Tomasz P. Terlikowski: Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce

Coraz częstsze będą sytuacje, że w jednej parafii zachowana zostanie spowiedź indywidualna, nie będą błogosławione związki homoseksualne, a inaczej w sąsiedniej parafii. Prawdopodobnie katolicy samodzielnie zdecydują, z którą parafią chcą się utożsamiać – mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Publikacja: 31.01.2020 17:00

Tomasz P. Terlikowski: Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce

Foto: AdobeStock

Plus Minus: Czy współczesne skandale seksualne w Kościele katolickim są wydarzeniem na miarę reformacji sprzed pięciuset lat?

Zdecydowanie tak. Chodzi głównie o ich dramatyczne i długofalowe konsekwencje. Tak twierdził między innymi wybitny amerykański socjolog katolicki, ksiądz profesor Andrew Greeley, który w wielu swoich publikacjach ostrzegał przed tą tragedią już w latach 80. XX wieku. Mówił wówczas, że negatywne skutki dramatu pedofilii klerykalnej, czyli wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych kardynałów, biskupów, księży czy zakonników, będą tak wielkie jak konsekwencje reformacji Marcina Lutra w XVI wieku. Dlatego można dzisiaj powiedzieć, że rzeczywiście dokonuje się na naszych oczach rewolucja w Kościele katolickim. Reformacja jest oczywiście pewną metaforą, skrótem myślowym, ale można używać tego określenia, żeby wyrazić głębię zachodzących zmian. Jednym z wymiarów tych rewolucyjnych procesów jest oczywiście dramat pedofilii klerykalnej, ponieważ ten skandal odsłonił m.in. niewydolność instytucji kościelnych.

Dlaczego?

Procedury, normy prawne, instytucje funkcjonujące w Kościele od dwóch tysięcy lat – stworzone w starożytności, wzmocnione i ugruntowane w wiekach średnich, reformowane w epoce oświecenia oraz w czasach współczesnych – dzisiaj, w sytuacji mierzenia się z pedofilią, niestety, okazały się niewystarczające. Ta bolesna sytuacja rodzi wiele trudnych pytań. Co dalej z Kościołem? Czy jest możliwa reforma instytucji kościelnych? Jaki będzie Kościół po przezwyciężeniu dramatu pedofilii klerykalnej?

Obecnie nie ma Lutra, nie ma jednej osoby, która by ogniskowała na sobie emocje związane z tymi wydarzeniami.

Owszem, nie ma jednego lidera, nie ma spisanych postulatów tej rewolucji. Nie ma współczesnego symbolicznego odpowiednika słynnych tez Marcina Lutra z 1517 roku. Ale jeśli dobrze się przyjrzymy obecnej sytuacji, to zobaczymy zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne czynniki prowadzące do głębokich zmian w ogólnoświatowej wspólnocie katolickiej. Czynnikiem wewnętrznym jest pontyfikat papieża Franciszka i bardzo jasno formułowane jego propozycje dotyczące reformy Kościoła, które idą bardzo, bardzo daleko. Z kolei czynniki zewnętrzne to między innymi presja opinii publicznej, gdy chodzi o skutki dramatu pedofilii klerykalnej. Bardzo wyraźnie widać to na przykład w Australii, gdzie jednym z żądań stawianych Kościołowi katolickiemu jest zniesienie tajemnicy spowiedzi. To wszystko sprawia, że na naszych oczach powoli odchodzi do lamusa historii tradycyjna wizja Kościoła, a rodzi się powoli jakaś nowa jego forma. Nie do końca jeszcze wiemy jaka.

To jest może kluczowe pytanie. To, że żyjemy w czasach przełomu, także w Kościele, to nie jest nowa teza. Można też postawić takie pytanie: stara reformacja w XVI wieku ukształtowała nowe wyznania chrześcijańskie, a w tej chwili można odnieść wrażenie, że raczej nowych wyznań nie będzie, a procesy, o jakich mówimy, doprowadzą raczej do sekularyzacji czy laicyzacji.

Nie do końca zgodzę się z takim stwierdzeniem. Trzeba zachować perspektywę globalną. Jeśli patrzymy na cały świat na początku XXI wieku, to wcale nie dominuje sekularyzacja, ale desekularyzacja, czyli ożywienie religijne, wiosna religii, nazywana przez niektórych naukowców „powrotem bogów". O desekularyzacji jako procesie odwrotnym w stosunku do sekularyzacji mówił już w latach 90. XX wieku znany amerykański filozof religii Peter Berger. Mamy dzisiaj na świecie 7,5 miliarda mieszkańców. Postępujący proces sekularyzacji dotyczy głównie Europy, Australii, Ameryki Północnej – to około miliarda ludzi. Reszta ludności świata, czyli ponad sześć miliardów, żyje w społeczeństwach, w których mamy dzisiaj do czynienia z procesem desekularyzacji. W Azji, Afryce, Ameryce Południowej znakomita większość ludzi jest przywiązana do różnych religii, wzrasta jej społeczna funkcja. Obecnie wielkie projekty geopolityczne Chin, Rosji, Indii, Brazylii czy krajów muzułmańskich uwzględniają rolę, jaką odgrywa religia w życiu publicznym. Czy w tym zmieniającym się świecie, sekularyzacji i desekularyzacji, przetrwa katolicyzm jako odrębna forma religijna? Trudno powiedzieć.

Tyle że to nie jest pytanie, czy przetrwa instytucja, bo ta ma na tyle silne struktury, że przetrwa, tylko pytanie, co będzie treścią tej instytucji.

Dokładnie tak. Jaka będzie doktryna katolicka? Jak katolicy będą rozumieć prawdy wiary i moralności? Dzisiaj coraz częściej zwycięża zasada dynamicznej interpretacji depozytu wiary bądź podporządkowania doktryny religijnej praktyce duszpasterskiej. To jest część głębokiej reformy papieża Franciszka. Wprowadzenie tych zasad w dłuższej perspektywie może doprowadzić do bardzo daleko idących zmian, gdy chodzi o rozumienie prawd wiary i moralności wśród katolików żyjących w różnych krajach, na różnych kontynentach. Procesy, które obecnie obserwujemy, będą prowadzić do fragmentaryzacji Kościoła katolickiego, będą rodzić nowe, często odmienne rozumienie istoty orędzia chrześcijańskiego.

Będziemy obserwować proces anglikanizacji, to znaczy, że w różnych miejscach na świecie katolicy będą wierzyć trochę albo radykalnie inaczej?

Taką różnorodność doktrynalną mamy częściowo w Kościele katolickim już od ponad pięćdziesięciu lat. Wystarczy porównać katolicyzm niemiecki z katolicyzmem w naszym kraju. W wielu kwestiach, gdy chodzi o rozumienie prawd wiary i moralności, to są dość odmienne formy życia religijnego. Można podać przykład traktowania sakramentu spowiedzi indywidualnej, rozumienia grzechu, udzielania komunii świętej protestantom, nie mówiąc już o poważnych różnicach w etyce seksualnej. Te głębokie różnice doktrynalne właściwie nie budzą żadnego sprzeciwu na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Katolicy w Polsce oraz w Niemczech zasadniczo pogodzili się z tym, że inaczej rozumieją niektóre prawdy wiary i moralności. (...)

Na czym więc polega nowość obecnego procesu?

Na tym, że zjawiska, które przez lata były ukryte, dzisiaj stają się jawne. Niezwykle wyraźnie mówią o tym biskupi niemieccy, którzy na początku 2019 roku podjęli decyzję, aby w ramach decentralizacji Kościoła katolickiego, o której mówi papież Franciszek, Niemcy poszły tzw. drogą synodalną, określając samodzielnie rozumienie niektórych prawd wiary i moralności. W istocie chodzi o to, że w pewnym sensie Rzym zgodził się na taką różnorodność w interpretacji depozytu wiary. Niemcy ustalili konkretne cele, co trzeba przegłosować, co trzeba przedyskutować, a te zmiany dotyczą rozumienia doktryny chrześcijańskiej. Na naszych oczach zachodzi więc proces jawnego różnicowania się Kościoła katolickiego. Dzisiaj trudno powiedzieć, w jaki sposób będzie funkcjonować w przyszłości Kościół zdecentralizowany, jak daleko zajdzie ta korekta rozumienia prawd wiary i moralności i jak wielkie będą różnice między poszczególnymi krajami.

Odpowiedź na to pytanie jest w pewnym sensie znana, bo podobną drogę, jaką chce iść obecnie Kościół katolicki w Niemczech, przeszli już niemieccy starokatolicy, którzy ostatecznie zaakceptowali i interkomunię, i antykoncepcję, i kapłaństwo kobiet.

Decentralizacja Kościoła katolickiego jest jednym z priorytetów papieża Franciszka. W adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium" z 2013 roku, która stanowi dokument programowy tego pontyfikatu, znajdują się następujące słowa: „Nie uważam także, że należy oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata. Nie jest rzeczą stosowną, żeby Papież zastępował lokalne Episkopaty w rozeznaniu wszystkich problemów wyłaniających się na ich terytoriach. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej »decentralizacji«" (nr 16). Warto zauważyć, że problem decentralizacji i synodalizacji stanowi przedmiot sporów religijnych m.in. w Niemczech oraz w Stanach Zjednoczonych. Katolicy liberalni są za, konserwatywni przeciw.

Może dojść do schizmy?

Ukryta schizma istnieje od wielu dziesięcioleci. W przyszłości są możliwe dwa rozwiązania. Pierwsze, że będzie zachowana jedność, nie dojdzie do schizmy, ale będzie zgoda na różnorodność doktrynalną. To będzie swego rodzaju anglikanizacja Kościoła katolickiego. Drugi wariant to realna schizma, czyli formalny podział Kościoła. Nie ma trzeciej drogi, ponieważ nie widzę racjonalnych przesłanek, które by mi mówiły, że ktokolwiek może w tych sprawach zmienić zdanie.

Decentralizacja obejmuje nie tylko przestrzeń geograficzną, bo trzeba powiedzieć, że ten spór dotyczy bardzo często jednego Kościoła lokalnego. Mówiłeś o Stanach Zjednoczonych i o Niemczech, w gruncie rzeczy tam już od wielu lat istnieją dwa Kościoły. Żartobliwie mówi się, że konserwatywnych katolików więcej łączy z konserwatywnymi protestantami niż z liberalnymi katolikami.

Niestety, takie są fakty. Proces głębokiego pęknięcia doktrynalnego w Kościele rozpoczął się po Soborze Watykańskim II, czyli pod koniec lat 60. XX wieku, a dzisiaj widzimy jego skutki. Ten proces wcześniej ukrytej, a dzisiaj już otwartej, jawnej decentralizacji doprowadził do ukształtowania się różnych modeli katolicyzmu. Przez dziesięciolecia trochę chowaliśmy głowę w piasek, udając, że to się nie dzieje, że to nas nie dotyczy, że tego nie ma, że to minie. Ale te zmiany ugruntowały się także na poziomie mentalnym, światopoglądowym, i mają charakter trwały. W związku z tym decentralizacja, synodalizacja, gdy chodzi o rozumienie prawd wiary i moralności, będzie postępować, nie tylko jeżeli chodzi o poszczególne państwa, ale także w obrębie poszczególnych krajów, między poszczególnymi diecezjami, między poszczególnymi parafiami. Coraz częstsze będą sytuacje, że w jednej parafii będzie na przykład zachowana spowiedź indywidualna, nie będzie udzielana komunia święta protestantom i nie będą błogosławione związki homoseksualne, a w sąsiedniej parafii będzie zupełnie inaczej. Prawdopodobnie katolicy będą samodzielnie decydować o tym, z którą parafią chcą się utożsamiać.

Będzie Kościół wysoki, szeroki i niski, by posłużyć się terminami z Kościoła anglikańskiego?

Tak już jest między innymi w Kościele katolickim amerykańskim, a dzisiaj nie widać na niebie żadnych znaków, które by nam pokazywały, że ten proces postępującej decentralizacji będzie zatrzymany w najbliższych latach. Mocnym sygnałem potwierdzającym dokonującą się rewolucję będzie rzymski synod biskupów dotyczący Amazonii. Jedną z kluczowych kwestii tego zgromadzenia w Rzymie w październiku 2019 roku będzie udzielanie święceń kapłańskich tzw. mężczyznom wypróbowanym, czyli viri probati. Chodzi na razie o miękkie odejście od zasady obowiązkowego celibatu, czyli bezżenności księży katolickich obrządku łacińskiego. Niektórzy biskupi i teolodzy katoliccy postulują zniesienie obowiązkowego celibatu nie tylko w Amazonii, ale i w całym Kościele katolickim. Ogromne zmiany dokonują się na naszych oczach. To one nam pokazują rzeczywiście różne oblicza „nowej reformacji", z którą mamy obecnie do czynienia.

Czego możemy się spodziewać w najbliższych latach?

Wszystko wskazuje na to, że reforma Kościoła katolickiego rozpocznie się od nowego rozumienia papiestwa i będzie szła w dół, będzie dotyczyła rozumienia biskupstwa, kapłaństwa, sakramentów, władzy, polityki personalnej, finansów, kompetencji liderów świeckich, modelu funkcjonowania parafii itd. Arcybiskup Victor Manuel Fernández, hierarcha argentyński, prawa ręka papieża Franciszka, nazywany często teologiem papieża, udzielił w 2018 roku wywiadu jednemu z tygodników argentyńskich, w którym podsumował pięciolecie pontyfikatu Franciszka. W tym wywiadzie padło bardzo ciekawe, mocne zdanie dotyczące istoty rewolucji obecnego pontyfikatu. Arcybiskup Fernández stwierdził, że najgłębszą rewolucją papieża Franciszka jest demitologizacja papiestwa. To są bardzo mocne słowa.

Czym jest demitologizacja papiestwa?

To proces, w którym ta instytucja staje się mniej boska, a bardziej ludzka, mniej sakralna, bardziej dopasowana do świata współczesnego, odarta z wielu elementów, które przez stulecia połączyły się z papiestwem w sensie władzy czy polityki. Symbolicznym gestem demitologizacji papiestwa jest obecnie pusty Pałac Apostolski. Ten symbol ma wielkie znaczenie. Papież Franciszek nie mieszka w Pałacu Apostolskim, który od wielu stuleci stanowił tradycyjną siedzibę papieży. Papież Franciszek mieszka w Domu św. Marty wraz z innymi gośćmi, pielgrzymami i pracownikami Watykanu. Wydaje się, że tym wymownym gestem Franciszek, w ramach demitologizacji papiestwa, pokazuje światu nowe oblicze biskupa Rzymu.

W istocie jednak proces ten rozpoczął wcale nie Franciszek, ale Benedykt XVI, gdy zrezygnował z posługi.

Dokładnie tak. Metaforycznie można powiedzieć, że przez swoją abdykację w 2013 roku papież Benedykt XVI przeniósł papiestwo ze starożytności i wieków średnich w nowożytność, czyniąc tę instytucję bardziej ludzką, podobną do wielu innych demokratycznych instytucji świata nowożytnego.

To jak będzie wyglądać to nowe papiestwo?

Tego dziś nikt, łącznie z papieżem Franciszkiem, nie wie. Dopiero najbliższe lata czy dziesięciolecia pokażą, w jaki sposób zostanie wypracowana nowa wizja papiestwa, nowe rozumienie urzędu biskupa Rzymu. To jest jedno z najtrudniejszych pytań, ponieważ do tej zreformowanej wizji papiestwa trzeba będzie dopasować nowe rozumienie roli kardynałów, biskupów, księży itd. (...) To jest być może najtrudniejsza reforma z tych wszystkich, jakie dokonały się w całej historii dwóch tysięcy lat dziejów Kościoła katolickiego.

Dlaczego?

Bo od tego, jak będzie wyglądało to nowe papiestwo, zależy m.in. sposób wyboru następcy św. Piotra czy określenie zakresu kompetencji biskupów. Jest też pytanie o relacje między papieżem a biskupami, między Rzymem a Kościołami lokalnymi, i wreszcie jest pytanie o sakrament kapłaństwa. Na czym będzie polegać jego demitologizacja? W jaki sposób zostanie rozwiązany problem klerykalizmu? To wszystko prowadzi nas do pytania o przyszłość katolicyzmu jako odrębnej formy religijnej. Specyficzną cechą katolicyzmu od dwóch tysięcy lat są sakramenty. Rozumienie mszy świętej, chrztu, małżeństwa, kapłaństwa odróżniało katolików od wielu innych Kościołów chrześcijańskich. Jeśli zmienimy rozumienie mszy świętej, jeśli zmienimy interpretację obecności Jezusa Chrystusa w sakramencie Eucharystii, jeśli dopasujemy to rozumienie do Kościołów protestanckich, jeśli zmienimy wizję kapłaństwa, to co nam zostanie?

Czy katolicyzm będzie jeszcze katolicyzmem? Czy Kościół katolicki zachowa swoją specyfikę?

To są pytania najtrudniejsze. Wiadomo, że te zmiany nie nastąpią szybko. O te kwestie będziemy się bardzo brutalnie spierać, ponieważ to jest pytanie o być albo nie być Kościoła katolickiego. W tej walce będą się ścierać ze sobą zasadniczo dwa obozy. Jeden z nich – nazwijmy go umownie konserwatywnym – chciałby zachować tradycyjne rozumienie prawd wiary i moralności. Drugi – nazwijmy go umownie liberalnym – dąży do dopasowania katolicyzmu do współczesności, a niektórzy liberalni katolicy postulują wręcz tzw. dekonfesjonalizację chrześcijaństwa, czyli odejście od tych starych podziałów na poszczególne wyznania, żeby ostatecznie stworzyć chrześcijaństwo uniwersalne, ponaddenominacyjne, zjednoczone, w którym każdy chrześcijanin troszczy się o osobistą więź z Jezusem Chrystusem i samodzielnie rozeznaje znaczenie prawd wiary i moralności. Dekonfesjonalizacja to śmierć Kościoła katolickiego w dotychczasowej formie.

Chciałbym powrócić do pytania o specyfikę kapłaństwa. Można odnieść wrażenie, że dyskusja wokół tego problemu, trwająca w latach 60., 70. i 80. ubiegłego wieku na Zachodzie, która w Polsce wydawała się zakończona dokumentami Jana Pawła II, tak naprawdę wraca w nowej odsłonie. Czy ta dzisiejsza dyskusja nie jest ostrzejsza od tej poprzedniej, bo już z oficjalnym poparciem Rzymu?

Można odnieść wrażenie, że w pewnym sensie mamy teraz etap dokończenia tej rewolucji, która była postulowana w latach 60. czy 70. XX wieku. Dzisiaj główną lokomotywą intelektualną zmian, które dokonują się w Kościele, jest pewien nurt teologii niemieckiej. Egzemplifikacją tego zjawiska jest kardynał Walter Kasper. Istotę tej rewolucji bardzo trafnie wyraził kilka lat temu włoski kardynał Carlo Maria Martini. Twierdził on, że Kościół katolicki jest spóźniony w stosunku do współczesności o dwieście lat. Jego zdaniem trzeba to opóźnienie nadrobić, dopasowując w wielu kwestiach katolicyzm do tego, co się w świecie zmieniło po epoce oświecenia. Szczególnie chodzi o rozumienie moralności, religii, sakramentów itp. (...) Można powiedzieć, że obecnie dla wielu kardynałów, arcybiskupów, biskupów, księży, teologów głównym zadaniem jest właśnie dopasowanie Kościoła katolickiego do czasów współczesnych. 

Tomasz P. Terlikowski jest filozofem i publicystą specjalizującym się w tematyce religijnej. Ks. prof. Andrzej Kobyliński jest etykiem, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Książka Tomasza P. Terlikowskiego „Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce" ukaże się za tydzień nakładem wydawnictwa Fronda. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Plus Minus: Czy współczesne skandale seksualne w Kościele katolickim są wydarzeniem na miarę reformacji sprzed pięciuset lat?

Zdecydowanie tak. Chodzi głównie o ich dramatyczne i długofalowe konsekwencje. Tak twierdził między innymi wybitny amerykański socjolog katolicki, ksiądz profesor Andrew Greeley, który w wielu swoich publikacjach ostrzegał przed tą tragedią już w latach 80. XX wieku. Mówił wówczas, że negatywne skutki dramatu pedofilii klerykalnej, czyli wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych kardynałów, biskupów, księży czy zakonników, będą tak wielkie jak konsekwencje reformacji Marcina Lutra w XVI wieku. Dlatego można dzisiaj powiedzieć, że rzeczywiście dokonuje się na naszych oczach rewolucja w Kościele katolickim. Reformacja jest oczywiście pewną metaforą, skrótem myślowym, ale można używać tego określenia, żeby wyrazić głębię zachodzących zmian. Jednym z wymiarów tych rewolucyjnych procesów jest oczywiście dramat pedofilii klerykalnej, ponieważ ten skandal odsłonił m.in. niewydolność instytucji kościelnych.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków