Walcząc z koronawirusem, władza pomija opisaną w konstytucji ścieżkę ogłaszania jednego ze stanów nadzwyczajnych, które pozwalają ograniczać prawa i swobody obywatelskie oraz działalność gospodarczą. Znaną konsekwencją nieogłoszenia stanu klęski żywiołowej wywołanej wirusem jest to, że planowane na maj wybory prezydenckie nie zostały przesunięte. Ale to nie wszystko.
Od 2002 r. obowiązuje ustawa o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności oraz praw człowieka i obywatela. Stanowi ona, że każdemu, kto poniósł stratę majątkową w następstwie ograniczenia wolności oraz praw człowieka i obywatela w czasie stanu nadzwyczajnego, służy roszczenie o odszkodowanie. Obejmuje ono wyrównanie straty majątkowej – bez korzyści, które poszkodowany mógłby osiągnąć, gdyby strata nie powstała. Odszkodowań od Skarbu Państwa reprezentowanego przez właściwego wojewodę dochodzi się na zasadach z kodeksu cywilnego. Nie przysługują, jeżeli strata majątkowa powstała wyłącznie z winy poszkodowanego lub z winy osoby trzeciej. Roszczenie przedawnia się po roku od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o powstaniu straty majątkowej. A ogólnie – z upływem trzech lat od zniesienia stanu nadzwyczajnego.
Czytaj też: Dlaczego nie wprowadzono stanu klęski żywiołowej
W tych znanych prawie 20 lat warunkach przedsiębiorcom łatwiej byłoby dochodzić odszkodowań za poniesione straty, które zapewne się zdarzą, ale nie za utracony zysk.
Tymczasem minister zdrowia rozporządzeniem ogłosił stan zagrożenia epidemicznego, co pozwoliło odwołać imprezy masowe, zamknąć placówki oświatowe, kulturalne i gastronomiczne oraz sklepy. Nie zarabia wiele branż.