Bez wątpienia każda kontrola zakładu to zdarzenie stresogenne dla pracodawcy i osób działających w jego imieniu. Dlatego niektórzy wszelkimi sposobami próbują uniknąć nerwów związanych z wizytą audytora, utrudniając lub nawet uniemożliwiając mu przeprowadzenie czynności sprawdzających. Takie działania mogą jednak przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i wpędzić przedsiębiorcę w jeszcze większe tarapaty.
Absolutnie podstawowym uprawnieniem inspektorów pracy jest prawo do przeprowadzania – i to bez uprzedzenia oraz o każdej porze dnia i nocy – kontroli przestrzegania przepisów prawa pracy >patrz ramka. W szczególności obejmuje to stan bezpieczeństwa i higieny pracy oraz przestrzeganie przepisów dotyczących legalności zatrudnienia. Dopuszcza to art. 24 ustawy z 13 kwietnia 2007 r. o Państwowej Inspekcji Pracy (tekst jedn. DzU z 2015 r., poz. 640 ze zm.; dalej: ustawa o PIP).
Mimo że uprawnienie to jest pracodawcom powszechnie znane, to zdarzają się przypadki, w których podejmują kroki mające przeciwdziałać zadaniom inspektorów.
Wizyta z przeszkodami
Inspektorzy powszechnie zazwyczaj telefoniczne uprzedzają zatrudniających o zamiarze złożenia wizyty w zakładzie. Ma to usprawnić kontrolę, gdyż w zaplanowanym terminie zapobiega nieobecności pracodawcy lub innej uprawnionej osoby, która może udostępnić kontrolerowi interesujące go dokumenty. Ponadto podczas takiej rozmowy wyprzedzającej inspektor prosi o przygotowanie konkretnych dokumentów lub wyznaczenie osoby do współpracy z nim w trakcie prowadzonych czynności. To jeszcze bardziej ułatwia sprawdzenie firmy. Zdecydowana większość pracodawców podporządkowuje się prośbom i żądaniom inspektora, współpracując z nim podczas jego działań. Taka postawa usprawnia kontrolę oraz wpływa na jej dobry przebieg i przyjazną atmosferę.
Ci jednak, którzy są świadomi istniejących w firmie nieprawidłowości, próbują je zatuszować, blokując kontrolującemu dostęp do informacji, dokumentów lub pomieszczeń.