarządu niewypłacalnej spółki z osobna, niezależnie od zasad reprezentacji wynikających z KRS). Stan niewypłacalności materializował się w dwóch przypadkach. Po pierwsze, w przypadku utraty przez przedsiębiorcę zdolności do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych (jeśli ta utrata miała charakter trwały – co zwykle oznaczało 3 miesiące nieregulowania zobowiązań). Po drugie w przypadku, gdy zobowiązania pieniężne przedsiębiorcy przekraczały wartość jego majątku, a stan ten utrzymywał się przez okres przekraczający 24 miesiące (ta druga przesłanka nie dotyczyła osób fizycznych i niektórych spółek osobowych).

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP