Jeremy Corbyn szykuje rewolucję

Jeśli laburzyści wygrają w czwartek wybory, kraj wróci do czasów sprzed liberalizmu Thatcher.

Aktualizacja: 07.06.2017 14:12 Publikacja: 06.06.2017 19:02

Z 68-letnim Jeremym Corbynem wielu młodych Brytyjczyków wiąże nadzieje na lepsze życie

Z 68-letnim Jeremym Corbynem wielu młodych Brytyjczyków wiąże nadzieje na lepsze życie

Foto: AFP, Scott Heppell

Dla Theresy May to prawdziwy wyścig z czasem. Każdego dnia przewaga torysów nad Partią Pracy topnieje jak śnieg na słońcu, a głosowania już w czwartek. Opublikowany we wtorek sondaż dla programu „Good Morning Britain" daje konserwatystom 41,5 proc. głosów, ledwie o 1,1 pkt proc. więcej niż lewicy. A jeszcze na początku maja ta przewaga wynosiła 16 pkt proc. Co prawda wciąż 50 proc. Brytyjczyków uważa, że to May byłaby najlepszym premierem, a 36 proc. tak ocenia lidera Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, ale to i tak w przypadku tego ostatniego skok o 15 pkt proc. w ciągu miesiąca! Zapewne z tego powodu szefowa rządu nie zgodziła się na debatę telewizyjną ze swoim oponentem.

– Media opisywały Corbyna jako polityka nieodpowiedzialnego, ale w trakcie kampanii wyborczej pokazał się od znacznie lepszej strony. May odwrotnie: zawiodła oczekiwania – mówi „Rz" Joe Twyman, dyrektor czołowej agencji badania opinii publicznej YouGov. I choć jego zdaniem zdobycie przez laburzystów samodzielnej większości „jest wysoce nieprawdopodobne", to już „wyraźnie większe są szanse na parlament, w którym żadne ugrupowanie nie jest w stanie samodzielnie utworzyć rządu". Wówczas Corbyn mógłby spróbować zbudować koalicję ze Szkocką Partią Narodową (SNP) i Liberalnymi Demokratami, być może przejmując fotel premiera.

Jak bardzo zmieniłoby to politykę Wielkiej Brytanii?

Lider Labour Party od zawsze był eurosceptykiem: głosował przeciw przystąpieniu kraju do Unii w 1975 r., a następnie sprzeciwiał się wszystkim kolejnym unijnym traktatom. Czy teraz powstrzymałby Brexit?

– W brytyjskiej polityce dziś nic nie jest niemożliwe, ale mimo wszystko ponowne referendum w sprawie członkostwa w Unii pozostaje mało prawdopodobne – mówi „Rz" Jonathan Portes, wykładowca ekonomii na uniwersytecie King's College w Londynie – Przebieg negocjacji z Unią mocno by się jednak zmienił, bo laburzyści chcą Brexitu w wersji soft, z pozostaniem kraju w jednolitym rynku i gwarancjami utrzymania obecnych praw dla obywateli UE mieszkających na Wyspach. Plan May jest o wiele bardziej ryzykowny, może nawet dojść do szybkiego zerwania rozmów, bo premier nie akceptuje sekwencji rozmów proponowanej przez Brukselę, a także rachunku za opuszczenie unijnych instytucji – dodaje Portes.

Większy zwrot czekałby kraj w sprawach bezpieczeństwa. Corbyn w przeszłości był przeciwnikiem NATO, uważał, że przyjęcie krajów Europy Środkowej do sojuszu „prawdopodobnie było błędem", tak bardzo sprzeciwiał się interwencji w Iraku, że wystąpił nawet o postawienie przed Trybunałem Stanu swojego poprzednika na czele Partii Pracy Tony'ego Blaira. Ostatnio jednak nieco złagodził stanowisko, uznając, że skoro NATO „musi istnieć", to przynajmniej niech „ograniczy swoją rolę". Rok temu jako przywódca Labour zgodził się, by nie było w jego ugrupowaniu dyscypliny głosowania, gdy w Izbie Gmin zapadała decyzja w sprawie zastąpienia uzbrojonych w głowice atomowe okrętów podwodnych Trident nowymi jednostkami. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się 140 deputowanych Partii Pracy, przeciw było 47, w tym sam Corbyn.

To jednak w polityce gospodarczej Labour szykuje największą rewolucję. Przyjęty w połowie maja manifest partii oznacza zerwanie z centrową polityką wylansowaną przez Blaira, która trzykrotnie zapewniła mu zwycięstwo wyborcze.

– Najbardziej niepokojąca w tym programie jest nacjonalizacja ważnych przedsiębiorstw – uważa profesor Portes. Chodzi m.in. o pocztę, część kolei i niektóre koncerny energetyczne.

Partia Pracy przewiduje także zasadniczą rozbudowę zabezpieczeń socjalnych, w tym rozwój programu budowy mieszkań dla najmniej zarabiających, większe wydatki na służbę zdrowia, narzucenie limitu opłat za energię, zniesienie czesnego pobieranego przez uniwersytety. Tylko to ostatnie kosztowałoby budżet państwa ponad 11 mld funtów rocznie, a łącznie wydatki na zabezpieczenia socjalne miałyby wzrosnąć o blisko 50 mld funtów rocznie. Tak wielkie obciążenie byłoby jednak pokryte dzięki znacznemu podniesieniu podatków. Zarabiający więcej niż 80 tys. funtów rocznie (32 tys. zł miesięcznie brutto) zostaliby objęci 45-proc. podatkiem dochodowym, a zarabiający powyżej 123 tys. funtów rocznie (49,2 tys. zł miesięcznie brutto) – 50-proc. Zdaniem autorów dokumentu ta podwyżka nie dotyczyłaby jednak 95 proc. Brytyjczyków. Jednocześnie podatek od zysku przedsiębiorstw wzrósłby z 19 do 26 proc., a wyjątkowo wysokie premie menedżerskie zostałyby objęte dodatkowym podatkiem, który musiałyby zapłacić firmy.

– Plan podniesienia podatków od osób postrzeganych jako bogate jest popularny, bo od wybuchu kryzysu finansowego różnice w dochodach bardzo się pogłębiły. Manifest Labour jest przy tym dość konkretny, podczas gdy podobny dokument torysów pozostaje bardzo ogólny, zasadniczo nie wykracza poza hasła typu „Brexit to Brexit" i dodatkowo zakładał cięcia w wydatkach socjalnych. Został przez to fatalnie przyjęty – uważa Jonathan Portes.

Zdaniem brytyjskich mediów laburzyści zdecydowali się na tak radykalny program, bo od 2010 r. nie byli w stanie odróżnić się od konserwatystów i wygrać wyborów. Zachętą był też dla nich niespodziewany sukces Berniego Sandersa. Bo choć przegrał w USA walkę o nominację demokratów w wyborach prezydenckich w ub.r., to przecież uzyskał niespodziewanie duże poparcie, w szczególności wśród młodych Amerykanów. ©?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: jedrzej.bielecki@rp.pl

Dla Theresy May to prawdziwy wyścig z czasem. Każdego dnia przewaga torysów nad Partią Pracy topnieje jak śnieg na słońcu, a głosowania już w czwartek. Opublikowany we wtorek sondaż dla programu „Good Morning Britain" daje konserwatystom 41,5 proc. głosów, ledwie o 1,1 pkt proc. więcej niż lewicy. A jeszcze na początku maja ta przewaga wynosiła 16 pkt proc. Co prawda wciąż 50 proc. Brytyjczyków uważa, że to May byłaby najlepszym premierem, a 36 proc. tak ocenia lidera Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, ale to i tak w przypadku tego ostatniego skok o 15 pkt proc. w ciągu miesiąca! Zapewne z tego powodu szefowa rządu nie zgodziła się na debatę telewizyjną ze swoim oponentem.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne