Tak uznał Sąd Okręgowy we Wrocławiu w wyroku z 28 kwietnia 2015 roku (I C 2214/13). Wyrok ma znaczenie nie tylko dla dewelopera, którego dotyczył, ale również dla nabywców wybudowanych przez niego mieszkań, gdyż to ich ostatecznie obciążają koszty inwestycji.
Była fabryka, są mieszkania
Na terenach poprzemysłowych należących do Skarbu Państwa spółka deweloperska budowała osiedle mieszkaniowe – cztery budynki wielorodzinne z garażami podziemnymi. Przed rozpoczęciem inwestycji uzyskała ostateczną decyzję zatwierdzającą projekt i udzielającą pozwolenia na budowę. Ani projekt budowlany, ani decyzja o pozwoleniu na budowę nie przewidywały budowy żadnego lokalu użytkowego.
Budowa miała być prowadzona etapami. Jeden z budynków został już nawet zasiedlony po uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie. Powstały też drogi, ciągi piesze, plac zabaw, dojazdy, śmietniki, instalacje i przyłącza. Trwała natomiast budowa kolejnych budynków, a równolegle podpisywano umowy zobowiązujące do przeniesienia własności lokali, które mają w nich być wyodrębnione.
Zdaniem dewelopera doszło już jednak do trwałej zmiany przeznaczenia nieruchomości. A to uzasadnia obniżenie stawki opłaty rocznej z tytułu użytkowania nieruchomości z 3 proc. (taka stawka obowiązuje dla gruntów wykorzystywanych pod działalność gospodarczą) do stawki 1 proc. przewidzianej dla nieruchomości przeznaczonej na cele mieszkaniowe.
Właściciel gruntu nie zgodził się jednak na obniżkę. Argumentował, że w dacie skierowania żądania nieruchomość nie była wykorzystywana na cele mieszkaniowe, bo inwestycja polegająca na budowie budynku mieszkalnego nie została zakończona. Faktyczne wykorzystanie nieruchomości na cele mieszkaniowe następuje dopiero po zasiedleniu budynku, co możliwe jest po wydaniu decyzji udzielającej pozwolenia na użytkowanie. Tymczasem nie jest pewne, czy prowadzona jeszcze inwestycja nie zostanie ostatecznie zrealizowana jako inwestycja o charakterze usługowo-mieszkaniowym i czy w ogóle zostanie zrealizowana.