Rzeczpospolita: Wratislavia Cantans to pierwszy festiwal, który zgodził się pan prowadzić i pięć lat temu zgodził się pan zostać jego dyrektorem artystycznym. Co sprawiło, że podjął pan taką decyzję?
Giovanni Antonini: Po prostu mnie o to poproszono, ale minęło kilka miesięcy, nim dałem odpowiedź. Musiałem się zastanowić, jak ułożyć życie, bo przede wszystkim jestem muzykiem. Bałem się, czy będę w stanie być dyrektorem, który w tę pracę włoży odpowiednio dużo serca.
Szkoda rezygnować z własnej kariery?
Wciąż mam dużo własnych planów. Uznałem jednak, że praca we Wrocławiu pomoże mi jako muzykowi właśnie, a ja mogę pomóc festiwalowi, przekazując mu pewne idee czy wykonawców. Są więc obopólne korzyści.
Dyrektorowanie rozwija pana artystycznie?