Nadzieje były wówczas wielkie, ale obawy nie mniejsze. Dla przykładu: jeden na dziesięciu Polaków spodziewał się poprawy poziomu życia w przeciągu pierwszego roku, a w perspektywie pięciu lat – już prawie połowa (45 proc.). Jednocześnie niemal wszyscy (92 proc.) uważaliśmy wtedy, że właściwie od razu wzrosną ceny, a 45 proc. – że nasze oszczędności gwałtownie stopnieją. Badanie opublikowane w „Rzeczpospolitej” 30 kwietnia 2004 r. pokazywało, że cieszyliśmy się jeszcze np. na perspektywę szybkiego wzrostu wydatków państwa na cele społeczne, spadek oprocentowania kredytów, wzrost wartości złotego i zmniejszenie bezrobocia. Ponad jedna czwarta badanych liczyła na poprawę stanu polskiej gospodarki, a prawie 30 proc. przewidywało poprawę w rolnictwie, choć akurat sami rolnicy bardzo sceptycznie oceniali szanse na korzystne zmiany w ciągu pierwszego roku członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Na marginesie, poglądy w tej grupie zawodowej – mimo wielkich transferów funduszy unijnych w ramach dopłat bezpośrednich – się nie zmieniły.
Z jeszcze większym optymizmem na członkostwo w europejskiej wspólnocie patrzyli wtedy polscy przedsiębiorcy. Prawie 85 proc. z nich uważało, że przystąpienie Polski do UE będzie miało pozytywny wpływ na ich firmę, zapewni dostęp do nowych rynków i partnerów handlowych, udoskonali przepisy.
Czytaj więcej
Nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że możemy sobie spokojnie ten Zachód po cichu doganiać. Teraz albo nigdy: to jest ten moment, żeby przycisnąć pedał gazu - mówi Marcin Piątkowski, ekonomista.
Jak bardzo nam się udało, pokazuje rynek pracy
Na kolejnej stronie tamtego wydania sprzed 20 lat redaktorzy „Rzeczpospolitej” pisali: „stajemy się częścią ogromnego obszaru swobodnego przepływu osób, towarów, kapitału, technologii i idei. Wchodzimy i wciągani jesteśmy w nowoczesność. Musimy tylko wykorzystać tę szansę”.
Jak bardzo nam się to udało, pokazuje rynek pracy w Polsce. W 2022 r. eksport do Unii wyniósł prawie 40 proc. polskiego PKB. Pracowało na to – bezpośrednio – ponad 2,3 mln osób. Na tym nie koniec, z szacunków analityków firmy Deloitte wynika, że drugie tyle pracuje nad zaspokojeniem popytu na półprodukty potrzebne do stworzenia naszych eksportowych hitów. Dalej, 500 tys. osób pracuje zaś nad zaspokojeniem potrzeb wcześniej wspomnianych milionów, jeśli potraktujemy ich jako konsumentów. Podsumowując: sama nasza obecność w UE przekłada się na ok. 5 mln miejsc pracy, co stanowi ok. 29 proc. zatrudnionych w ogóle w Polsce.