Chodzi o zapowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, która padła podczas konwencji programowej partii 7 września, że do 2023 r. wynagrodzenie minimalne ma osiągnąć pułap 4000 zł, czyli niewiele niższy, niż obecne przeciętne wynagrodzenie w gospodarce.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wydał stanowisko w tej sprawie. ZPP krytycznie ocenia samą instytucję płacy minimalnej i jest przeciwne odgórnemu narzucaniu przez państwo ceny pracy. Zdaniem ZPP, jeśli jednak z przyczyn politycznych wynagrodzenie minimalne musi istnieć, to jego coroczne korekty powinny być dokonywane w sposób przewidywalny, odpowiedzialny i skorelowany ze wzrostem produktywności.
Związek przypomina, że w 2019 roku minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2250 zł. PiS proponuje, by w 2020 r. wzrosło do 2600 zł, a następnie do 3000 zł w roku 2021 i 4000 zł w roku 2023.
A gdzie miejsce na dialog
Pracodawcy są zdumieni skalą proponowanej podwyżki już na rok 2020, gdyż zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami po pracach Rady Dialogu Społecznego, pensja minimalna na 2020 roku miała wynosić 2450 zł (podwyżka o 200 zł względem roku 2019). Było to kompromisowe rozwiązanie między propozycją strony związkowej (2520 zł) i pracodawców (2387 zł). Kilka dni przed sobotnią konwencją pojawiły się pierwsze informacje, że wysokość planowanego wynagrodzenia minimalnego może jeszcze wzrosnąć. Mówiło się o podwyżce o 50 zł do pułapu 2500 zł – bardzo zbliżonego do propozycji reprezentatywnych organizacji związkowych. Rządzący zapowiedzieli jednak ostatecznie wzrost o 150 zł.
"Tym samym, rząd po raz pierwszy „wyprzedził" oczekiwania strony związkowej. Nieaktualny staje się zatem dotychczasowy model, w ramach którego rząd niejako godził oczekiwania dwóch stron społecznych uczestniczących w ustalaniu wysokości minimalnego wynagrodzenia. „Przelicytowując" stronę związkową, rząd w zasadzie zmienił rolę pełnioną w ramach negocjacji odbywających się na forum Rady Dialogu Społecznego" - uważa ZPP.