Dwie największe partie, Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość, wystawiają na listach do Parlamentu Europejskiego możliwie największe polityczne gwiazdy. Nie dlatego, że te wybory mają ogromne znaczenie dla systemu politycznego, ale po to, aby zmobilizować swoje najtwardsze elektoraty, bo to jest klucz do wygrania wyborów europejskich. Nie wzbudzają one powszechnego zainteresowania wśród wyborców, a sama kampania jest niemrawa, bez żadnych konkretów dotyczących przyszłości Unii Europejskiej.
Wybory do Parlamentu Europejskiego: właściwie nie wiemy nic o poglądach kandydatów
Nie ma żadnych debat na ten temat, jest wyłącznie prosty przekaz, jaki serwują nam liderzy: albo zostajemy w Europie, albo wybieramy Moskwę. To domena Donalda Tuska, który uważa, że to jedne z najważniejszych wyborów w powojennej historii Polski. Z kolei PiS wystawia ułaskawionych posłów i byłego prezesa Orlenu, aby pokazać swojemu elektoratowi, że to są nasi ludzie, dziękując im za swoją lojalność.
Czytaj więcej
"Kto Pani/Pana zdaniem wygra wybory do Parlamentu Europejskiego?" - takie pytanie zadaliśmy uczestnikom sondażu SW Research dla rp.pl.
W zasadzie nie wiemy, po co kandydaci wybierają się po te mandaty, co chcą tam osiągnąć, oprócz własnych korzyści. Jaką wizję Polski mają w Europie? Jak widzą rolę Komisji Europejskiej? Czy opowiadają się za większą federalizacją, czy chcą powrotu do europejskich korzeni, czyli Europy ojczyzn?
Dlaczego w wyborach europejskich prawica zawsze osiąga dobry wynik
Pierwszorzędne znaczenie w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie mieć frekwencja. Zawsze odgrywa ona ogromną rolę, ale wybory europejskie są pod tym względem szczególne, nigdy bowiem nie wzbudzały i nie wzbudzają powszechnego zainteresowania. To sprzyja ponadstandardowemu poparciu dla mniejszych partii o radykalnym charakterze. Przede wszystkim partii prawicy, która ma proste recepty i używa jasnych komunikatów. A obecny kryzys tożsamości w Europie tylko ten proces wzmacnia.