Od 25 września br. obowiązuje nowelizacja z 20 lipca 2017 r. ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE).
Jej celem było uelastycznienie rynku zielonych certyfikatów oraz zmniejszenie ich nadpodaży. Mają na tym zyskać przede wszystkim odbiorcy końcowi, czyli konsumenci, w postaci mniejszych rachunków za prąd.
Przeciwko zmianom protestuje branża OZE. Jej zdaniem zmiany są dla niej niekorzystne. Apelowała nawet do prezydenta, by nie podpisywał, ostrzegała przed widmem upadłości. Branża jest bowiem w złej kondycji finansowej. Nic jednak nie wskórała.
Nowe przepisy wprowadzają jedną zmianę, ale za to bardzo istotną. Mianowicie rezygnuje się w nich z określania stałej wartości opłaty zastępczej, wynoszącej do tej pory 300,03 zł za MWh. Teraz będzie ona powiązanie z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE. Chodzi przede wszystkim o zielone certyfikaty (energetyka wiatrowa) oraz błękitne certyfikaty (dotyczą biogazu rolniczego).
Teraz wspomniana opłata wynosi 125 procent średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh. Opłata zastępcza jest alternatywą dla umarzania świadectw pochodzenia energii (zielonych i błękitnych certyfikatów).