Popyt na mieszkania sprzyja, sprzedaż w 2018 r. była o kilkanaście procent niższa niż w rekordowym 2017 r. To z powodu ograniczenia podaży – deweloperzy borykali się ze wzrostem kosztów materiałów i pracy. Bolączką są też trudności w uzyskiwaniu pozwoleń administracyjnych, szczególnie na wiodącym rynku.

Czytaj także:  Mieszkaniowe żniwa na peryferiach

– Warszawa stoi przed groźbą załamania podaży mieszkań. Dostępność gruntów jest tu mała, a liczba wydawanych pozwoleń na budowę i decyzji planistycznych bardzo niska – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. – Z rynkiem wykonawstwa poradziliśmy sobie, pozostają procedury administracyjne, na które deweloperzy nie mają wpływu. Władze samorządowe, głównie w Warszawie, muszą zmienić podejście – dodał. Podkreślił, że zmniejszenie podaży przy silnym popycie może doprowadzić do skoku cen. – W ostatnim czasie mieszkania w Polsce drożały, bo rosły koszty wykonawstwa. Kluczowe jest to, by wzrost cen lokali był racjonalny, a nie wynikał z naruszenia równowagi popytu i podaży. Wtedy podwyżki mogą być zbyt wysokie. Do takiego nieracjonalnego zaburzenia może dojść w stolicy – zaznaczył Szanajca. Czy w takiej sytuacji ceny mogłyby wzrosnąć w 2019 r. o kilkanaście procent? – Oby tylko – dodał.