Wtorkowy wyrok Sądu Najwyższego ma ogromne znaczenie dla firm powiązanych kapitałowo, które wykorzystywały w ostatnich latach kontrakty cywilnoprawne do zatrudniania pracowników.
Sprawa dotyczyła warszawskiej firmy informatycznej działającej od 2002 r. Zajmuje się szkoleniami i doradza firmom korzystającym z funduszy unijnych.
Spółka powołała w 2005 r. zależną spółkę z o.o. (miała w niej 95 proc. udziałów), w której informatycy zostali zatrudnieni na umowach o pracę z minimalnym wynagrodzeniem. Podpisały umowę o współpracy polegającej na wypożyczaniu pracowników. W spółce matce zostali zatrudnieni na umowach-zleceniach z wynagrodzeniami od 220 do 500 zł za godzinę pracy. Nie były od nich opłacane składki na ubezpieczenia społeczne.
Po kontroli w 2013 r. ZUS wydał decyzję w sprawie kilku informatyków, w której zażądał zapłaty kilkudziesięciu tysięcy zaległych składek za każdego. Składkami od wynagrodzeń wypłaconych z kontraktów ze spółką matką została obciążona spółka zależna. Podstawą wydania decyzji był art. 8 ust 2a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
Spółka odwołała się do sądu i w obu instancjach przegrała. W skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego zarzuciła, że sądy powszechne nie zbadały, jakie obowiązki zatrudnieni wykonywali na rzecz poszczególnych spółek, i że art. 8 ust. 2a nie może mieć tu zastosowania. Opisuje on zupełnie inną sytuację niż w tej firmie. Pracodawca nie korzystał z usług zewnętrznej firmy zatrudniającej jej pracowników, tylko sam świadczył usługi na rzecz tego zewnętrznego podmiotu. Pełnomocnik podejrzewał też niezgodność tego przepisu z konstytucją, bo został ostatnio zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego.