Sięganie do trudnych i wyrafinowanych słów, dobrze znanych słownikom, ale obcym mowie codziennej, służy dzisiaj (niektórym) do aktów nieprzyjaznych. Są też jednak sprawy i problemy zasługujące na własne imię, ponieważ brak imienia to brak istnienia. Dlatego postanowiłem skorzystać z mało znanego terminu „anomia". Znakomicie oddaje on istotę rzeczy – kiedy działania jakiejś organizacji radykalnie rozmijają się z oczekiwaniami. W sytuacji wywołanej anomią niepożądane ludzkie zachowania są wymuszone albo sprowokowane – nie dzieją się samoistnie lub z woli tych osób. Szczególnie mocno anomia dotyka organizacji sformalizowanych, działających według nadanych im z zewnątrz reguł i zasad. Prawdziwy dramat się zaczyna, kiedy dana organizacja zostaje pozbawiona mechanizmów samodostosowawczych, ale musi trwać i wykonywać nałożone na nią obowiązki. W takiej właśnie sytuacji są sądy.