Licząca obecnie 86 lat Eugenia M. podarowała w 1996 r. swoje 41-metrowe mieszkanie na warszawskiej Ochocie wnukowi, po czym zamieszkała u rodziny na wsi. Po ok. dziesięciu latach zmuszona była jednak wrócić.
W tym dwupokojowym mieszkaniu prowadzili z wnukiem odrębne gospodarstwa, a ich relacje były fatalne. Wnuk, mający obecnie 35 lat, z zawodu przedstawiciel handlowy, do domu wracał po godz. 22, a nieraz w ogóle, ona tymczasem musiała na niego czekać, aby otworzyć mu drzwi, gdyż taki był zamek. Gdy już wrócił, włączał głośno muzykę, nieraz do rana, a nawet dłużej, gdyż wychodząc do pracy, zostawiał czasem włączony telewizor czy komputer.
Gdy babka dostała ataku serca, wezwał wprawdzie karetkę pogotowia, ale gdy ta przyjechała, zamknął się w swoim pokoju. Nie odwiedził nawet babki w szpitalu. O chorobie został jednak zawiadomiony jego ojciec, który regularnie odwiedza matkę, co było kolejnym źródłem konfliktu. Zresztą rozwiódł się wtedy i związany z tym konflikt podsycał spór o mieszkanie.
Do opieki nad babcią w pierwszej kolejności zobowiązany jest syn, a nie wnuk
Sąd okręgowy ocenił te relacje jako normalne konflikty rodzinne i oddalił powództwo babki o cofnięcie darowizny, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie był innego zdania i nakazał wnukowi przeniesienie własności mieszkania na babkę.