O przechyleniu się szali na stronę skarbówki może zdecydować wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zapadnie on najwcześniej za kilka miesięcy, jednak wydana 7 lipca opinia rzecznika generalnego TSUE w polskiej sprawie C-303/15 jest niekorzystna dla branży hazardowej. Jeśli – jak w większości przypadków – sędziowie podzielą opinię rzecznika, to zakaz używania automatów do gry może się okazać legalny w świetle prawa europejskiego.
Spór jest dość skomplikowany. Według ustawy o grach hazardowych wszystko wydaje się jasne: gra na automatach (zwanych też jednorękimi bandytami) jest dozwolona tylko w kasynach. Na tej właśnie podstawie Służba Celna rekwiruje te zainstalowane gdzie indziej. Przejściowe zezwolenia na używanie automatów poza kasynami wygasły z końcem 2015 roku.
Jednak przedsiębiorcy wskazują, że ograniczenia zostały wprowadzone w niewłaściwy sposób. Padają zarzuty, że ten przepis nie został zgłoszony Komisji Europejskiej. Wprawdzie hazard nie jest regulowany unijnymi dyrektywami, ale państwa członkowskie powinny informować o nakładanych ograniczeniach w obrocie towarami i usługami. Taki wymóg, dotyczący tzw. przepisów technicznych, stawia dyrektywa 98/34/WE.
Nie jest jednak jednoznaczne, czy nałożony w 2010 roku obowiązek uzyskiwania zezwolenia na działalność kasyna w przypadku używania automatów do gry jest „przepisem technicznym". Sąd Okręgowy w Łodzi, rozpatrujący sprawę przedsiębiorców oskarżonych o nielegalne urządzanie gier na automatach, zapytał o to Trybunał.
Rzecznik TSUE Michał Bobek przeanalizował normy dyrektywy 98/34/WE o „przepisach technicznych" i zwrócił uwagę, że odnoszą się one do przypadków m.in. całkowitego zakazu świadczenia usług albo stworzenia istotnych dodatkowych wymagań do ich świadczenia. Doszedł do wniosku, że wprowadzone w Polsce ograniczenie używania automatów nie jest całkowitym zakazem, a obowiązek uzyskania zezwolenia na kasyno nie stanowi takich dodatkowych wymagań. Zdaniem Bobeka nie są to zatem „przepisy techniczne".