"Wyspa psów": Animacja traktowana poważnie

„Wyspa psów” Wesa Andersona to bajka, ale też diagnoza świata, w którym rodzą się ruchy nacjonalistyczne.

Publikacja: 17.04.2018 17:31

Realizacja „Wyspy psów” trwała trzy lata. Głosu bohaterom udzieliły takie gwiazdy, jak: Edward Norto

Realizacja „Wyspy psów” trwała trzy lata. Głosu bohaterom udzieliły takie gwiazdy, jak: Edward Norton, Bill Murray czy Jeff Goldblum. Film od piątku w kinach

Foto: imperial/cinepix

– Kocham psy i filmy japońskie, przede wszystkim Akiry Kurosawy. Tę miłość dzielę z moimi przyjaciółmi – Romanem Coppolą, Kunichi Namurą i Jasonem Schwartzmanem. Postanowiliśmy razem napisać scenariusz, w którym te nasze urzeczenia połączymy – mówi jeden z najbardziej oryginalnych i „zakręconych” twórców dzisiejszego kina Wes Anderson.

Tak narodziła się idea zrobienia „Wyspy psów”. Artysta o niezwykłej wyobraźni, sześciokrotnie nominowany do Oscara za „Genialny klan”, „Kochanków z Księżyca” i „Grand Budapest Hotel”, wrócił do animacji, którą już kilka lat wcześniej przećwiczył w „Fantastycznym Panu Lisie”. Powstał film pełen uroku, ale i mądrości. W animowanych obrazach przypominających opowiastkę dla dzieci, kryje się analiza współczesnego świata.

 

Na ratunek czworonogom

A więc Japonia niedalekiej przyszłości. I groźna „psia grypa”, która sprawiła, że mer miasta Megasaki kazał wszystkie miejscowe psiaki odizolować na specjalnej wyspie, służącej dotąd za wysypisko śmieci. A że znany profesor wynalazł szczepionkę całkowicie likwidującą chorobę? Tę informację trzeba zataić, a medyka natychmiast się pozbyć. I tylko 12-letni Atari, przyszywany syn mera, próbuje odszukać swojego czworonożnego przyjaciela Spotsa. Pomaga mu w tym pięć psów o imionach wiele mówiących: Rex, Król, Szef, Książę i Wódz.

– Chciałem zrobić japońską fantazję, ale kiedy zaczęliśmy nad tym obrazem pracować, zrozumieliśmy, że robimy film całkowicie współczesny – przyznaje reżyser.

„Wyspa psów” to mocny komentarz do dzisiejszych czasów. Anderson pokazał mechanizmy oddziaływania na tłumy, cynizm polityków szukających wroga, by zawładnąć społeczeństwem wzbudzając w nim strach. Pokazał, jak rodzą się ruchy społeczne, które jednoczy nienawiść. Ale też, jak powstają i walczą o swoje prawa wykluczeni.

Duży chłopiec kina amerykańskiego zrobił absolutnie szalony film o współczesnym świecie. Chwilami bardzo okrutny, co sprawiło, że w Stanach „Wyspa psów” dostała kategorię zezwalającą na oglądanie filmu widzom, którzy ukończyli 13 lat. Ale jednocześnie wzruszający. Opowiedział o przyjaźni, lojalności. I o tym, że prawdziwe wartości na przekór wszystkiemu zwyciężą. Przyznał, że równie mocno jak kino Kurosawy inspirowały go amerykańskie programy bożonarodzeniowe.

„Wyspa psów” powstawała przez blisko trzy lata. Jak twierdzi Anderson pisanie scenariusza było burzą mózgów:

– Tak właśnie w większych gronach rodziły się teksty, które potem przenosił na ekran Kurosawa. Podobnie było z obrazami włoskimi i pomysłami na amerykańskie hity w złotej erze Hollywoodu.

Przy produkcji pracowało blisko 700 osób, 80 plastyków robiło lalki. Przygotowano około tysiąca takich modeli – psów i ludzi. Bohaterowie filmu mieli swoje wersje w kilku rozmiarach. Każdy szczegół scenografii był specjalnie projektowany. Scenografowie przyznają, że wzorowali się na obrazach z „2001: Odysei kosmicznej” Kubricka czy „Stalkera” Tarkowskiego, jednak przede wszystkim na sztuce Kraju Kwitnącej Wiśni. Dużo czasu ekipa spędziła w Metropolitan Museum w Nowym Jorku i w muzeach londyńskich, studiując japońskie drzeworyty. Samo Megasaki jest miastem fikcyjnym, ale są w nim zachowane japońskie realia.

Wes Anderson bardzo starannie zrealizował film, wykorzystując starą metodę animacji poklatkowej – żmudne ożywianie każdego ruchu bohaterów. Choć spowolnił nieco ruch. Zabawił się również typami bohaterów. Dyktatorowi Kobayashiemu dał twarz aktora Kurosawy – Toshiro Mifune. W oryginalnej angielskiej wersji psim bohaterom głosów użyczyli ulubieni aktorzy Andersona z Billem Murrayem i Jeffem Goldblumem na czele. Kwestie ukochanej jednego z psiaków wypowiada Scarlett Johansson. Za inną suczkę mówi Tilda Swinton.

– Pracowałem z aktorami, których znam i lubię od lat – mówi reżyser.

Współpracował też ze swoim ulubionym kompozytorem – muzykę do „Wyspy psów” napisał Alexandre Desplat, który wcześniej dostał Oscara za ścieżkę dźwiękową do innego filmu Andersona „Grand Budapest Hotel”.

Nie tylko dla dzieci

„Wyspą psów” Wes Anderson wpisał się do grona reżyserów fabularzystów, którzy sięgają po animację przy trudnych, wcale nieadresowanych do dzieci filmach. Jeszcze na początku tego wieku premiera zrealizowanej na podstawie powieści Dostojewskiego animowanej „Zbrodni i kary” Piotra Dumały wydawała się ewenementem. Dziś nikogo już nie dziwi, że „Wyspa psów” otwiera berliński festiwal. Długometrażowa animacja dla dorosłych stała się ważną częścią kina artystycznego.

– W żadnym innym gatunku nie mógłbym się tak swobodnie poruszać między rzeczywistością a nierzeczywistością. W mojej opowieści jest wojna, ale są także sny, podświadomość, zagubione wspomnienia, obrazy wracające z pamięci. Myślę zresztą, że animacja to gatunek, który jest niedostatecznie przez filmowców wykorzystywany – mówił mi w 2008 roku Ari Folman po canneńskiej premierze „Walca z Baszirem”, w którym ożywił swoje traumatyczne przeżycia z drugiej wojny libańskiej. Potem jeszcze wykorzystał animację ekranizując „Kongres futurologiczny” Stanisława Lema.

– Film aktorski byłby tylko kolejną ekranową opowieścią o Trzecim Świecie. Pewnie bardzo banalną. Rysunek dodaje mojej historii uniwersalizmu i abstrakcji – powiedziała mi z kolei Marjane Satrapi, kiedy pokazywała „Persepolis”. Wspomnienie swojego dzieciństwa spędzonego w Iranie, gdy oczami małej dziewczynki obserwowała upadek szacha i narodziny reżimu Chomeiniego.

Dziś publiczność na całym świecie zachwyca się obrazami Hayao Miyazakiego i innych twórców japońskiego anime. Znaczące miejsce w świecie kina zajmuje animacja francuska, z tak poruszającymi filmami jak choćby „Trio z Belleville” Sylvaina Chometa o życiu w powojennym Paryżu czy opowieść o smutku i potrzebie radości „Sklep dla samobójców” Patrice’a Leconte’a.

Na „Wyspę psów” warto też wybrać się z dziećmi. W tej bajce o wykluczonych psiakach i burmistrzu budującym swoją władzę na strachu i szukaniu wspólnego wroga – kryje się dzisiejszy świat.

– Kocham psy i filmy japońskie, przede wszystkim Akiry Kurosawy. Tę miłość dzielę z moimi przyjaciółmi – Romanem Coppolą, Kunichi Namurą i Jasonem Schwartzmanem. Postanowiliśmy razem napisać scenariusz, w którym te nasze urzeczenia połączymy – mówi jeden z najbardziej oryginalnych i „zakręconych” twórców dzisiejszego kina Wes Anderson.

Tak narodziła się idea zrobienia „Wyspy psów”. Artysta o niezwykłej wyobraźni, sześciokrotnie nominowany do Oscara za „Genialny klan”, „Kochanków z Księżyca” i „Grand Budapest Hotel”, wrócił do animacji, którą już kilka lat wcześniej przećwiczył w „Fantastycznym Panu Lisie”. Powstał film pełen uroku, ale i mądrości. W animowanych obrazach przypominających opowiastkę dla dzieci, kryje się analiza współczesnego świata.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata