- Patrząc na to co się obecnie dzieje, na naciski na sądownictwo od kilku lat jak również na apele sędziów, adwokatów, środowiska prawników, które niczego nie zmieniają, wydaje mi się, że taki projekt niczego nie zmieni - mówił.
- Myślę, że nie mamy wątpliwości, że jest źle. W całej sytuacji nie chodzi o moją osobę tylko o to, żeby wywołać efekt mrożący w środowisku sędziowskim na moim przykładzie i pokazać, że jak wydaje się rozstrzygnięcia, które nie podobają się rządzącym, to taki niepokorny sędzia może być ścigany. Na pewno trzeba rozmawiać, a przede wszystkim rządzący powinni wycofać się z tego, co nazywają reformą sprawiedliwości, bo tak naprawdę żadną reformą to nie jest, tylko próbą podporządkowania trzeciej władzy politykom - kontynuował Tuleya.
Sędzia wyjaśnił, że w opinii stowarzyszenia sędziów Iustitia należy powtórzyć procesy nominacyjne dokonane w ramach reformy. Jest też pomysł, aby nie było tak, że wszystkie wydane przez tych sędziów orzeczenia byłyby nieważne, ale wyznaczony zostałby termin, w którym strony, które nie są zadowolone z tych rozstrzygnięć z uwagi na fakt, że w ich sprawach rozstrzygały osoby, które nie powinny być sędziami, miałyby czas aby takie orzeczenia wzruszyć.
Tuleya przypomniał, że każdy obywatel może wnosić o wyłączenie sędziego, jeśli ma wątpliwości. Wyraził też opinię, że chaos, który ma miejsce obecnie w sądownictwie, rozjeżdżanie się prawa z rzeczywistością nie jest efektem działania sędziów tylko polityków. To kolejny przykład na to, że politycy nie powinni ingerować w trzecią władzę.
- Odnosząc się do mojej sprawy, dziś postąpiłbym tak samo. Zgodnie z Konstytucją władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza powinny ze sobą współdziałać, ale rolą władzy sądowniczej jest kontrola pozostałych władz. Gdybym tego nie zrobił to może byłbym dziś prezesem sądu, albo zasiadałbym w którejś z nielegalnych izb Sądu Najwyższego. Ale gdybym tak postąpił, to pewnie nie byłbym sędzią, a z pewnością nie czułbym się niezawisłym sędzią - oświadczył.
- Polska procedura karna przewiduje, że sąd takie posiedzenie może przeprowadzić w sposób jawny. Przed podjęciem tej decyzji zapytałem również o wolę stron i ich stanowisko w tej sprawie. Jak się okazało, w materiałach dotyczących mojej sprawy jest istotny dowód, o którym powiedział Pan Roch, a o którym ja nie wiedziałem. Panie prokurator, która prowadziła to postępowanie, która później je kontynuowała na polecenie sądu i która była obecna na tym posiedzeniu, wprost miała zeznać, że ta decyzja w żaden sposób nie utrudniała prowadzenia w dalszym ciągu tego postępowania przygotowawczego. Myślę, że to istotny dowód, o którym ani rządzący ani Prokuratura Krajowa nie wspominają w swoich komunikatach - zakończył.