Choć prowadzący do raka wątrobowokomórkowego wirus HCV jest całkowicie wyleczalny, jeśli zostanie odpowiednio wcześnie zdiagnozowany, w Polsce wciąż wiele osób o chorobie dowiaduje się zbyt późno, gdy możliwości diagnostyczne są już mocno ograniczone. Problemem jest brak programów diagnostycznych.
Dlatego tak ważne jest wprowadzenie Narodowego Programu Eliminacji Wirusa HCV (NPEW HCV). O tym, jak ważne jest jego najszybsze wdrożenie, dyskutowali eksperci podczas panelu „NPE WHCV – Polska na tle Europy. Kogo informować? Jak informować? Kogo testować i jak?".
Jak tłumaczył dr hab. n. med. Jerzy Jaroszewicz z Katedry i Oddziału Klinicznego Chorób Zakaźnych i Hepatologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, epidemiologicznie Polska plasuje się w środku stawki, a częstość przeciwciał to ok. 0,7 proc., niższa niż w Europie Zachodniej. Badanie z 2011 r. przeprowadzone na grupie 26 tys. pacjentów szpitali niezwiązanych z WZW-C pokazało, że w Polsce replikację wirusa wykazywało ok. 220 tys. osób. Dalsze badania wskazują, że chorych jest nieco mniej – 100–140 tys. osób.
– Głównym czynnikiem ryzyka zakażenia są częste hospitalizacje – większą liczbę zakażeń notuje się wśród osób, które miały przetaczaną krew, ale także drobne zabiegi, np. medycyny estetycznej. W grupie ryzyka są też osoby stosujące narkotyki dożylne – mówił dr hab. Jaroszewicz. To jedna z pierwszych chorób przewlekłych, które można wyleczyć. Problemem jest jednak liczba wykrytych chorych. Gdyby diagnozować ich więcej, w 10–15 lat można by usunąć chorobę z mapy świata.
Prof. Mirosław Wysocki, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH), zgodził się, że szacunek liczby zakażonych jest mniejszy, niż wcześniej sądzono: to ok. 165 tys. osób, a kilkaset tysięcy osób, które zetknęły się z wirusem, nie jest chorych, bo zwalczyły go „na wejściu".