Decyzja sądu uchyliła podstawę prawną dla ewentualnych działań komorniczych. Oczywiście, spółka CNT kontrolowana przez pana Jakubasa może nadal próbować udowadniać swe pozbawione podstaw twierdzenia, ale na dziś sprawa usiłowania przejęcia całego majątku należącego do KCI o wartości ponad 300 mln zł, by zabezpieczyć nieistniejące roszczenie na 5,4 mln, dobiega końca w tym odcinku. Nadal trwa sprawa, określmy ją jako główna, w sądzie w Katowicach. KCI udowadnia w niej bezprawność roszczenia CNT, które legło u podstaw złożenia przez CNT pozwu o wydanie nakazu zapłaty i żądania po raz drugi 5,4 mln zł, które KCI już raz wpłaciło. Nie trzeba kończyć prawa, by rozumieć, że tak nie można. W swej długoletniej praktyce biznesowej pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. Można oczywiście różnie oceniać jakieś sytuacje, dochodzić w sądzie swoich praw. Ale pomijać fakt zapłaty przez KCI na rzecz CNT kwoty 5,4 mln przed Sądem w Krakowie, by uzyskać zabezpieczenie nieistniejących roszczeń, a następnie za pomocą wydanego przez sąd nakazu zająć i próbować przejąć cały majątek spółki, wielokrotnie przewyższający wartość roszczenia, by zabezpieczyć kwotę będącą małym ułamkiem spornej wartości, to rzecz niesłychana. KCI, mimo braku zgody na stawiane przez CNT zarzuty naruszenia warunków umowy łączącej nas z CNT ws. nieruchomości przy ul. Wrocławskiej w Krakowie, uiściło na rzecz CNT kwotę 5,4 mln złotych, a następnie skierowało sprawę do sądu w Katowicach, żądając zwrotu tej kwoty. Uważamy, że ona nigdy się CNT nie należała. Tak się prowadzi normalny i etyczny biznes i tak się postępuje w ramach relacji z kontrahentami – lojalnie.
Czy krakowskie orzeczenie rzutuje na proces KCI z CNT przed sądem w Katowicach?
Formalnie to dwa odrębne postępowania, ale de facto dotyczą tego samego, co potwierdził Sąd Okręgowy w Krakowie w postanowieniu z 7 lipca: czy CNT należy się kwota 5,4 mln zł. Dlatego w raporcie giełdowym CNT opisała swe starania w ramach krakowskiej sprawy „o zabezpieczenie" i stwierdziła, że złożyła swój wniosek w związku z toczącą się sprawą w Katowicach, tak „na wszelki wypadek". Czytaj: jeśli mieliby przegrać w Katowicach, to będą chociaż mieć nasze pieniądze i być może uda im się uzyskać korzystne dla siebie orzeczenie w Krakowie. To jawna kpina z prawa i z sądów. Pomijam, że po ewentualnej przegranej sprawie w Katowicach i rozstrzygnięciu, że kwota 5,4 mln złotych CNT się nigdy nie należała. Sąd ten wypłaciłby na rzecz KCI kwotę znajdująca się obecnie na rachunku depozytowym jako zabezpieczenie powództwa wniesionego przez KCI.
Zbigniew Jakubas w wywiadzie dla Wirtualnych Mediów wskazuje, że w ubiegłym tygodniu sąd odwoławczy w Krakowie oddalił wniosek KCI o ograniczenie zabezpieczenia wynikającego z nakazu zapłaty uzyskanego przez CNT.
Rozpowszechnianie tej informacji jako swoistego sukcesu procesowego CNT czy rzekomego potwierdzenia bezzasadności twierdzeń i racji KCI to nadużycie i próba wprowadzenia opinii publicznej w błąd. Oczywiście, sąd oddalił ten wniosek KCI, ponieważ uznał, że skoro sam nakaz został uchylony postanowieniem z dnia 7 lipca, to nakaz ten został już wyeliminowany z obrotu i nie ma sensu, a nawet nie można ograniczyć jego zastosowania jako tytułu zabezpieczenia. Innymi słowy w ocenie sądu nie można ograniczyć zakresu zastosowania czegoś, czego nie ma.
CNT twierdzi, że sprawa z KCI to zwykły spór przedsiębiorców i nie ma tu podtekstu w postaci próby przejęcia spółki wydającej „Rzeczpospolitą". Rzeczywiście tak jest?