Dla polskiego społeczeństwa, które od stuleci łapie zapalenie płuc w przeciągach między Wschodem i Zachodem, to potężne wyzwanie. Musimy ułożyć sobie relacje nie tylko z dwoma biegunami Europy, ale przede wszystkim odnaleźć się w sytuacji, gdy w 2050 roku w mieszkaniu obok żyć będzie przybysz z dalekiego Pendżabu, a jego kuzyn w Indiach stanie się naszym partnerem biznesowym. Ekonomiczne powodzenie w hiperzglobalizowanym świecie zależeć będzie od umiejętności zrozumienia dalekich kultur. I tego, czy one będą rozumiały nas.
Czytaj także:
Pietryga: Strategia na czasy przełomu
Szymanek: Nie zapomnieć o ludziach
Szułdrzyński: Przetrwanie polskości
Dlatego równie ważnym wyzwaniem, jak rozwiązanie problemu demograficznego czy odpowiedź na pytanie, ile socjalu, by nie uśmiercić gospodarki, będzie przebicie narodowego kokonu. I sprawienie, że Polacy przestaną interesować się wyłącznie sobą. Musimy wyjrzeć z poczwarki i poznać świat. To zadanie nie tylko dla polskiej edukacji, mediów – zwłaszcza publicznych – ale choćby turystyki, by tanie podróże pomogły Polakom zrozumieć świat i budować relacje.
Z przyczyn tyleż ambicjonalnych co merkantylnych pilnie potrzeba nam też zainteresowania świata Polską. Dlaczego nie fundujemy wraz z innymi krajami słowiańskimi UE katedr slawistyki na czołowych uniwersytetach, nie finansujemy obcokrajowcom studiów w Polsce i nie dajemy stypendiów badawczych? Wykształceni jeszcze w PRL cudzoziemcy stali się przecież nieformalnymi ambasadorami III RP. Pora na nowe pokolenie.
Trzeba też chuchać i dmuchać na więzi z krajem dwumilionowej rzeszy Polaków ze świeżej emigracji – choćby wspierając naukę polskiego dla dzieci i kolonie w kraju. To naturalni konsumenci naszych towarów, a w przyszłości ważne dla nas lobby polityczne.
Warto też tkać nici porozumienia z trzecim czy piątym pokoleniem emigracji, które języka się nie nauczy, ale może doceni np. ułatwienie w poszukiwaniu korzeni. 20 mln potomków Polaków może być naszym potężnym aktywem – pod warunkiem że bycie Polakiem w n-tym pokoleniu stanie się równie cool, jak Irlandczykiem czy Włochem.
Kluczem do tego wszystkiego jest zrozumienie świata i sprawienie, że on nas pojmie. Dlatego trzeba wyjrzeć z kokonu.
Nie ma możliwości rozwoju państwa bez dalekosiężnej strategii, która nie tylko tworzy wyobrażenie przyszłej prosperity, ale również buduje ścieżkę dojścia do założonego celu.
Dlatego wysoko sobie cenię prace podjęte w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju w zakresie przygotowania takiej strategii rozwojowej. Zostałem zaproszony do udziału w nich jako ekspert, ale wybieram inną, naturalną dla mnie ścieżkę.
Publikacja na ten temat ukazuje się w „Rzeczpospolitej”, bo jestem przekonany, że dyskusja o Polsce 2050 powinna się toczyć publicznie. Powinna się odbywać na oczach i z udziałem Polaków, a nie w zaciszu ministerialnych gabinetów. Jeśli w połowie tego stulecia chcemy się cieszyć nowoczesnym, silnym, demokratycznym, realizującym wolnościowe aspiracje Polaków państwem, prócz honorowania wartości konstytucyjnych i prawa musimy w szerokim gronie zdefiniować wizję tego państwa i coś, co nazywam jego osiami rozwojowymi - napisał w "Rzeczpospolitej" z 27 września redaktor naczelny "Rz" Bogusław Chrabota rozpoczynając cykl publikacji poświęconych strategii Polska 2050.