Jerzy Bralczyk: Odpowiedzialnym za słowo trzeba być

Powinien istnieć postulat, żeby ludzie byli odpowiedzialni za to, co mówią, choć wiemy, że tak przecież nie będzie. Ale gdyby tych apeli o odpowiedzialność nie było, byłoby jeszcze gorzej - powiedział w programie #RZECZoPOLITYCE profesor Jerzy Bralczyk.

Aktualizacja: 26.01.2018 11:41 Publikacja: 26.01.2018 11:09

Jerzy Bralczyk: Odpowiedzialnym za słowo trzeba być

Profesor Bralczyk wypowiedział się na temat siły języka w polityce. Stwierdził, że stanowi on potężną broń. - W Polsce walczy język konserwatywno-narodowy, trochę prawicowy, który odwołuje się do porównań religijnych. Bazuje na języku Kościoła, na języku romantyzmu i przeszłości - to jest ten podniosły i patetyczny język. Pojawiła się również odmiana liberalna, która chciała nas łączyć z Europą, ale jest dość obca naszemu duchowi. Posługująca się wartościami pozytywistycznymi. Pojawiła się także odmiana populistyczna. Te języki ze sobą w jakiś sposób walczą, ale czasem znajdują porozumienie – powiedział.

Pytany, które partie najlepiej komunikują się ze społeczeństwem, odpowiedział, że poznajemy to po wynikach wyborów i po sondażach. - Widać, które partie zyskują w tych sondażach, a które tracą. I bardzo często przypisujemy te wzrosty i upadki, nie tyle realnej polityce czy działaniom, ale właśnie umiejętności komunikowania się ze społeczeństwem, z odbiorcami, elektoratem, czy z suwerenem, jak to czasem się teraz mówi, co zresztą jest bardzo zręcznym słowem, bo "suweren" zakłada pewną jedność. "Suweren" nie ma części. Suweren i już – to ci, którzy rządzą. Właściwie i paradoksalnie ma jeszcze głębsze znaczenie, bo pokazuje, że suweren to jest ta grupa, która się naprawdę liczy, ta która naprawdę rządzi. I nawet jeżeli w tym nie jest całe społeczeństwo, to nazwanie suwerenem wyborców daje im wielką siłę – podkreślił.

Profesor Bralczyk wypowiedział się na temat słów i haseł używanych przez polityków w Polsce. - Hasło "dobra zmiana" jest niezłe, bo proste. Ludzie chcą zmiany, także jak chcą kontynuacji. Potrzeba bezpieczeństwa wiąże się z chęcią, żeby było jak jest, żeby nie było gorzej. A jednocześnie "zmiana", "przemiana", "odmiana", to wszystko są słowa, niosące pozytywne treści. "Reforma" już trochę jest skomplikowana, więc "zmiana" - w porządku. Ale jaka ma być zmiana? Sięgamy czasami po proste słowa. (...) Tusk na to nieźle zareagował, bo powiedział: "dobra zmiana jest wtedy dobra, kiedy jest dobra", czyli kiedy rzeczywiście jest nie tylko hasłowa. Słowo "dobry" jest w dzisiejszym języku potrzebne, ponieważ jest bardzo proste, jednoznacznie ujmujące rzeczywistość – wyjaśniał.

Pytany o słowo "szmalcownik", prof. Bralczyk powiedział krótko: To zestawienie, porównanie do szmalcownika, jest haniebne. Nie sądziłem, że kiedykolwiek powróci do języka debaty politycznej.

Gość programu wypowiedział się również na temat potrzeby odpowiedzialności za wypowiedziane słowa przez dziennikarzy i polityków. - Jest to postulat. Ten postulat powinien istnieć, żeby ludzie byli odpowiedzialni za to, co mówią, choć wiemy, że tak przecież nie będzie, że skuteczność jest związana z naruszaniem takiego poczucia. Ale gdyby tych apeli o odpowiedzialność nie było, byłoby jeszcze gorzej. (...) Możemy powiedzieć czasami, że to trochę hipokrytyczne, bo ludzie którzy nawiązują do odpowiedzialności, sami nie są odpowiedzialni. Hipokryzja – jak kiedyś mądrze powiedziano – to jest hołd, który występek składa cnocie. Jeżeli jesteśmy hipokrytami, to przynajmniej wiemy, co jest dobre, choć się do tego nie stosujemy. I o trochę hipokryzji bym tutaj apelował,  jeśli nie mamy wewnętrznej potrzeby uczciwości, to przynajmniej pokazujmy, że wiemy na czym ona powinna polegać. Odpowiedzialnym za słowo trzeba być – powiedział profesor Jerzy Bralczyk.

Profesor Bralczyk wypowiedział się na temat siły języka w polityce. Stwierdził, że stanowi on potężną broń. - W Polsce walczy język konserwatywno-narodowy, trochę prawicowy, który odwołuje się do porównań religijnych. Bazuje na języku Kościoła, na języku romantyzmu i przeszłości - to jest ten podniosły i patetyczny język. Pojawiła się również odmiana liberalna, która chciała nas łączyć z Europą, ale jest dość obca naszemu duchowi. Posługująca się wartościami pozytywistycznymi. Pojawiła się także odmiana populistyczna. Te języki ze sobą w jakiś sposób walczą, ale czasem znajdują porozumienie – powiedział.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?