Carter miał stwierdzić, że chciałby przynieść "trwały pokój" Półwyspowi Koreańskiemu.
93-letni były prezydent USA powiedział w rozmowie z przedstawicielem środowiska akademickiego Korei Południowej, że zamierza udać się do Pjongjangu, jeśli miałoby to zapobiec wojnie między USA a Koreą Północną.
W rozmowie z południowokoreańskim dziennikiem "JoongAng" treść rozmowy z Carterem ujawnił prof. Park Han-shik z Uniwersytetu w Georgii. Według jego słów Carter chciałby doprowadzić do całkowitej denuklearyzacji Korei Północnej, której towarzyszyłoby podpisanie układu pokojowego między Waszyngtonem a Pjongjangiem (formalnie od 1950 roku oba państwa są w stanie wojny, przerwanej jedynie zawieszeniem broni z 1953 roku).
- Carter chce wykorzystać swoje doświadczenia, by uniknąć wybuchu drugiej wojny koreańskiej - mówi prof. Park Han-shik.
Wypowiedzi Cartera rozzłościły Biały Dom, który w ubiegłym miesiącu miał prosić byłego prezydenta, by ten nie wypowiadał się publicznie w sprawie kryzysu na Półwyspie Koreańskim i nie osłabiał pozycji Donalda Trumpa.