Media często donoszą o wybuchających w obszarze infrastrukturalnym sporach przedsiębiorców. Niejednokrotnie spory te odbijają się, czy to na podwykonawcach inwestorów, czy też na zwykłych użytkownikach dróg i autostrad.
Czytaj także: Konsekwencje ukrycia błędu przed zamawiającym
Przedsiębiorcy w takich sytuacjach skarżą się na wielomiesięczne (często wieloletnie) procesy, a tym samym na niezwykle długi czas odzyskiwania należności. Są to bowiem złożone procesy, o bardzo wysokiej wartości przedmiotu sporu, wymagające przeprowadzenia nie tylko obszernego postępowania dowodowego, ale i tzw. wiedzy specjalnej, wymagającej zaangażowania biegłych przeróżnych specjalności.
Nie o wszystkim musi rozstrzygać sąd
Według raportu Banku Światowego „Doing Business in Poland" za 2018 rok dochodzenie roszczeń w Warszawie, a więc na rynku o ogromnym nasyceniu inwestycjami w obszarze nieruchomości, trwa średnio ok. 685 dni, czyli prawie dwa lata. Po stronie sektora prywatnego, dla przedsiębiorcy, oznacza to często „zamrożone" aktywa i uwikłanie się w kosztowne pod względem czasowym i finansowym procesy. Dla sektora publicznego, tego rodzaju kosztowne spory, to także jeden z czynników negatywnie wpływających na gospodarkę.
Podjęto kilka prób legislacyjnych, aby rozładować kolejki w sądach między innymi poprzez przepisy ustawy o wspieraniu polubownych metod rozwiązywania sporów, które weszły w życie 1 stycznia 2016 roku. Celem tych regulacji miało być przede wszystkim wzmocnienie mediacji jako alternatywnego dla postępowania sądowego sposobu zakończenia sporu. I o ile mediacja gospodarcza w obszarze sektora prywatnego powoli, ale się rozwija, o tyle ilość zawartych ugód z sektorem publicznym, nadal nie jest imponująca.