Dla gmin będzie to duża rewolucja. Dotychczasowe gimnazja trzeba będzie przekształcić albo w szkołę podstawową, albo w liceum. W pierwszym przypadku budynki będzie trzeba dostosować do potrzeb młodszych dzieci. Drugi problem to nauczyciele. Minister Zalewska mówi, że dla wszystkich starczy pracy, a faktem jest że nauczyciele z gimnazjum muszą być rozlokowani albo do liceum, albo do szkoły podstawowej. I nie ma pewności, czy dla wszystkich wystarczy godzin. Dlatego samorządy protestują. Myślę jednak, że gdyby minister zapowiedziała i przeprowadziła zmiany w Karcie Nauczyciela, to samorządy wdrożyłyby reformę likwidującą gimnazja.
Z mojego krótkiego doświadczenia nie da się wytrzymać w szkole dużo czasu, ale 18 godzin tygodniowo to jest mało. Nie mówię, że to ma być 40 godzin, ale też nie 18. Ponadto nie wszyscy nauczyciele muszą mieć jednakowe pensum. Sami pedagodzy twierdzą, że niesprawiedliwe jest to, że nauczyciel języka polskiego, matematyki, czy języka angielskiego ma takie samo pensum jak np. nauczyciel plastyki czy w-fu.
Jakie są plusy i minusy tej reformy?
Z mojego punktu widzenia, jako mamy, ta reforma mi się nie podoba. Jeśli jednak patrzę nieco z boku, to widzę pewne plusy. Po szóstej klasie nie będzie już podziału na zdolniejszych i mniej zdolnych. A tak wczesna segregacja z punktu widzenia całego społeczeństwa nie jest dobra. Jeśli jednak za tym nie pójdą zmiany w systemie kształcenia i zatrudniania nauczycieli, to polska szkoła się nie zmieni. Nadal będą dobre szkoły i złe szkoły. By tak nie było, studia pedagogiczne musza być dla wybranych, najlepszych kandydatów, system motywacyjny musi premiować najlepszych nauczycieli, a zasady zatrudniania nie mogą chronić tych, już wypalonych.
Na forach pojawiły się obawy, że dwa roczniki uczniów spotkają się w jeden klasie w liceum. Czy to możliwe?
Teoretycznie może dojść do takiej sytuacji, ale w praktyce nie będzie miało to aż takiego znaczenia.