Reklama

Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik

Ukazanie się książki „Chłopaki (nie) płaczą. Muniek Staszczyk bez ciemnych okularów” Piotra Żyłki zbiega się z premierą trzeciego singla zapowiadającego płytę T.Love „Orajt”. Jeden z rozdziałów to pierwsza rozmowa z żoną muzyka, Martą.

Publikacja: 25.10.2025 13:37

Muniek Staszczyk

Muniek Staszczyk

Foto: Mat. Pras./ Sebastian Nycz

Trudno się tu dopatrywać promocyjnej premedytacji, jednak o Muńku i T.Love znowu stało się głośno z powodu rozstania z zespołem Jana Benedyka, z którym relacje raz były dobre, a raz złe, ale bez jego stonesowskiego zacięcia nie powstałaby m.in. „Warszawa” czy „King”. Panowie się pokłócili, a to Muniek jest liderem i tasuje karty w grupie, musiało się więc skończyć na rozstaniu. Czy na zawsze?

Reklama
Reklama

Piotr Żyłka rozmawia z Muńkiem Staszczykiem

Książkowe wywiady–rzeki z Muńkiem już były – przeprowadził je Grzegorz Brzozowicz i Rafał Księżyk, ale jak widać, rozmów ze Staszczykiem nigdy dość. Piotr Żyłka, choć to autor bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim „Życie na pełnej petardzie”, musi w pewnym momencie wytłumaczyć, jaki jest powód najnowszej rozmowy. Odpowiada, że od poprzedniej wiele rzeczy się wydarzyło – pandemia, udar muzyka, który postawił pod znakiem zapytania nie tylko jego zdrowie, ale i życie – siłą rzeczy także grupy.

Zmarł ojciec Muńka, z którym był bardzo związany, choruje jego mama. Kolejne urodziny – pięćdziesiąte i sześćdziesiąte zmuszają do refleksji, a nawet wywołują kryzysy – również te małżeńskie. Na szczęście pokonane.

Muniek jest takim dobrym grzesznikiem. Upada, ale się podnosi. Ja z kolei wiem, że były takie okresy w naszym związku, kiedy mógł się poczuć zaniedbany, bywałam dla niego oschła. To nie jest tak, że on jest tym złym, a ja jestem chodzącym ideałem. Nawet jeśli czasami tak o mnie opowiada”

Marta Staszczyk o Muńku

Jest więc o czym rozmawiać – bez tytułowych ciemnych okularów, które skrywają emocje i łzy. A przecież chłopaki płaczą. Muniek opowiada o czasie, kiedy ryczał jak bóbr, nagrywając płytę „Old Is Gold”. Najważniejsze zaś dla czytelników jest to, że na wypowiedź o Muńku, jego osobowości, muzyce, karierze, wierze i religijności zdecydowała się żona Marta, która wcześniej pojawiała się tylko w opowieściach męża.

Reklama
Reklama

Dla Marty Muniek jest człowiekiem z kosmosu: dzieckiem, któremu trzeba mówić, żeby coś dokończył, zwłaszcza w sprawie domowego porządku. Jednocześnie imponuje żonie konsekwencją w realizacji muzycznych celów.

Poznali się w warszawskim Marywilu, miał dobrą „bajerę”, emablował Martę, co było ważniejsze niż ostrzeżenie cioci, która nazwała Muńka „rockandrollowym szatanem”. Późniejsze kryzysy małżeńskie były związane z nadużywaniem sławy, alkoholu i kobiecego towarzystwa, z czym wiązały się coraz późniejsze powroty do domu i bełkotliwe tłumaczenia.

„Równocześnie czuł chyba podskórnie, że nie chciałby rozpadu naszego małżeństwa, dlatego kiedy było naprawdę trudno, w momentach kulminacyjnych, potrafił przeprosić. Nigdy nie był zimnym draniem, który celowo robiłby mnie czy nam krzywdę” – czytamy.

Kiedy już naprawdę narozrabiał, przychodził, wręcz padał na kolana, płakał i prosił, żebym mu wybaczyła

Marta Staszczyk

Pani Marta nie kryje, że jest osobą niestworzoną do separacji. „Kiedy pojawił się problem jego niewierności, mieliśmy już dzieci, trzeba było brać pod uwagę również ich dobro. Nie chciałam, żebyśmy je zranili. Muniek był moim mężem, ale też ich ojcem. (…) i chyba najważniejsze – moje uczucia zupełnie nie wygasły. I dlatego nawet jeśli działy się trudne rzeczy, nie dało się tak łatwo tej drugiej osoby zostawić. Kiedy już naprawdę narozrabiał, przychodził, wręcz padał na kolana, płakał i prosił, żebym mu wybaczyła. Czułam, że to jest szczere, że mam przed sobą naprawdę skruszonego faceta, który ma dobre serce, tylko się strasznie pogubił”.

Reklama
Reklama

Muniek Staszczyk:  Nie jestem niewolnikiem jednej partii

Rzeczą bardzo ważną było i jest to, że oboje są wierzący: „Myślę, że to nam naprawdę bardzo pomogło, kiedy w naszym małżeństwie zaczęło się sypać. Muniek jest takim dobrym grzesznikiem. Upada, ale się podnosi. Ja z kolei wiem, że były takie okresy w naszym związku, kiedy mógł się poczuć zaniedbany, bywałam dla niego oschła. To nie jest tak, że on jest tym złym, a ja jestem chodzącym ideałem. Nawet jeśli czasami tak o mnie opowiada”.

Staszczykowie szczególnie lubią celebrować wspólne śniadania: „Oboje bardzo lubimy ten nasz poranny leniwy rytuał. A potem Muniek czasem pyta: »To co, Martusia, może walniemy różańczyk?« i razem się modlimy. To też jest coś naszego, co nas łączy” (…) Małżeństwo to jest trudna przygoda, ale też piękna. Mogłabym się zatrzymać na wadach i winach Muńka i go zostawić. Ale to nie jest cała prawda o nim. To jest człowiek z sercem na dłoni. Po cichu pomaga wielu ludziom. (…) Myślę, że warto mieć rodzinę i warto o nią walczyć”.

Sam Muniek dużo mówi o swojej wierze i katolicyzmie: „Tak, jestem wierzącym człowiekiem, ale nie chcę nikomu swojej wiary nachalnie narzucać ani jakoś przesadnie się z nią obnosić (…) Myślę, że wiara to zbyt intymna sprawa, żeby nią bombardować ludzi jakimiś chwytliwymi hasłami z koszulek”. Dodaje jednak, co można zobaczyć w jego pokoju: „Tu jest obraz Maryi, tu mamy Jezusa, tu moje zdjęcie z Olgą Tokarczuk, a tu z ekipą The Rolling Stones. Zaraz obok znowu Jezus, tym razem ikona autorstwa mojej córki. A trochę niżej mnóstwo płyt CD z muzyką. Rock’n’roll się miesza z duchowością. Taki nie do końca poukładany miks. To właśnie jestem ja”.

Chciałbym więc tak jak moi idole, o których tyle opowiadam, jak Dylan i Stonesi, grać jak najdłużej i się tym cieszyć

Muniek

Muniek mówi też o swoim widzeniu polityki i wspomina, że być może słusznie uważany jest za symetrystę: „Co ja poradzę na to, że moje patrzenie na świat nie mieści się w schematach naparzanki między twardymi prawakami a turbo-postępowymi lewakami? Taki już jestem i tyle. W domu nasiąknąłem lewicowością, ale nie taką komunistyczną, tylko przedwojenną: PPS, ruch robotniczy i te sprawy. Dlatego jestem wyczulony na krzywdę ludzką i poniżanie słabszych. (…) Nie jestem niewolnikiem jednej partii. Staram się uważnie słuchać i przyglądać temu, co mówią i robią politycy. Jeśli mnie zawiodą, nie trzymam się ich kurczowo i krytykuję to, co mi się nie podoba (…) Ja jestem państwowcem. Kocham Polskę”.

Reklama
Reklama

Muniek Staszczyk chce żyć długo i śpiewać

Muniek odważa się też skierować życiowe rady do czytelników, którzy są „w kryzysie i czują, że brakuje im sił, żeby coś zmienić i zawalczyć o lepsze jutro. Jeśli uwierzyliście w to, że to już koniec, popatrzcie na moje życie. Mimo tylu błędów i syfów, w które się wpakowałem, dalej tu jestem i się nie poddałem. Wy też się nie poddawajcie. Nie ulegajcie jednak takim podszeptom w waszych głowach, które wam mówią, że ze wszystkim musicie sobie poradzić sami. Nie bójcie się prosić o pomoc. Kiedy obok stoi ktoś życzliwy, kto cię wspiera, łatwiej jest walczyć nawet z największymi demonami”.

Chłopaki (nie) płaczą. Muniek Staszczyk bez ciemnych okularów w rozmowie z Piotrem Żyłką, Emocje Plu

Chłopaki (nie) płaczą. Muniek Staszczyk bez ciemnych okularów w rozmowie z Piotrem Żyłką, Emocje Plus Minus

Foto: Sebastian Nycz

Ma też życzenia związane z przyszłością: „Chciałbym być zdrowy, na tyle, na ile to jest możliwe w moim wieku i po rozmaitych przejściach. Jeśli Bóg da zdrowie i siły, chciałbym też dalej tworzyć i grać dla ludzi. (…) Chciałbym więc tak jak moi idole, o których tyle opowiadam, jak Dylan i Stonesi, grać jak najdłużej i się tym cieszyć”.

Trudno się tu dopatrywać promocyjnej premedytacji, jednak o Muńku i T.Love znowu stało się głośno z powodu rozstania z zespołem Jana Benedyka, z którym relacje raz były dobre, a raz złe, ale bez jego stonesowskiego zacięcia nie powstałaby m.in. „Warszawa” czy „King”. Panowie się pokłócili, a to Muniek jest liderem i tasuje karty w grupie, musiało się więc skończyć na rozstaniu. Czy na zawsze?

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Literatura
Technologia, która uzależnia – czy w świecie „Kaori” wciąż rządzi człowiek?
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Literatura
Ewa Woydyłło i jej szczęśliwa trzynastka
Literatura
„Zmora” Roberta Małeckiego, czyli zanim zobaczymy Magdę Cielecką jako Kamę Kosowską
Literatura
Noblista László Krasznahorkai, krytyk „gulaszowego komunizmu" i Orbána, lekceważony w Polsce
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Literatura
„Nie ma już obywateli świata, bo do tego potrzebny byłby świat, a świata nie ma – są tylko rynki”. Wywiad z László Krasznahorkaiem
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama