Krzysztof Sz. swoją działalność oszukańczą rozpoczął od funduszu Bavaria First Investment zarejestrowanego w Wielkiej Brytanii. Swoich pierwszych klientów zwabił perspektywą niebotycznych zysków – obiecywał nawet zwrot z kapitału na poziomie 50 proc. Tak atrakcyjnej oferty nie znajdzie się w żadnym banku, stąd do biura oszusta w Warszawie przychodziło coraz więcej zainteresowanych. Podejrzliwi pytali, jak to możliwe, że mogą osiągnąć tak wysokie zyski. Mężczyzna tłumaczył, że jest to brytyjska spółka i środki są inwestowane za granicą. Przekonywał, że są one nawet zwolnione z podatku Belki.

W ten sposób zaczęła się ogromna piramida finansowa, tworzona przede wszystkim pocztą pantoflową – znajomi polecali „niezwykły fundusz” kolejnym znajomym, którzy wciągali w nią następne osoby... Ci pierwsi otrzymywali wysokie odsetki od włożonego kapitału, które w rzeczywistości były finansowane wpłatami kolejnych oszukanych klientów. Po kilku latach firma zgromadziła na koncie już miliony złotych.

W końcu wypłaty się jednak skończyły, a Krzysztof Sz. zupełnie zniknął – przestał odbierać telefony, zamknął swoje biuro w stolicy. Liczba poszkodowanych, którzy zgłaszali sprawę na policję rosła. Niektórzy mówili o straconych setkach tysięcy złotych, inni nawet o milionach. Po wieloletnich poszukiwaniach policja zatrzymała oszusta w 2014 r. Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Niedawno zakończył się proces mężczyzny – usłyszał wyrok 7 lat więzienia.