W niedzielę Polacy pokazali, że są o niebo mądrzejsi niż senatorowie. To ostrzeżenia dla obecnej i przyszłej władzy, komentatorów politycznych i pracowni badania opinii publicznej, które do końca podawały dość wysoką frekwencję, a tymczasem okazała się wyjątkowo niska. Prezydent Bronisław Komorowski przejdzie do historii jako autor referendum z najniższą frekwencją.

Jego można jeszcze jakoś zrozumieć – podejmował decyzję w nocy po przegranej, której miało przecież nie być, otoczony najwyraźniej doradcami bez wyobraźni. Nie ma natomiast usprawiedliwienia dla senackiej większości, która tak skwapliwie tę nieprzemyślaną decyzję prezydenta poparła. Mogła przecież poczekać na wynik II tury, a następnie nawiązać dialog z nowym prezydentem, a nie trwać w uporze i twierdzić, choćby ustami marszałka Bogdana Borusewicza, że nie można odwołać referendum ani rozszerzyć listy pytań. To sztywne stanowisko senackiej większości jest źródłem referendalnej klapy.

Plusem tej sytuacji jest natomiast to, że obywatele zademonstrowali, iż są wyrobieni politycznie, że dostrzegli instrumentalny charakter samej decyzji o referendum, ale także np. pytania o finansowanie partii z budżetu. Zalety referendum jako formy podejmowania decyzji politycznych mocno się jednak w oczach Polaków zachwiały. Tym bardziej pilna jest reforma wyboru politycznej reprezentacji narodu i form wyrażania jego woli. I tym trudniejsza, że już wiemy, iż poparcie dla JOW nie jest takie, jak się spodziewano.

Nie można więc przekreślać referendum. To jest istotna forma wyrażania woli przez społeczeństwo, stosowana w wielu krajach, najczęściej razem z wyborami. Mówienie, że Polacy nie odróżnią kampanii referendalnej od wyborczej, że coś im się pomyli, są dla nich obraźliwe i zupełnie chybione. Jeśli ktoś tu wykazał się brakiem rozeznania, zwłaszcza co do nastrojów społeczeństwa, to obecna władza. Przecież pytanie o finansowanie partii nawet wśród jej zwolenników ma nikłe poparcie. Wniosek? Nie widzi ona, co myślą nawet jej wyborcy. To ślepota politycznej reprezentacji, miejmy nadzieję, że tylko obecnej.