Smartfonoholicy

Nasi bliźni prędzej zrezygnują z picia, jedzenia, nawet z seksu, niż rozstaną się ze swoim ulubionym gadżetem

Publikacja: 07.04.2012 01:01

Smartfonoholicy

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Ta­kie scen­ki moż­na zo­ba­czyć w każ­dej knajp­ce. Pa­ra – nie ule­ga żad­nej wąt­pli­wo­ści, że jest to rand­ka – sia­da przy sto­le. Obo­je wyj­mu­ją swo­je te­le­fo­ny i kła­dą tuż obok ta­le­rza. Co pe­wien czas płyn­nym ru­chem jed­no czy dru­gie się­ga po te­le­fon i spraw­dza, „czy nic nie przy­szło".

W ruch idzie prze­glą­da­nie pocz­ty, kon­tro­la sta­tu­sów zna­jo­mych na Fa­ce­bo­oku, mo­że wpi­sy na Twit­te­rze. Ewen­tu­al­nie, ale to tyl­ko ci, któ­rzy jesz­cze nie w peł­ni przy­ję­li no­wo­cze­sne me­to­dy ko­mu­ni­ka­cji – spraw­dze­nie, czy nikt przy­pad­kiem nie przy­słał esemesa.

O ile ta­ki zwy­czaj moż­na jesz­cze przy­jąć pod­czas biz­ne­so­we­go lun­chu – w koń­cu je­ste­śmy w pra­cy, o tyle po­za­za­wo­do­we de­mon­stro­wa­nie za­in­te­re­so­wa­nia smart­fo­nem mo­że świad­czyć, że się po pro­stu z dru­gą oso­bą nu­dzi­my. A mo­że to uza­leż­nie­nie? Smart­fon – z cią­głym do­stę­pem do In­ter­ne­tu, za­wsze i wszę­dzie – za­pew­nia krót­ką chwi­lę roz­ryw­ki. Co­raz rza­dziej do prze­glą­da­nia In­ter­ne­tu ko­rzy­sta­my z kom­pu­te­rów, a co­raz czę­ściej ze smart­fo­nów wła­śnie. Te urzą­dze­nia łą­czą po­trze­by by­cia on­li­ne 24 go­dzi­ny na do­bę z uza­leż­nie­niem od in­for­ma­cji z In­ter­ne­tu.

„Nie uwie­rzysz, co te­raz ro­bię"

Zja­wi­sko „ko­mór­ko­we­go uza­leż­nie­nia" na­ukow­cy dość do­kład­nie prze­świe­tli­li. Prze­lot­ne spraw­dze­nie ekra­nu smart­fo­na ma miej­sce zwy­kle w win­dzie, w ko­lej­ce, na nud­nym spo­tka­niu, cza­sem w sa­mo­cho­dzie sto­ją­cym w kor­ku – wszę­dzie tam, gdzie przez chwi­lę mo­że­my od­wró­cić uwa­gę od głów­nej czyn­no­ści. Spraw­dze­nie trwa śred­nio 30 se­kund. Po od­blo­ko­wa­niu ekra­nu użyt­kow­nik zer­ka na jed­ną apli­ka­cję (np. pro­gram pocz­to­wy, Fa­ce­bo­ok lub Twit­ter) i szyb­ko wy­łą­cza urzą­dze­nie. Po kil­ku mi­nu­tach cykl się po­wta­rza.

Ba­da­cze tłu­ma­czą, że im wię­cej apli­ka­cji w te­le­fo­nie spraw­dza da­ne w tle, tym ma­my więk­szą ocho­tę na spraw­dze­nie, co się w nich dzie­je.

– Naj­bar­dziej zmar­twi­ło nas, że je­że­li wal­ka z nu­dą przez się­ga­nie po smart­fo­na i po­szu­ki­wa­nie tam in­te­re­su­ją­cych bodź­ców sta­nie się na­szym na­wy­kiem, bę­dzie­my sys­te­ma­tycz­nie od­cią­ga­ni od in­nych, waż­niej­szych za­dań – mó­wi Ant­ti Oula­svir­ta, któ­ry pro­wa­dził ba­da­nia lu­dzi uza­leż­nio­nych od smart­fo­nów na zle­ce­nie In­sty­tu­tu Tech­no­lo­gii In­for­ma­tycz­nych w Hel­sin­kach. – Na­wy­ki to za­cho­wa­nia wy­zwa­la­ne au­to­ma­tycz­nie. Ogra­ni­cza­ją one świa­do­mą kon­tro­lę nad tym, co się z na­mi dzie­je. Już te­raz są licz­ne do­wo­dy na zwią­zek uza­leż­nie­nia od smart­fo­nów z wy­pad­ka­mi dro­go­wy­mi i ni­ską wy­daj­no­ścią pra­cy. A ca­łe de­ka­dy do­świad­czeń psy­cho­lo­gów po­ka­zu­ją, że na­wy­ki zmie­nić jest bar­dzo trud­no.

Ba­da­nia za­cho­wań użyt­kow­ni­ków no­wo­cze­snych te­le­fo­nów po­twier­dza­ją, że na­wy­ki te są dość za­ska­ku­ją­ce, choć – bio­rąc pod uwa­gę po­wszech­ność zja­wi­ska uza­leż­nie­nia od In­ter­ne­tu – nie po­win­ny dzi­wić.

Ok. 84 proc. po­sia­da­czy smart­fo­nów spraw­dza „co sły­chać" tuż przed snem. To rów­nież pierw­sza czyn­ność po obu­dze­niu. Ty­le sa­mo osób przy­zna­je się do zer­ka­nia na ekran w środ­ku no­cy!

– Mnie to nie dzi­wi. Czę­sto uży­wa­my funk­cji bu­dzi­ka w smart­fo­nach. Dla­te­go smart­fon le­ży obok łóż­ka – mó­wi Mał­go­rza­ta (ma kil­ka te­le­fo­nów, pra­wie sta­le obec­na w in­ter­ne­to­wych ko­mu­ni­ka­to­rach i na Fa­ce­bo­oku). – Kie­dy mnie bu­dzi, od ra­zu spraw­dzam pocz­tę. Jesz­cze w łóż­ku. To dla mnie na­tu­ral­na, pierw­sza czyn­ność po obu­dze­niu.

Czy to już na­łóg?

To jesz­cze nic. 30 proc. męż­czyzn i 20 proc. ko­biet przy­zna­je, że ni­gdy nie cho­dzi do to­a­le­ty bez te­le­fo­nu. Im bar­dziej za­awan­so­wa­ny smart­fon, tym więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo, że je­go wła­ści­ciel nie bę­dzie się chciał z nim roz­stać na­wet na chwi­lę. Swo­je te­le­fo­ny za­bie­ra ze so­bą 85 proc. użyt­kow­ni­ków smart­fo­nów z sys­te­mem An­dro­id i 77 proc. fa­nów iPho­ne'ów. Po­nad po­ło­wa wy­ko­rzy­stu­je ten czas na ko­rzy­sta­nie z sie­ci spo­łecz­no­ścio­wych. Nie­smacz­ne? Trzy czwar­te twier­dzi, że zda­rza im w ta­kiej sy­tu­acji ode­brać roz­mo­wę. A pra­wie po­ło­wa przy­zna­je się do ini­cjo­wa­nia po­łą­czeń!

Jesz­cze kil­ka lat te­mu pra­cow­ni­cy bun­to­wa­li się prze­ciw wy­po­sa­ża­niu ich w te­le­fo­ny ko­mór­ko­we. „To uwią­za­nie, a ja chcę mieć spo­kój" – mó­wił mój ko­le­ga z są­sied­nie­go dzia­łu. A te­raz, jak się wy­da­je, po­ko­cha­li­śmy elek­tro­nicz­ną smycz. Jed­na trze­cia użyt­kow­ni­ków te­le­fo­nów Black­Ber­ry przy­zna­ła, że gdy­by mu­sie­li wy­bie­rać, prę­dzej zre­zy­gno­wa­li­by ze swo­jej dru­giej po­ło­wy niż z ko­mór­ki. Z ba­dań ope­ra­to­ra sie­ci Vo­da­fo­ne wy­ni­ka, że jed­na trze­cia Bry­tyj­czy­ków prę­dzej zre­zy­gno­wa­ła­by z sek­su niż ze smart­fo­na. 70 proc. od­sta­wi­ło­by na ty­dzień al­ko­hol, a dwie trze­cie – cze­ko­la­dę.

Czy uza­leż­nie­nie od środ­ków tech­no­lo­gicz­nych moż­na po­rów­nać z uza­leż­nie­niem od sub­stan­cji che­micz­nych? Me­cha­nizm jest in­ny, jed­nak efek­ty są bar­dzo zbli­żo­ne. W jed­nym z ba­dań ana­li­zu­ją­cych za­cho­wa­nie lu­dzi po­zba­wio­nych do­stę­pu do no­wo­cze­snych środ­ków ko­mu­ni­ka­cji stu­den­tów od­cię­to od te­le­fo­nów ko­mór­ko­wych, te­le­wi­zji czy iPo­dów na 24 go­dzi­ny. Swo­ją re­ak­cję opi­sy­wa­li ja­ko „od­sta­wie­nie, dzi­ką po­trze­bę, za­ła­ma­nie, sza­leń­stwo, trzę­siaw­kę".

– Już sa­ma po­trze­ba wy­ję­cia smart­fo­na w obec­no­ści in­nej oso­by sy­gna­li­zu­je uza­leż­nie­nie – tłu­ma­czy Da­niel Sie­berg, wy­kła­dow­ca, by­ły dzien­ni­karz CNN zaj­mu­ją­cy się no­wy­mi tech­no­lo­gia­mi, au­tor książ­ki „Cy­fro­wa die­ta". – Ja sam na­wet nie sy­piam w jed­nym po­miesz­cze­niu z ta­ble­ta­mi, smart­fo­na­mi, kom­pu­te­ra­mi. Gdy­by tam by­ły, czuł­bym po­ku­sę, że­by cią­gle coś spraw­dzać.

Sie­berg przy­go­to­wał ze­sta­wie­nie za­cho­wań, któ­re po­win­ny za­alar­mo­wać nas, że coś jest nie tak. Oprócz po­trze­by spraw­dza­nia smart­fo­na pod­czas roz­mo­wy z in­ną oso­bą to rów­nież m.in. cią­głe pi­sa­nie na kla­wia­tu­rze ekra­no­wej przez ko­mu­ni­ka­to­ry – na­wet je­że­li ozna­cza to, że część praw­dzi­wej kon­wer­sa­cji twa­rzą w twarz nam umy­ka, a tak­że po­czu­cie izo­la­cji, gdy je­ste­śmy of­fli­ne. To rów­nież nie­ja­sne wra­że­nie, że coś się nie zda­rzy­ło wca­le, do­pó­ki nie opi­sze­my te­go na Fa­ce­bo­oku. – I na­głe spo­strze­że­nie, że ca­ła ro­dzi­na sie­dzi w jed­nym po­ko­ju, ale za­miast roz­ma­wiać, każ­dy wle­pia wzrok w ekran swo­je­go smart­fo­na czy iPa­da – pod­kre­śla Sie­berg.

Po pierwsza abstynencja

Ka­ro­li­na: – Naj­pierw mój mąż wy­łą­czył się z Fa­ce­bo­oka. Przez pierw­sze dwa ty­go­dnie cho­dził jak na­krę­co­ny. Na­wet z nie­go pod­kpi­wa­łam, że nie wy­trzy­ma. Ale wy­trzy­mał. A ja ja­kiś ty­dzień te­mu wró­ci­łam do do­mu i nie zdą­ży­łam na­wet zdjąć płasz­cza, wyjść z psem, a już sie­dzia­łam na Fa­ce­bo­oku. Po 45 mi­nu­tach się zo­rien­to­wa­łam, że nie do­wie­dzia­łam się ni­cze­go no­we­go. I to był mo­ment, kie­dy stwier­dzi­łam, że to nie jest mi do ni­cze­go po­trzeb­ne. Że tyl­ko tra­cę czas.

We­dług jed­nej ze stron uła­twia­ją­cych wal­kę z na­ło­ga­mi (Ad­dic­tion Tre­at­ment Tips) to wła­śnie czę­ścio­wa abs­ty­nen­cja jest naj­lep­szą me­to­dą za­pa­no­wa­nia nad po­trze­bą by­cia cią­gle on­li­ne. In­ne me­to­dy wal­ki z uza­leż­nie­nia­mi (sto­so­wa­ne np. przy środ­kach che­micz­nych) nie są sku­tecz­ne. Cza­so­we od­cię­cie się od te­le­fo­nu i do­stę­pu do In­ter­ne­tu za­wsze i wszę­dzie jest jed­nak trud­ne, bo dla wie­lu osób jest to rów­nież pod­sta­wo­wy spo­sób ko­mu­ni­ka­cji w pra­cy.

„Pierw­szy raz uświa­do­mi­łam so­bie, że mam pro­blem, pod­czas ro­dzin­nych wa­ka­cji na Flo­ry­dzie. Pod­czas śnia­da­nia, lun­chu, ko­la­cji, na­wet na ba­se­nie, za­wsze by­łam on­li­ne. Na­wet pod­czas wy­jaz­du do par­ku, kie­dy ja, mój mąż i na­sze dzie­ci sta­li­śmy kil­ka me­trów od 20 ali­ga­to­rów. Czym się wła­ści­wie róż­ni ali­ga­tor od kro­ko­dy­la? Spraw­dzę w Go­ogle'u – po­wie­dzia­łam" – opi­su­je na ła­mach „Huf­fing­ton Post" El­len, smart­fo­no­ho­licz­ka.

„U mnie chwi­la opa­mię­ta­nia rów­nież na­de­szła pod­czas wa­ka­cji" – dzie­li się z czy­tel­ni­ka­mi in­na uza­leż­nio­na, Arian­na. „To by­ło kil­ka lat te­mu, w Can­nes. Wcho­dzi­łam na po­kład ło­dzi. Mój te­le­fon Black­Ber­ry był w tor­bie. Tor­ba mia­ła kie­szon­kę na za­trzask. Za­trzask się otwo­rzył, a mój Black­Ber­ry z plu­skiem po­szedł na dno. Rze­czy­wi­stość ude­rzy­ła mnie, kie­dy wszy­scy moi zna­jo­mi po­cie­sza­li mnie, jak­bym do­świad­czy­ła stra­ty ko­goś bli­skie­go. Mu­sia­ło być ze mną źle. Te­raz mam tyl­ko dwa smart­fo­ny za­miast trzech".

Uza­leż­nio­ne od In­ter­ne­tu, po­zba­wio­ne wła­sne­go ży­cia smart­fo­no­ho­licz­ki? Wręcz prze­ciw­nie. El­len to El­len Ku­nes, re­dak­tor na­czel­na ma­ga­zy­nu „He­alth". A Arian­na to nie kto in­ny, tyl­ko Arian­na Huf­fing­ton, za­ło­ży­ciel­ka naj­po­pu­lar­niej­sze­go ser­wi­su in­for­ma­cyj­no­-blo­ger­skie­go w sie­ci – Huf­fing­ton­post. Obie pa­nie za­chę­ca­ją do po­waż­ne­go po­trak­to­wa­nia uza­leż­nie­nia od te­le­fo­nu i In­ter­ne­tu. Na po­czą­tek pro­po­nu­ją spa­cer – 30 mi­nut bez smart­fo­na, na­wet bez iPo­da. Po­dob­no po­ma­ga.

Ka­ro­li­na kil­ka dni te­mu po­ja­wi­ła się po­now­nie na Fa­ce­bo­oku. Na­pi­sa­ła „ech... no nie da się, nie da...".

– Wró­ci­łam, bo po­trze­bo­wa­łam nu­me­ru te­le­fo­nu do ko­le­żan­ki. Mam po­nad ty­siąc zna­jo­mych i chcę z ni­mi utrzy­my­wać kon­takt – tłu­ma­czy. – Ale mam plan – wejść, po­spi­sy­wać wszyst­kie kon­tak­ty i za­mknąć to wresz­cie. To nie jest tak, że jak cię nie ma na Fa­ce­bo­oku, to nie ist­nie­jesz.

Ta­kie scen­ki moż­na zo­ba­czyć w każ­dej knajp­ce. Pa­ra – nie ule­ga żad­nej wąt­pli­wo­ści, że jest to rand­ka – sia­da przy sto­le. Obo­je wyj­mu­ją swo­je te­le­fo­ny i kła­dą tuż obok ta­le­rza. Co pe­wien czas płyn­nym ru­chem jed­no czy dru­gie się­ga po te­le­fon i spraw­dza, „czy nic nie przy­szło".

W ruch idzie prze­glą­da­nie pocz­ty, kon­tro­la sta­tu­sów zna­jo­mych na Fa­ce­bo­oku, mo­że wpi­sy na Twit­te­rze. Ewen­tu­al­nie, ale to tyl­ko ci, któ­rzy jesz­cze nie w peł­ni przy­ję­li no­wo­cze­sne me­to­dy ko­mu­ni­ka­cji – spraw­dze­nie, czy nikt przy­pad­kiem nie przy­słał esemesa.

O ile ta­ki zwy­czaj moż­na jesz­cze przy­jąć pod­czas biz­ne­so­we­go lun­chu – w koń­cu je­ste­śmy w pra­cy, o tyle po­za­za­wo­do­we de­mon­stro­wa­nie za­in­te­re­so­wa­nia smart­fo­nem mo­że świad­czyć, że się po pro­stu z dru­gą oso­bą nu­dzi­my. A mo­że to uza­leż­nie­nie? Smart­fon – z cią­głym do­stę­pem do In­ter­ne­tu, za­wsze i wszę­dzie – za­pew­nia krót­ką chwi­lę roz­ryw­ki. Co­raz rza­dziej do prze­glą­da­nia In­ter­ne­tu ko­rzy­sta­my z kom­pu­te­rów, a co­raz czę­ściej ze smart­fo­nów wła­śnie. Te urzą­dze­nia łą­czą po­trze­by by­cia on­li­ne 24 go­dzi­ny na do­bę z uza­leż­nie­niem od in­for­ma­cji z In­ter­ne­tu.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?