W lutym wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe była niższa rok do roku o 37,6 proc.

Zdaniem Waldemara Rogowskiego, głównego analityka Grupy BIK, to, że indeks rośnie, nie oznacza jeszcze ożywienia popytu na rynku kredytów mieszkaniowych, tylko raczej pokazuje to stabilizację popytu na niskim poziomie. Symptomem poprawy będzie dopiero dodatni odczyt indeksu.

- Obecnie na popyt na kredyty mieszkaniowe mają wpływ dwa przeciwstawne zjawiska: wzrost zdolności kredytowej (czynnik pozytywny) i możliwe wstrzymywanie się przed zaciągnięciem kredytu do momentu uruchomienia rządowego programu Kredyt na 2 proc. (czynnik negatywny), w kolejnych miesiącach sytuacja będzie bardzo dynamiczna – skomentował Rogowski. - Widać pewne „światełko w tunelu”. W lutym w porównaniu do stycznia br. było bowiem więcej osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy. Jest to efekt rosnącej zdolności kredytowej, która w lutym dostała dodatkowego dużego „wspomagacza”. Była nim ogłoszona 7 lutego br. zmiana podejścia UKNF do szacowania wysokości bufora dotyczącego ryzyka stopy procentowej. Czynnikiem, który w najbliższym okresie może negatywnie wpłynąć na popyt na kredyty mieszkaniowe jest paradoksalnie planowany nowy rządowy program wsparcia nabywania mieszkań na kredyt z oprocentowaniem 2 proc. Część osób może bowiem wstrzymać się z decyzjami zakupowymi i sięganiem po kredyt do momentu uruchomienia programu. Natomiast po jego uruchomieniu może być to kolejny impuls pozytywnie oddziałujący na wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe – zaznaczył.

Zdaniem Bartosza Turka, głównego analityka HRE Investments, dane BIK za luty są dobre, trudno nie doceniać trwającej od miesięcy poprawy wyników, a tym bardziej sporego wzrostu popytu na kredyty w lutym, niemniej ale wciąż jest gorzej niż przed rokiem i za wcześnie, aby obwieścić zmianę trendu na rynku kredytowym.

- Pozytywne zmiany mają duże szanse na kontynuację. Oprocentowanie kredytów mieszkaniowych spadło już z listopadowych szczytów i jeśli wierzyć prognozom, to z każdym miesiącem jesteśmy coraz bliżej decyzji o obniżaniu stóp procentowych w Polsce. Do tego w lutym KNF ponownie pozwoliła bankom na ułatwienie dostępu do kredytów mieszkaniowych w przypadku długów z okresowo stałym oprocentowaniem. Chodzi o obniżenie o połowę minimalnego bufora na podwyżki stóp procentowych. Wdrożenie nowych zaleceń przez banki może podnieść zdolność kredytową o około 20%. To mniej więcej tyle, o ile w ostatnich miesiącach zdolność kredytowa wzrosła ze względu na spadek oprocentowania, wzrost wynagrodzeń i wzmożoną konkurencję między bankami – wskazał Turek. - Warto przy tym pamiętać, że trudny dostęp do kredytów spowodował, ze przez ostatnie miesiące wiele osób było zmuszonych od odłożenia na przyszłość decyzji o zakupie lub zamianie nieruchomości. Skalę tego popytu odroczonego można dziś szacować na około 80-100 tysięcy. Aż tyle kredytów nie zostało w ostatnich miesiącach udzielonych przez zakręcenie kurków z kredytami. Dziś, gdy kurki te zdają się być odkręcane, wiele osób może skorzystać z okazji i zdecydować się w końcu na realizację marzeń o własnym „M”. Nie sposób nie wspomnieć też o działaniach rządu, które już dziś wpływają na popyt na mieszkania. Z jednej strony mamy przecież do czynienia ze straszeniem nowymi podatkami czy nawet zakazem zakupu mieszkań dla zamożnych. Z drugiej strony lada moment (już z początkiem lipca) wprowadzony ma zostać program tanich kredytów dla osób kupujących pierwszą w życiu nieruchomość. To już dziś powoduje większy ruch na rynku mieszkaniowym. Ci, którzy mogą sobie pozwolić na zakup mieszkania, nierzadko chcą zrobić to teraz, gdy oferta nie została jeszcze aż tak przebrana, a ceny nie wzrosły w wyniku znaczącego odkręcenia kurków z kredytami – podsumował.