Powodem zamieszania jest nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, która wejdzie w życie 1 stycznia 2016 r. Przewiduje ona dodatkowe oskładkowanie kilku umów-zleceń zawartych z jedną osobą, tak by była ona ubezpieczona od co najmniej minimalnego wynagrodzenia.
Nieprzewidywalne podwyżki kosztów
– Dzięki temu tacy zleceniobiorcy będą mieli prawo do zasiłku dla bezrobotnych w razie utraty pracy i prawo do minimalnej emerytury w przyszłości – mówi Katarzyna Izabela Mrzygłocka, posłanka PO, z sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Te zmiany będą miały ogromny wpływ na koszty wykonywania zamówień publicznych, w których stawki zostały ustalone w wieloletnich umowach bez uwzględnienia dodatkowych kosztów wynikających ze zmiany przepisów ubezpieczeniowych.
– W myśl uchwalonych właśnie przez Sejm przepisów wykonawcy będą mieli prawo w ciągu najbliższych miesięcy podjąć negocjacje z zamawiającym w sprawie waloryzacji wynagrodzenia za pozostałą część kontraktu, tak by uwzględniało ono wzrost kosztów wykonania zamówienia po zmianie przepisów – zauważa Maria Małgorzata Janyska, poseł PO, z sejmowej Komisji Gospodarki. – Jeśli te negocjacje się nie powiodą, przedsiębiorcy będą ciągle mieli czas na wypowiedzenie takiej umowy, aby po upływie trzech miesięcy rozwiązała się, jeszcze przed wejściem w życie przepisów zwiększających liczbę umów, od których należy płacić składki. Co ważne, renegocjacji podlegałaby tylko część kontraktu pozostała do wykonania. W ten sposób uda się uratować wielu przedsiębiorców przed konsekwencją zmian przepisów o ubezpieczeniach społecznych, których nie byli w stanie przewidzieć, gdy startowali w przetargu.
– Ostatnie zmiany w zasadach oskładkowania umów-zleceń i w ustawie o zamówieniach publicznych udało się przeprowadzić przy zgodzie wszystkich stron, zarówno rządu, pracodawców, jak i związków zawodowych. Teraz potrzebna jest jeszcze reakcja administracji centralnej i samorządowej – mówi Marek Kowalski, przewodniczący Rady Zamówień Publicznych przy Konfederacji Lewiatan. –Jeśli urzędnicy w lipcu, sierpniu i we wrześniu nie podejmą negocjacji z wykonawcami zamówień, może się okazać, że ci wypowiedzą te umowy do końca roku. Dla urzędów może być sporym problemem, gdy w ten sposób zostanie zerwanych tysiące umów. Zorganizowanie takiej liczby nowych przetargów – w tak krótkim czasie – będzie praktycznie niemożliwe i skończy się tym, że poszczególne urzędy zostaną np. bez ochrony czy wsparcia służb sprzątających. Mam wrażenie, że niewielu urzędników zdaje sobie z tego sprawę.