Kiedy cena cudów nie czyni

Spowolnienie na rynku mieszkaniowym jest nieuchronne i nienegocjowalne.

Publikacja: 10.01.2019 18:15

Kiedy cena cudów nie czyni

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski

W inwestowanie na rynku nieruchomości 40-letni dziś menedżer wysokiego szczebla światowej korporacji rozpoczął jakieś dziesięć lat temu. W ciągu dekady wraz z żoną dorobił się (częściowo na kredyt) 500 metrów kwadratowych mieszkań i domów. Rodzina z dwójką dzieci zajmuje 200 metrów, resztę wynajmuje.

Wszystkie nieruchomości znajdują się w stolicy. Teraz przyszedł czas na mniejsze miasta, gdzie inwestorzy – wciąż pracujący zawodowo – zamierzają szukać okazji. Zamiast kolejnego lokalu w stolicy wolą kupić dwa w małopolskim albo podkarpackim miasteczku, gdzie na metr mieszkania wystarczy 2,5–3 tys. zł.

Pomysł nie wydaje się zły. Ale sama niska cena to nie wszystko. Jeśli w miejscowości lub na jej przedmieściach nie ma dużego zakładu pracy, uczelni, a młodzi uciekają do większych miast, inwestycja jest bardzo ryzykowna. Dużo bezpieczniejszy jest zakup lokalu w dużym mieście. I to wcale nie musi być superdrogie centrum, ale dużo tańsze obrzeża, gdzie mieszkań na wynajem szukają młode rodziny na dorobku, robotnicy i studenci liczący każdy grosz. Jak pisaliśmy niedawno na łamach „Rzeczpospolitej", publikując ranking platformy Rentier.io, na warszawskiej Białołęce można zarobić więcej niż w Śródmieściu.

Rynek nieruchomości wciąż kwitnie. Najlepsze lokale znikają z oferty błyskawicznie. Ale hossa nie może trwać w nieskończoność. Miniony rok deweloperzy zamknęli bardzo dobrymi, ale już nie rekordowymi, wynikami sprzedaży. Wiele spółek spuszcza z tonu, wycofując się z zapowiedzi sprzedaży 3 czy 4 tys. mieszkań.

Dom Development w 2018 roku sprzedał 3,6 tys. lokali. Dużo, ale o 9,4 proc. mniej niż w rekordowym 2017 roku. Atal zanotował 13,2-proc. spadek, Vantage Development – 20,3-proc., LC Corp – 15,7-proc.

Spowolnienie jest nieuchronne i nienegocjowalne. Nadejdzie prędzej czy później. A wraz z nim pojawi się pewnie więcej okazji niż zazwyczaj. Firmy będą bardziej skłonne do ustępstw. Dziś na jakieś specjalne traktowanie nie mogą liczyć nawet kupujący mieszkania w pakietach. Deweloperom bardziej opłaca się sprzedawać lokale pojedynczo po katalogowej cenie, niż dać duży rabat nabywcy kilku mieszkań.

Jednak za chwilę role mogą się odwrócić. Przewagę zyskają kupujący. Przed nami bardzo ciekawy rok.

W inwestowanie na rynku nieruchomości 40-letni dziś menedżer wysokiego szczebla światowej korporacji rozpoczął jakieś dziesięć lat temu. W ciągu dekady wraz z żoną dorobił się (częściowo na kredyt) 500 metrów kwadratowych mieszkań i domów. Rodzina z dwójką dzieci zajmuje 200 metrów, resztę wynajmuje.

Wszystkie nieruchomości znajdują się w stolicy. Teraz przyszedł czas na mniejsze miasta, gdzie inwestorzy – wciąż pracujący zawodowo – zamierzają szukać okazji. Zamiast kolejnego lokalu w stolicy wolą kupić dwa w małopolskim albo podkarpackim miasteczku, gdzie na metr mieszkania wystarczy 2,5–3 tys. zł.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu