1 września w Warszawie głowy państw, m.in. Niemiec i USA, wezmą udział w uroczystości obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jakie znaczenie ma kolejność wystąpień prezydentów podczas takiego wydarzenia?
Symboliczne. Mamy do czynienia z przypomnieniem wielkiego wydarzenia w dziejach ludzkości. Scenariusz obchodów łączy dwa elementy. Z jednej strony mamy zasady protokołu dyplomatycznego, które wyrażają szacunek dla każdego z państw. Z drugiej rozwiązania protokolarne pozwalają uhonorować gości szczególnych. Jeśli prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier wystąpi przed prezydentem USA, będzie to oznaczało przyznanie głosu temu państwu, które dokonało agresji na Polskę, ale rozliczyło się z haniebną przeszłością. Protokół to taka plastelina, z której lepi się to, co chcemy politycznie uwypuklić.
Jak jeszcze można „ulepić" znaczenie wydarzenia na arenie międzynarodowej?
Oprócz zasad protokołu i precedencji, czyli m.in. kolejności ustawienia zaproszonych, jest jeszcze ceremoniał – oprawa wydarzenia. Ma on stałe elementy, np. złożenie wieńca, ale może mieć też nowoczesną formę. To dlatego uważam, że uroczystości 1 września mogłyby się odbywać na Westerplatte. Miałoby to taką moc polityczną jak udanie się Emmanuela Macrona z Angelą Merkel do Compiegne. Przywódcy Francji i Niemiec weszli wtedy do wagonu, w którym podpisano zawieszenie broni w 1918 roku. Trump postawił jednak warunek, że przyjedzie tylko do Warszawy. Stąd wybór miejsca.
Jak należy odczytywać nieobecność prezydenta Rosji w Warszawie 1 września?