Wszystko wskazuje, że tegoroczna epidemia grypy dopiero się rozkręca. W ciągu półtora miesiąca od początku tego roku przybyło 1,2 mln chorych. Dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wskazują, że w tym sezonie grypowym (rozpoczętym we wrześniu 2017 r.) zostało zdiagnozowanych już 3 mln chorych. Nawet drugie tyle osób może chodzić do pracy pomimo choroby i przekazywać zarazki współpracownikom. Takie zjawisko jest znane jako tzw. prezenteizm. Firma konsultingowa EY w raporcie „Grypa i jej koszty" oszacowała, że obecność chorego w pracy kosztuje firmy około 280 mln zł rocznie.
Brakuje przepisów
Okazuje się, że w przepisach brakuje wyraźnej podstawy do tego, aby odesłać takiego pracownika do domu, aby się wykurował i nie zarażał pozostałych.
– Pracodawca może go wysłać na badanie kontrolne albo nawet nakazać mu opuszczenie miejsca pracy, gdy jednak ten się uprze, że nie pójdzie do lekarza, bo to nie grypa, tylko alergia, szef nie będzie miał jak tego zweryfikować i od razu odsunąć go od pracy – zauważa Grzegorz Ruszczyk, radca prawny, partner w kancelarii Raczkowski Paruch. – W przepisach brakuje bowiem regulacji, która wprost pozwalałaby odsunąć takiego pracownika od stanowiska. Weryfikacji stanu zdrowia zatrudnionych nie można także uznać za obowiązek pracodawcy. Przedsiębiorcy nie są bowiem lekarzami i nie są w stanie postawić diagnozy. System jest tak skonstruowany, że zakłada rozsądek zatrudnionych i że gdy są chorzy, to skorzystają ze zwolnienia lekarskiego.
Potwierdza to mec. Adrian Prusik, radca prawny z kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
– Nie można zmusić chorego pracownika do pójścia do lekarza, dlatego przydałoby się doprecyzowanie przepisów – zauważa. – Moim zdaniem pracodawca ma jednak prawo i obowiązek odesłać chorego do domu, bo musi zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy innym zatrudnionym.