Sławomir Broniarz, prezes ZNP: Jesteśmy niezadowoleni z wolnego tempa prac MEN

Pracownicy administracji i obsługi, mimo krótszego stażu i niższych kwalifikacji, często zarabiają więcej niż nauczyciele. Cieszymy się z ich podwyżek, ale sytuacja, w której pomoc przedszkolna zarabia więcej od nauczyciela, jest absurdalna – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Publikacja: 22.06.2025 15:31

Sławomir Broniarz

Sławomir Broniarz

Foto: PAP/Tomasz Gzell

We wtorek 24 czerwca Związek Nauczycielstwa Polskiego ma podjąć decyzję o formie akcji protestacyjnej. Dlaczego nie chcecie, by mówiono o strajku?

Strajk jest najbardziej radykalną formą działania związkowego. Ale dzisiaj nie jesteśmy na takim etapie, żebyśmy mogli mówić o tego rodzaju wydarzeniach. Mówimy o akcji protestacyjnej, poprzez którą chcemy zwrócić uwagę na to, że środowisko nauczycielskie jest bardzo niezadowolone z tego, co dzieje się w edukacji. Dlatego, podkreślam, strajku nie planujemy. 

Czyli co, oflagowanie szkół i nic więcej? 

O formie protestu zdecyduje zarząd główny ZNP, ale nie sądzę, aby wybrał oflagowanie szkoły jako formę protestu. To będzie bardziej radykalna forma.

Jakie formy protestu macie w swoim katalogu? 

Mogą to być manifestacje, np. w Warszawie. Może to być pikieta pod Ministerstwem Edukacji Narodowej czy urzędami wojewódzkimi. Ale generalnie sama forma nie jest dla nas tak istotna jak to, dlaczego chcemy protestować. Co spowodowało, że po tak krótkim czasie od ostatniej demonstracji, czyli od 1 września 2023 r., wracają emocje, które niosą ze sobą potrzebę zaprotestowania.

Czytaj więcej

Iga Kazimierczyk: Szkoła za PiS stała się nieznośna. Teraz nie jest lepiej

O podjęciu działań protestacyjnych mówi też nauczycielska Solidarność. Czy możliwy jest wasz wspólny protest?

Na ten moment nie ma między nami kontaktu. Pamiętać trzeba wydarzenia z 2019 r., kiedy oświatowa Solidarność w ostatniej chwili podpisała porozumienie z rządem i wycofała się ze strajku. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. 

Straciliście do nich zaufanie? 

Tak. Zdecydowanie wyciągnęliśmy z tego naukę. Co prawda ostatnio zmieniło się kierownictwo Solidarności, więc mogłoby być inaczej. Ale patrząc na nasze doświadczenie, nie zauważyliśmy po stronie naszych związkowców chęci współpracy z oświatową Solidarnością.

Dlaczego ZNP chce protestować? 

Powodów jest kilka. Bez wątpienia najważniejszy dotyczy nauczycielskich wynagrodzeń. Przypomnę, że 25 stycznia odbyło się kolejne „pierwsze” czytanie obywatelskiego projektu przygotowanego przez ZNP, który zakłada powstanie stałego mechanizmu wzrostu nauczycielskich płac w relacji do średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej podawanego przez GUS. Do dzisiaj, poza wyborem podkomisji sejmowej, która przyjęła nasze poprawki, nic się nie wydarzyło. Nie toczą się także prace nad ustawą o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych.

Protestujemy również dlatego, że mimo zapowiedzi zmian i rozmów prowadzonych w Ministerstwie Edukacji Narodowej nie widzimy realnych szans na wprowadzenie od 1 września 2025 r. nowych przepisów Karty Nauczyciela. Proces legislacyjny jest opóźniony, a czasu jest zbyt mało – ustawa wciąż nie przeszła przez parlament, a przed nami wakacje. Jesteśmy rozczarowani brakiem efektów wielomiesięcznych rozmów. Pierwsze poważne spotkanie odbyło się dopiero w czerwcu 2024 r., mimo że postulaty zgłosiliśmy już w grudniu 2023 r. Od tamtej pory toczą się rozmowy, ale nie widać realnego postępu. Ten czas został zmarnowany.

Czytaj więcej

MEN: Likwidujemy godziny czarnkowe, prace w resorcie już trwają

Dlaczego te prace w zespole roboczym trwały tak długo? Nie mogliście się dogadać? 

Tempo prac MEN było zdecydowanie zbyt wolne i budzi duże niezadowolenie. Trudno powiedzieć, z czego to wynika, ale wygląda na to, że ministerstwo nie doceniło wagi problemu i oczekiwań nauczycieli. Pragnę przypomnieć, że na listopadowym zjeździe ZNP premier deklarował radykalne przyspieszenie prac nad naszą inicjatywą obywatelską wiążącą pensje nauczycieli ze średnią krajową, a niczego takiego nie zauważyliśmy. Powtórzę, że w praktyce ograniczyło się to do powołania podkomisji, która zebrała się tylko raz. Przedstawiliśmy wtedy nasze stanowisko, które – co warte podkreślenia – było zbieżne z propozycjami innych związków zawodowych. Niestety od tamtej pory niewiele się wydarzyło. Niedawno premier Donald Tusk zapowiedział przedkładanie gotowych projektów ustaw. Tymczasem nasz, ZNP, leży gotowy w Sejmie.

Kilka dni temu ten projekt uzyskał pozytywną opinię Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu.

Mimo tej pozytywnej opinii prace nad ustawami są w impasie. Premier zapowiedział także działania m.in. w sprawie nauczycielskich świadczeń kompensacyjnych, ale od deklaracji do dziś nie podjęto żadnych realnych kroków.

Sprawa wysokości płac nauczycieli jest niezwykle istotna, stanowi ona jeden z podstawowych powodów, obok warunków pracy, odchodzenia nauczycieli z zawodu i braku młodych absolwentów uniwersytetów podejmujących pracę w szkołach i uczelniach.

Zwracamy również uwagę na rosnące dysproporcje płacowe – pracownicy administracji i obsługi, mimo krótszego stażu i niższych kwalifikacji, często zarabiają więcej niż nauczyciele. Cieszymy się z ich podwyżek, ale sytuacja, w której pomoc przedszkolna zarabia więcej od nauczyciela, jest absurdalna. To zniechęca młodych ludzi do wyboru zawodu nauczyciela, bo dziś bardziej opłaca się podjąć pracę, do której nie są wymagane studia wyższe.

Premier mówi o potrzebie wzrostu wynagrodzeń nauczycieli, ale na razie to tylko słowa – brak konkretnych decyzji. Wzrost płacy minimalnej sprawił, że pensja początkującego nauczyciela, osoby po studiach, jest na poziomie pracownika niewykwalifikowanego. 

Ilu nauczycieli brakuje obecnie w szkołach?

Nowe dane będą dopiero na początku roku szkolnego. Ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że w dalszym ciągu szkoły borykają się z problemem braku kadry. Stąd tak duża liczba nauczycieli pracujących w zdecydowanie większym wymiarze czasu pracy. Jeżeli nauczyciel otrzymuje propozycję pracy w dwóch–trzech szkołach i daje mu to prawie 40 godzin wymiaru czasu dydaktycznego, to widzimy, z jakimi problemami borykają się dyrektorzy szkół. Niedawno MEN podało, że tygodniowo w szkołach jest ponad 2,2 mln godzin ponadwymiarowych. To m.in. efekt braku nauczycieli. 

Młodzi nie chcą zaczynać swojej kariery zawodowej w szkole?

Zaledwie 4 proc. kadry w szkołach to nauczyciele młodzi. Ale też trzeba pamiętać, że dyrektorzy szkół dają nauczycielom dodatkowe godziny pracy nie tylko dlatego, by zarobili więcej, ale także z powodu demografii. MEN zdaje się ten problem ignorować, a np. w samej Warszawie jest obecnie ok. 7,5 tys. wolnych miejsc w przedszkolach.

Dyrektorzy szkół często zwiększają pensum obecnym nauczycielom, bo łatwiej im później stopniowo zmniejszać liczbę godzin, niż rozwiązywać umowy o pracę. W ciągu najbliższych sześciu–siedmiu lat w szkołach będzie katastrofa demograficzna. To wpłynie na rynek pracy nauczycieli. A brak jest realnych działań, które pomogą zapobiec zwolnieniom lub złagodzą problem.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy popierają zakaz smartfonów w szkole

Ma pan na myśli nauczycielskie świadczenia kompensacyjne?

Też. Potrzebne są działania systemowe z udziałem nie tylko Ministerstwa Edukacji, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale także Ministerstwa Rodziny. Demografia wpływa nie tylko na szkoły, edukację czy opiekę zdrowotną, ale również na rynek pracy i system emerytalny. Dziś młody nauczyciel musi mieć świadomość, że za kilka dekad będzie pracował w zupełnie innej rzeczywistości demograficznej. Państwo musi więc podejmować konkretne, długofalowe działania na rzecz poprawy dzietności i zabezpieczenia przyszłości zawodów publicznych – w tym nauczycieli.

Jesteście zadowoleni z obecnego kierownictwa ministerstwa?

Na pewno zmieniła się atmosfera pracy. Nie można tego porównywać do czasów Czarnka. Relacje są ważne w życiu każdego człowieka, ale...

…nie wydarzyło się zbyt wiele w edukacji? 

Oczekiwania były na pewno daleko większe. Ale myślę też, że MEN nie spodziewało się tak dużej skali problemów, z którymi trzeba było sobie poradzić. I to ich trochę przerosło. Myślę, że tak właśnie było z nowelizacją Karty Nauczyciela. Przez rok nie udało się nawet przedstawić projektu ustawy w Sejmie. Słyszymy, że opóźnienia wynikają z konsultacji z wieloma interesariuszami. Złożyliśmy więc wniosek w trybie dostępu do informacji publicznej, by dowiedzieć się, ile było uwag i opinii. Do dziś nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Wierzy pan, że uda się wprowadzić w życie reformę edukacji, nad którą obecnie pracuje MEN? 

Działania MEN, ale i Instytutu Badań Edukacyjnych, dają pewną nadzieję na pozytywne zmiany. Jednak przypominam – edukacji nie naprawimy wyłącznie zmianami programowymi. Tak jak wyborów nie wygrywa się nową podstawą programową.

Obawiam się jednak, że znowu podejdziemy do reform zbyt ambitnie – będziemy oczekiwać od uczniów perfekcji w każdej dziedzinie. A przecież szkoła powinna być miejscem nie tylko zdobywania wiedzy, ale też budowania relacji, przyjaźni, poczucia bezpieczeństwa i dojrzewania społecznego. A tego nie osiągniemy bez czasu na rozmowę z uczniami, bez budowania zaufania i przyjaznego środowiska.

Dziecko nie może przychodzić do szkoły z lękiem przed kolejnym sprawdzianem czy egzaminem. Jeśli przeładujemy program i zignorujemy relacje, znów skończymy w systemie, który będzie porażką dla wszystkich.

No właśnie, relacje w szkole dziś są już tak mało ważne, że po wystawieniu ocen mało kto chodzi jeszcze do szkoły.

Obecnie obserwujemy spadek frekwencji uczniów pod koniec roku szkolnego, co często skutkuje ich wcześniejszym opuszczaniem szkoły i np. podejmowaniem pracy sezonowej.

Relacja między frekwencją a możliwością ukończenia roku szkolnego powinna zostać zaostrzona – obecne progi są zbyt niskie i dają uczniom sygnał, że obecność nie jest istotna. Potrzebna jest korekta tych wskaźników, by szkoła mogła skuteczniej pełnić swoją funkcję wychowawczą i edukacyjną.

Czytaj więcej

Dlaczego młodzi ludzie nie chcą „iść w belferkę”?

Potrzebna jest też deregulacja. Miała być, ale z tego, co słychać, niewiele z niej wynika dla szkół. 

Na pewno plusem jest to, że zostaną zniesione tzw. godziny czarnkowe. Wskazywano na brak zainteresowania uczniów i rodziców spotkaniami w ramach dostępności nauczyciela. Pokazał to m.in. sondaż przeprowadzony przez „Głos Nauczycielski”, w którym kilka tysięcy nauczycieli wskazywało na absurdalność decyzji ministra Czarnka. Dobrze, że one znikają. Szkoda natomiast, że nie wycofano się z decyzji w sprawie prac domowych.

Resort w sprawie prac domowych zapowiada monitorowanie sytuacji przez rok, ale moim zdaniem stracono szansę na jasne decyzje. Nauczyciele zgłaszali, że ograniczenie prac domowych nie zdaje egzaminu – dzieci nie odrabiają zadań, a nauczycielom wiąże się ręce. Takie zmiany należało skorygować już teraz, a nie odkładać. 

Podobnie w przypadku używania smartfonów w szkołach podstawowych – oddanie decyzji w ręce dyrekcji i rad rodziców to unikanie odpowiedzialności. Moim zdaniem resort powinien zająć wyraźne stanowisko i wprowadzić ogólnokrajowe regulacje.

Co jeszcze należałoby zrobić?

Jest wiele spraw, które wymagają ponownej oceny, a które ZNP zgłaszał. Są one zawarte w całym katalogu tematów pod wspólnym hasłem zmian w Karcie Nauczyciela. To m.in. ocena pracy nauczyciela, godziny ponadwymiarowe, komisje dyscyplinarne. Zauważamy potrzebę wzmocnienia realnych uprawnień dyrektorów szkół związanych z kierowaniem szkołą jako zakładem pracy. Liczba spraw kierowanych do komisji dyscyplinarnych rośnie, a wiele z nich mogłoby być rozwiązanych na poziomie szkoły. Potrzebna jest zmiana ustawowa, która da dyrektorom większą decyzyjność. 

 

We wtorek 24 czerwca Związek Nauczycielstwa Polskiego ma podjąć decyzję o formie akcji protestacyjnej. Dlaczego nie chcecie, by mówiono o strajku?

Strajk jest najbardziej radykalną formą działania związkowego. Ale dzisiaj nie jesteśmy na takim etapie, żebyśmy mogli mówić o tego rodzaju wydarzeniach. Mówimy o akcji protestacyjnej, poprzez którą chcemy zwrócić uwagę na to, że środowisko nauczycielskie jest bardzo niezadowolone z tego, co dzieje się w edukacji. Dlatego, podkreślam, strajku nie planujemy. 

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają operację wojskową Izraela przeciw Iranowi?
Społeczeństwo
Elektryczna hulajnoga to nie dziecinna zabawka – bywa zabójcza
Społeczeństwo
Sondaż: Ilu Polaków boi się, że sztuczna inteligencja odbierze im pracę?
Społeczeństwo
Parada Równości 2025 w Warszawie. Tęczowe platformy przejechały przez centrum
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Społeczeństwo
Parada Równości przeszła ulicami Warszawy. Nie obyło się bez incydentów