Ten twórca nie ma nic wspólnego ze znacznie bliższym nam Arturem Rubinsteinem, urodzonym w Łodzi, choć łączy ich to samo nazwisko oraz fakt, że obaj byli słynnymi w świecie pianistami. Anton – starszy prawie 60 lat – z niemałym powodzeniem również komponował.
Zasług ma zresztą Anton Rubinstein więcej, to on zorganizował pierwsze w Rosji konserwatorium (w Petersburgu), gdzie jego uczniem był m. in. Piotr Czajkowski. U schyłku życia, w 1890 roku, stworzył też pierwszy na świecie konkurs dla młodych pianistów.
Wiódł przy tym życie wędrującego po świecie pianisty, ale jako kompozytor szczególnie upodobał sobie opery. Tworzył je do tekstów rosyjskich, niemieckich (kompozycji uczył się w Berlinie), a nawet francuskich. Z kilkunastu oper Antona Rubinsteina dziś wszakże znany jest i czasami wystawiany „Demon”. Resztę pokrył kurz zapomnienia.
Los ten spotkał również „Mojżesza”, należącego do cyklu oper biblijnych Antona Rubinsteina (bohaterem jednej z nich jest nawet Chrystus). Gdy z końcem XIX wieku przeminęła moda na tematy sakralne w operze, nikt już po nie sięgał.
„Mojżesz” ukończony w 1890 roku do niemieckiego tekstu, w ogóle nie doczekał się prezentacji w całości, wykonano jedynie jego fragmenty. W niedzielę w Filharmonii Narodowej w Warszawie będziemy zatem świadkami prawykonania „Mojżesza”.