Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że największe dysproporcje wysokości zarobków są w grupie wiekowej 35–44 lat, czyli w okresie największej aktywności zawodowej. W tym przedziale wiekowym kobiety zarabiają średnio tylko 77 proc. tego co mężczyźni. Co ciekawe, różnice w zarobkach zależą też od województwa. Największe są w śląskim, dolnośląskim, mazowieckim i wielkopolskim. Najbardziej zbliżone do siebie zarobki mają zaś kobiety i mężczyźni pracujący w województwie podlaskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim i kujawsko-pomorskim.

Jak się okazuje, te różnice w zarobkach nie muszą oznaczać gorszego traktowania kobiet w poszczególnych firmach.

– Pracodawcy bardzo uważają, by zatrudnieni na tym samym stanowisku kobieta i mężczyzna nie mieli różnych zarobków, bo byłaby to jawna dyskryminacja. Dlatego nie spotyka się takich przypadków – mówi dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny, partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy. – Część firm ma natomiast inny problem: jest to po prostu bałagan w wysokości wynagrodzeń spowodowany momentem zatrudnienia. Osoby z dłuższym stażem mają zwykle niższe zarobki, bo były zatrudniane z niższą pensją. Te różnice nie zależą jednak od płci.

Zdaniem mec. Dörre różnice w zarobkach często powstają już na etapie naboru kandydatów do pracy. Kobiety po prostu nie podejmują się niektórych zajęć, np. technicznych, które z założenia są dedykowane wyłącznie mężczyznom.

– Najlepszym tego przykładem jest województwo śląskie, gdzie wysokie pensje górników zawyżają średnią – dodaje dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego. – Nie zmienia to jednak faktu, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn, co fatalnie odbije się na wysokości ich świadczeń emerytalnych. Biorąc pod uwagę, że kobiety będą wcześniej przechodziły na emeryturę, ich świadczenia będą jeszcze niższe. Trzeba zatem szybko znaleźć rozwiązanie tego problemu.