Bielecki: Nie pójdę już na apel poległych

Włączenie „apelu smoleńskiego" do uroczystości upamiętniających Powstanie Warszawskie zrównuje heroiczną walkę z okupantem z udziałem w katastrofie lotniczej – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 18.07.2016 12:16 Publikacja: 17.07.2016 19:29

Mój dziadek, Andrzej Bielecki ps. Rybak, zginął 21 sierpnia w szturmie na „Pastę", strategiczny budy

Mój dziadek, Andrzej Bielecki ps. Rybak, zginął 21 sierpnia w szturmie na „Pastę", strategiczny budynek centrali telefonicznej - pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Foto: www.1944.pl

Każdego 31 lipca, w przeddzień wybuchu Powstania Warszawskiego, starałem się być na apelu poległych. To był moment szczególny.

„Do Was wołam, żołnierze Armii Krajowej, Powstańcy Warszawscy i mieszkańcy stolicy, którym wolność ojczyzny i jej stolicy cenniejsza była, niż własne życie: stańcie do apelu" – gdy oficer Kompanii Reprezentacyjnej wypowiadał te słowa, miałem wrażenie, że przez chwilę znowu są wśród nas młodzi chłopcy i dziewczęta, którzy porwali się do nierównej walki z okupantem. Ludzie innego niż dziś pokroju, od których jednak możemy choć trochę nauczyć się, w co warto wierzyć.

Rok temu kilka metrów przede mną stał Jarosław Kaczyński. To było dość daleko od pomnika Powstańców Warszawy. Raczej skromne miejsce, podobnie jak moment, w którym prezes PiS złożył wieniec, długo za oficjalnymi delegacjami polskich i zagranicznych dostojników. Wybory parlamentarne były wtedy jeszcze przed nami, ale przecież Andrzej Duda już został prezydentem i Kaczyński mógł się spodziewać, że za chwilę przejmie władzę. A jednak odniosłem wrażenie, że nie chce być na pierwszym planie, bo i dla niego ofiara Powstańców to świętość, wzór działania, którego nie wolno wykorzystywać do bieżących sporów politycznych. Dziś widzę, że się głęboko myliłem.

Każdy może nadawać własny sens tragedii Warszawy w 1944 r. Mój dziadek, Andrzej Bielecki ps. Rybak, zginął 21 sierpnia w szturmie na „Pastę", strategiczny budynek centrali telefonicznej, skąd Niemcy kontrolowali znaczną część północnego Śródmieścia. Teraz mieści się tu siedziba Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej: dla mnie symbol, że dwa sąsiednie narody zdołały się w końcu pojednać, wyciągając wnioski z okrutnej przeszłości. Ale nigdy nie chciałem, aby ta czy inna interpretacja sensu powstania została odgórnie narzucona innym.

Włączenie „apelu smoleńskiego" do obchodów rocznicy wybuchu Powstania jest taką właśnie próbą. A nawet czymś znacznie gorszym. Zrównuje heroiczną walkę z okupantem z udziałem w katastrofie lotniczej. Tak, jakby decyzja o tym, aby wsiąść do samolotu, była równie odważna, jak porwanie się na nierówną walkę z Niemcami. W ten sposób obchody rocznicy Sierpnia '44, zamiast być okazją wzniesienia się choć na chwilę do ideału Powstańców, staną się próbą ściągnięcia pamięci o warszawskich bohaterach do poziomu bieżącej, jakże miernej przepychanki politycznej. Nie chcę w tym uczestniczyć. I obawiam się, że nie będę jedyny.

Grób Nieznanego Żołnierza w centrum Madrytu to otoczona płotem zaniedbana kolumna, do której wejścia strzeże furtka zamknięta na kłódkę. Otwiera się ją przy wielkiej okazji, gdy przyjeżdżają zagraniczni dostojnicy. Zwykli Hiszpanie nie chcą tu przychodzić, podobnie jak nie cierpią parad wojskowych, ceremonii patriotycznych, używania barw narodowych. Po 40 latach od śmierci Franco w narodzie wciąż żywe jest poczucie, że jedna opcja polityczna chciała wykorzystać pamięć wielkiej historii królestwa na własny użytek. I spowodowała, że wzór bohaterów z przeszłości zaczął dzielić, zamiast łączyć.

Oby Grób Nieznanego Żołnierza na warszawskim placu Piłsudskiego także nie został któregoś dnia zamknięty na kłódkę.

Każdego 31 lipca, w przeddzień wybuchu Powstania Warszawskiego, starałem się być na apelu poległych. To był moment szczególny.

„Do Was wołam, żołnierze Armii Krajowej, Powstańcy Warszawscy i mieszkańcy stolicy, którym wolność ojczyzny i jej stolicy cenniejsza była, niż własne życie: stańcie do apelu" – gdy oficer Kompanii Reprezentacyjnej wypowiadał te słowa, miałem wrażenie, że przez chwilę znowu są wśród nas młodzi chłopcy i dziewczęta, którzy porwali się do nierównej walki z okupantem. Ludzie innego niż dziś pokroju, od których jednak możemy choć trochę nauczyć się, w co warto wierzyć.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Czarnecki: Z list KO i PiS bije bolesna prawda o Parlamencie Europejskim
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię