Czy to znaczy, że do limitu trzeba wliczać inne przychody, także z zysków kapitałowych, które są odrębnie rozliczane? Zapytaliśmy o to Ministerstwo Finansów.
– Do ustalenia, czy podatnik nie przekroczył limitu 1,2 mln euro, bierze się pod uwagę wszystkie przychody, także zyski kapitałowe – odpowiedziało ministerstwo.
Nie tylko sprzedaż
– To bardzo niekorzystna dla przedsiębiorców interpretacja. Wynika z niej, że w limicie uwzględniamy zbycie udziałów czy akcji, bartery, odszkodowania, odsetki, a nawet przychody zwolnione z podatku. Przykładowo prawo do niższego CIT może stracić firma, która dostała od spółki zależnej zwolnioną z podatku dywidendę – tłumaczy Michał Kwaśniewski.
– Załóżmy, że mała spółka z branży handlowej dokonała zamiany nieruchomości. W poprzednich latach ta transakcja nie miała wpływu na prawo do niższej stawki CIT. Teraz może spowodować utratę ulgi – mówi Michał Roszkowski. Dodaje, że stanowisko fiskusa uderza zarówno w małe już działające firmy, jak i spółki rozpoczynające działalność, które zamiast wsparcia od państwa dostają podatkową pułapkę.
Katarzyna Tomala, doradca podatkowy w kancelarii Meritum, przypomina, że od rozliczanych odrębnie dochodów z kapitałów pieniężnych, np. ze sprzedaży papierów wartościowych albo wierzytelności, nie można płacić niższego CIT. Dziwi więc stanowisko fiskusa, że w limicie 1,2 mln euro należy też uwzględniać przychody z tego tytułu. – Co innego wynika z uzasadnienia do projektu nowych przepisów – dodaje ekspertka.
Z definicji małego podatnika wynika, że w 2019 r. prawo do niższego CIT przysługuje spółce, której przychody w 2018 r. nie przekroczyły 5 mln 135 tys. zł. Wyliczając limit na podstawie nowych przepisów, wychodzi, że ulgę stracimy po przekroczeniu 5 mln 162 tys. zł.