W maju 2015 roku Minister Sprawiedliwości sprzeciwił się wpisowi na listę adwokatów byłego sędziego Andrzeja B. (dane fikcyjne). Jego zdaniem nie spełniał on bowiem przesłanki nieskazitelności charakteru i nie daje rękojmi prawidłowego wykonywania zawodu, ponieważ Sąd Najwyższy-Sąd Dyscyplinarny ukarał go złożeniem z urzędu za to, że w 2004 roku prowadził samochód w stanie nietrzeźwości i przewodniczył składowi orzekającemu w kilku sprawach.
Czytaj także: Asystent sędziego pozostanie na liście adwokatów
Minister Sprawiedliwości za okoliczności przemawiające za brakiem nieskazitelności charakteru oraz wiarygodności skarżącego uznał jego zachowanie, będące przedmiotem postępowania dyscyplinarnego, wyczerpujące jednocześnie znamiona czynu, za który skazanie uległo zatarciu, jak i deliktu dyscyplinarnego. – Dyskwalifikuje to kandydata w sferze etyczno-moralnej, podważa jego odpowiedzialność i wiarygodność – wskazał minister.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił jednak sprzeciw Ministra Sprawiedliwości. Uzasadniając swoje rozstrzygnięcie nie miał wątpliwości, że czyn Andrzeja B. był naganny, ale kara uległa zatarciu, czyn miał miejsce w znacznej odległości czasowej od daty złożenia wniosku – 11 lat. - Nie można przy tym pominąć obecnego głosu członków samorządu adwokackiego, którzy uznali, że ten dorobek zawodowy jako sędziego i obecnie prezentowana postawa predestynuje go do wykonywania zawodu adwokata – stwierdził WSA.
Innego zdania był Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt II GSK 3404/16), który w piątek 12 października 2018 roku uchylił wyrok WSA. Uznał, że podejście sądu I instancji do rozumienia art. 65 pkt 1 Prawa o adwokaturze, było wadliwe.