Ministerialna branka, czyli jak zostałem kandydatem na sędziego dyscyplinarnego

Decyzja ministra o umieszczeniu mojej osoby na liście kandydatów to dla mnie personalny kłopot i z tego miejsca uprzejmie proszę Pana Ministra o niebranie mnie pod uwagę przy obsadzaniu sądów dyscyplinarnych.

Aktualizacja: 07.07.2018 09:32 Publikacja: 07.07.2018 02:00

Ministerialna branka, czyli jak zostałem kandydatem na sędziego dyscyplinarnego

Foto: Fotolia

Do sądu dyscyplinarnego się nie zgłaszałem, zwłaszcza w istniejącej rzeczywistości. Osobisty wkład w rozwój tej gałęzi sądownictwa wniosłem poprzez wyrażenie zgody na kandydowanie na zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Łodzi. W efekcie na zgromadzeniu przedstawicieli sędziów sądów okręgu łódzkiego 11 czerwca 2018 r. zostałem wybrany jako jeden z trzech kandydatów na tę funkcję i aktualnie z pokorą czekam na werdykt rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, do którego należy ostateczny wybór zastępców.

Czytaj też:

Minister Sprawiedliwości powołał sędziów dyscyplinarnych

Sędziowie przeciwko narzucaniu im obowiązków sędziego sądu dyscyplinarnego

Lista szczęśliwców

Gdy 21 czerwca 2018 r. otrzymałem od kolegi link do strony Ministerstwa Sprawiedliwości zawierającej finalną listę zaopiniowanych przez Krajową Radę Sądownictwa, a wskazanych przez ministra kandydatów m.in. na sędziów sądu dyscyplinarnego przy SA w Łodzi, w pierwszej chwili to zlekceważyłem. Znałem już wprawdzie komentarze po majowym posiedzeniu Rady, że niektórych sędziów wpisano na tę listę bez ich zgody, słyszałem nawet anegdotę o paru sędziach z sądu apelacyjnego, którzy w napięciu obserwowali transmisję posiedzenia KRS z 9 maja 2018 r., modląc się w duchu, żeby czasem to nie oni zostali wybrani. Przez myśl mi jednak nie przeszło, że nagle ja sam znajdę się na tej liście, na siłę uszczęśliwiony wskazaniem palca ministra. A tu jak wół figuruje: Tomasz Krawczyk – sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi. Czyli ja.

Orientując się mniej więcej, czym dotychczas zajęła się ta cała nowa KRS, jakoś nie przypominałem sobie, bym ostatnio absorbował swą skromną osobą tenże organ i był przedmiotem jakiejś jego opinii. Na pewno nie zdarzyło się to 9 maja 2018 r., kiedy opiniowano kandydatów z pierwotnej listy, bo tam nie padło moje nazwisko. Skrupulatnie odtworzyłem więc wszystkie nagrania z czerwcowych posiedzeń Rady. Znalazłem w końcu w transmisji posiedzenia z 15 czerwca 2018 r. opiniowanie jakiejś uzupełniającej listy kandydatów na sędziów dyscyplinarnych, przesłanej przez ministra sprawiedliwości 25 maja 2018 r. Przebieg posiedzenia zadziwiał i nie było przypadku w tym, że do dnia publikacji listy żyłem w błogiej nieświadomości, że jestem kandydatem ministra do objęcia funkcji sędziego dyscyplinarnego.

W ogóle nie są tam bowiem podane imiona ani nazwiska sędziów zaopiniowanych pozytywnie. Dyskusja o zgłoszonych osobach miała charakter niejawny, a dotyczyła tylko tych kandydatur, co do których były jakieś zastrzeżenia, a które później osobno przegłosowano negatywnie. Dane tylko tych osób pojawiają się na nagraniu. Następnie bowiem KRS zagłosowała en bloc pozytywnie na całą pozostałą część listy, obejmującą tych kandydatów, co do których nie było już żadnych zastrzeżeń, nie ujawniając jednak nazwisk ani tym bardziej argumentów, które by uzasadniały pozytywną ich ocenę.

W porządku obrad tego posiedzenia KRS także nie odnajdziemy listy pozytywnych kandydatów, jedynie wieloznaczny zapis: „Informacje i propozycje rozstrzygnięć w sprawach z zakresu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów". Konia z rzędem temu, kto się domyśli, że chodzi akurat o opiniowanie kandydatów na sędziów dyscyplinarnych. Z transmisji dowiemy się zaś tylko tyle, że była jakaś lista kandydatów, z których część, nieustalona z tożsamości i liczby, zyskała aprobatę członków Rady. Mogę jedynie przypuszczać (pewności nadal nie mam), że to właśnie wówczas dostąpiłem zaszczytu otrzymania pozytywnej opinii tej KRS.

Z woli środowiska

Decyzja ministra o umieszczeniu mojej osoby na owej liście to dla mnie personalny kłopot i z tego miejsca uprzejmie proszę Pana Ministra o niebranie mnie pod uwagę przy obsadzaniu sądów dyscyplinarnych. Pomijam już nawet kwestie oceny konstytucyjności rozwiązania ustawowego, przymuszającego sędziów bez ich zgody do podjęcia obowiązków w jednostce organizacyjnej innego rzędu niż ta, której są sędziami, a także braku osobistej chęci, aby zasiąść w sądzie dyscyplinarnym (bobym sam się przecież już dawno dobrowolnie zgłosił do pełnienia owej funkcji). Skoro tego nie zrobiłem, to wydaje się oczywiste, że nastąpiło to z powodu braku entuzjazmu dla podobnego pomysłu. Aż 40 sędziów okręgu łódzkiego z 75 obecnych wówczas na zgromadzeniu przedstawicieli udzieliło mi swojego wotum zaufania jako kandydatowi na zastępcę rzecznika. Przyjęcie zamiast tego obowiązków sędziego dyscyplinarnego byłoby w tej sytuacji przejawem zlekceważenia woli dużej części członków zgromadzenia.

Na marginesie warto tu odnotować, że ustawodawca wprost nie wykluczył możliwości równoczesnego powołania tej samej osoby na sędziego sądu dyscyplinarnego i zastępcę rzecznika dyscyplinarnego. W tym wypadku wyboru dokonują dwa różne podmioty (bo sędziów do sądu dyscyplinarnego wybiera minister sprawiedliwości, a zastępcę rzecznika – rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych).

Można sobie wyobrazić taką ewentualność, w innych okolicznościach pewnie nawet personalnie dowartościowującą, że zyska się jednocześnie aprobatę obu tych organów. Trudno sobie jednak logicznie wyobrazić możliwość łączenia funkcji sędziego sądu dyscyplinarnego i zastępcy rzecznika, wykluczoną zwłaszcza wtedy, gdyby w wyniku losowania zastępca znalazł się w składzie orzekającym sprawy wszczętej na skutek własnego wniosku o ukaranie. Nawet uwzględniając jednostki wybitnie spragnione jakiegokolwiek awansu, można zakładać, że nikt rozsądny nie zgłosi swojej kandydatury równocześnie na oba powyższe stanowiska w sądownictwie dyscyplinarnym. Problemu by zatem nie było, gdyby nie opisana praktyka uszczęśliwiania sędziów niespodziewanym dla nich samych przymusowym wcieleniem ich przez ministra na listę kandydatów do sądu dyscyplinarnego, jako żywo przypominającym XIX-wieczną brankę do wojska.

Ciche łatanie dziur

Pojawia się pytanie, czemu służyła ta uzupełniająca lista ministra, skoro sam się nie zgłosiłem, nikt też ze mną nie rozmawiał o takiej możliwości. W pierwszej chwili nawet podejrzewałem w tym jakąś wyrachowaną grę: gdyby uznano po mianowaniu mnie (i osób w analogicznej sytuacji) na sędziego sądu dyscyplinarnego, że zostało już tylko dwóch kandydatów na zastępcę rzecznika, mógłby on skorzystać ze swojego uprawnienia do wyznaczenia zastępcy spoza grona przedstawionego mu przez zgromadzenie przedstawicieli sędziów. Teoretycznie ustawa jest tu jasna i opisana sytuacja nie czyniłaby czynności zgromadzenia przedstawicieli sędziów aż tak bezskuteczną. Kreatywność polityków w sferze wykładni prawa w ostatnim okresie zyskała wszakże nowy wymiar. Z zapisu posiedzenia KRS wynikało jednak, że wniosek został przez ministra złożony 25 maja 2018 r., a zatem jeszcze przed zgłoszeniem mojej kandydatury na zastępcę rzecznika na zgromadzeniu 11 czerwca 2018 r. Nie o fortel zatem chodziło. Nie dostrzegając zarazem po swojej stronie żadnych zasług, które by nagle uczyniły mnie nominatem pożądanym dla twórców obecnej reformy, podejrzewam, że ta uzupełniająca lista kandydatów ministra miała na celu załatanie po cichu dziur po tych sędziach wcześniej przymusowo wskazanych, którzy stanowczo zaprotestowali przeciwko znalezieniu się na pierwotnej liście ministra, zwłaszcza jeśli do tego zaczęli nazbyt energicznie wymachiwać Konstytucją RP. Niezbyt to sprzyjało budowaniu autorytetu ministra sprawiedliwości i ośmieszało reformę sądownictwa dyscyplinarnego, stawiając zarazem zasadne pytanie, czy da się ją dalej rzeczywiście prowadzić bez aprobaty samych sędziów. Że jednak minister sięgnął w rezultacie po kolejnych kandydatów, których też nie zapytano o zgodę? Zainteresowanie objęciem owej funkcji najwyraźniej musiało być w apelacji łódzkiej faktycznie mizerne, i to mimo sporego dodatku funkcyjnego przewidzianego dla osób zasiadających w sądzie dyscyplinarnym.

Problem jawności

Na marginesie całej sprawy rysuje się poważniejszy problem: kwestia jawności działań organu państwowego. To sprawa fundamentalna w kontekście odbioru przyszłych decyzji personalnych Rady, dotyczących nominacji sędziowskich do sądów i Sądu Najwyższego, a w świetle zastrzeżeń do konstytucyjności i legalności wyboru członków „sędziowskich" ważka także z punktu widzenia oceny zasadności ewentualnych przyszłych postulatów weryfikacji podejmowanych przez nią działań. Pomijając już tę opisaną powyżej dziwną praktykę samego ministra sprawiedliwości, dużo się wcześniej mówiło o małej przejrzystości działań poprzedniej Rady. Że członkowie obecnej KRS nie są entuzjastami idei transparentności, dowiedzieliśmy się już przy okazji prezentowania ich opinii o możliwości ujawnienia list poparcia kandydatów do tego organu. Gdy nowelizowano ustawę o KRS, wprowadzono zasadę, że dla jawności działań Rady posiedzenia plenarne mają być transmitowane – i teoretycznie są. Co z tego jednak, skoro osoba postronna nawet nie wie, którzy kandydaci byli w ogóle opiniowani i zyskali pozytywną opinię, a także jakie argumenty w danym wypadku uzasadniły personalną decyzję Rady? Nie wspominam już o tym, iż może się nawet nie dowiedzieć, że w ogóle została przez nią zaopiniowana.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi

Do sądu dyscyplinarnego się nie zgłaszałem, zwłaszcza w istniejącej rzeczywistości. Osobisty wkład w rozwój tej gałęzi sądownictwa wniosłem poprzez wyrażenie zgody na kandydowanie na zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Łodzi. W efekcie na zgromadzeniu przedstawicieli sędziów sądów okręgu łódzkiego 11 czerwca 2018 r. zostałem wybrany jako jeden z trzech kandydatów na tę funkcję i aktualnie z pokorą czekam na werdykt rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, do którego należy ostateczny wybór zastępców.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP