Roman Kuźniar: Vox populi nie jest głosem Bożym

Wybór Karola Nawrockiego na prezydenta RP dokonany 1 czerwca oznacza, że będziemy mieli w Polsce nasilenie politycznej wojny domowej. A ta poważnie utrudni rządowi Donalda Tuska prowadzenie normalnej polityki, także zagranicznej.

Publikacja: 21.06.2025 19:00

Jak wynika z dotychczasowych wypowiedzi Karola Nawrockiego, jego destrukcyjny wpływ jako prezydenta

Jak wynika z dotychczasowych wypowiedzi Karola Nawrockiego, jego destrukcyjny wpływ jako prezydenta na politykę zagraniczną zaznaczy się najsilniej na jej trzech głównych kierunkach, mających ścisły związek z polską racją stanu

Foto: REUTERS/Aleksandra Szmigiel

Vox populi – vox dei. Głos ludu – głosem Bożym. Ta sentencja padła niedawno z ust jednego z najważniejszych polskich polityków, a została wypowiedziana jako afirmacja wyboru Karola Nawrockiego na prezydenta RP. Chodziło o to, że rządzący nie podważają prawomocności jego wyboru, nawet jeśli towarzyszące temu wyborowi liczne nieprawidłowości osłabiają nieco przewagę, z jaką wygrał. To dobrze. Ale jednocześnie nie powinno to być przeszkodą do rozważań, czy dokonany przez „lud” wybór był słuszny z punktu widzenia polskiej racji stanu.

Prezes działa według strategii szatana

Zacznijmy od przypomnienia, że Alkuin, autor tej sentencji, angielski mnich i teolog z przełomu VIII i IX wieku, odnosił ją do jednomyślnego wyboru króla lub papieża. Dziś nawet papieży wybiera się większością głosów. A w czasach demokracji twitterowo-youtubowej o wyborze częściej decydują emocje i wrażenia, a nie zrozumienie interesów państwa. Zresztą, i w przeszłości zdarzały się wybory zupełnie błędne, których „lud” później wprawdzie żałował, ale wcześniej doprowadzały one do kryzysów czy bankructw całych państw. Wystarczy wskazać na przykład Argentyny, której rozwój kolejne rządy sprawnych populistów skutecznie wykoleiły, a dobrobyt kraju roztrwoniły. Są gorsze przykłady złych wyborów ludu. Zatem lud ma „prawo” się mylić i popełniać błędy i z tego „prawa” nierzadko korzysta. Historia i współczesność nie tylko polska, jest pełna tego rodzaju sytuacji. W perspektywie międzynarodowych interesów i pozycji Polski wynik wyborów 1 czerwca trzeba za taki błąd uznać.

Lud ma „prawo” się mylić i popełniać błędy i z tego „prawa” nierzadko korzysta. Historia i współczesność nie tylko polska, jest pełna tego rodzaju sytuacji.

Oczywiście dostrzegamy liczne błędy kampanii Rafała Trzaskowskiego. Począwszy od jałowego hasła wyborczego, przez nieszczęsną inicjatywę debaty w Końskich (bo wyborów nie wygrywa się w Końskich), aż po czerwone korale Dejaniry. Jednak w dalszym ciągu był on kandydatem kompetentnym, doświadczonym, sprawdzonym, niebudzącym zastrzeżeń pod względem życia osobistego i kariery zawodowej, którą zawdzięczał głównie sobie. Lud wolał osobę bez doświadczenia, o obciążeniach dyskwalifikujących do objęcia najwyższej funkcji w państwie, o czym każdy, jeśli chciał, mógł się dowiedzieć. Wiadomo, że prezes partii, która wystawiła Nawrockiego, od dawna pracuje nad obniżaniem standardów i oczekiwań moralnych oraz merytorycznych u swoich wyborców („strategia szatana” według Lawrence’a Freedmana). Jednak chodziło, powtarzam, nie o wybór jednego z 460 posłów, lecz prezydenta Rzeczpospolitej, od którego wiedzy, światopoglądu i decyzji będą zależały najważniejsze polskie sprawy.

Zoologiczną niechęć Karola Nawrockiego do UE

Wybór dokonany 1 czerwca oznacza, że będziemy mieli w Polsce nasilenie politycznej wojny domowej, która poważnie utrudni rządowi prowadzenie normalnej polityki, także zagranicznej. Siła obstrukcji prezydenta Dudy, jako tzw. lame duck (końcówka prezydentury), znacznie w ostatnich miesiącach osłabła. Z tego co się zapowiada, możemy bez ryzyka zakładać, że kancelaria prezydenta Nawrockiego będzie „kancelarią wojny”. On sam i jego ludzie zrobią wszystko, aby wspólnie z partią, która go wystawiła, destabilizować obóz rządzący i przyśpieszyć jego upadek (w czym rozgardiasz w samym tym obozie może im pomóc). Rokosz prezydencki Dudy (o czym pisałem kiedyś na łamach rp.pl), to będzie przysłowiowy pikuś przy tym, co wkrótce zobaczymy. Co gorsza, mogą oni w tym celu sięgać po wsparcie Stanów Zjednoczonych. Działania partii prezydenta Trumpa wobec sił prawicowo-nacjonalistycznych w Europie przypominają nieco akcję Kominformu z przełomu lat 40. i 50. poprzedniego wieku. Nie trzeba zgadywać, jaki to będzie mieć wpływ na zdolność rządu do wykonywania jego konstytucyjnych zadań. Prezes PiS nie raz jednak dowiódł, że interes swej władzy i partii stawia ponad interes państwa.

Jak wynika z dotychczasowych wypowiedzi Karola Nawrockiego, jego destrukcyjny wpływ jako prezydenta na politykę zagraniczną zaznaczy się najsilniej na jej trzech głównych kierunkach, mających ścisły związek z polską racją stanu. Po pierwsze, chodzi o jego zoologiczną niechęć do Unii Europejskiej. Aż trudno uwierzyć, że doktor historii może mieć tak przedpotopowe wyobrażenie (lekko mówiąc) o wspólnocie europejskiej oraz brak wyobrażenia o konsekwencjach jej rozmontowywania dla Polski, do czego dążą także ludzie Trumpa. Prezydent Nawrocki nie tylko będzie prowadził swą własną wojenkę z UE, tutaj w Polsce, ale też poważnie wzmocni antyunijny front odmowy, na którego czele stoi premier Węgier. Po prawdopodobnym zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych, wraz nowym rządem oraz premierami Fico i Orbánem będą mogli skutecznie paraliżować działalność Unii w podstawowych sprawach. Przypomnijmy, podstawowym powodem wrogości PiS do UE był wymóg respektowania w Polsce rządów prawa i obowiązkowych standardów demokracji.

Czytaj więcej

Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry

Incydentalne okrzyki Donalda Trumpa w rodzaju „kocham Polskę” niczego nam nie dają

Po drugie, negatywny wpływ na polski interes narodowy może mieć stosunek prezydenta Nawrockiego do Ukrainy, do pomocy dla niej w jej wojnie obronnej z Rosją oraz wobec jej europejskich i atlantyckich aspiracji. Tylko Orbán w tych trzech sprawach ma tak antyukraińskie stanowisko, ale w jego przypadku to nie obciąża interesów Węgier. W przypadku Polski, w kontekście agresji Rosji na Ukrainę oraz antyeuropejskich poczynań Moskwy, sytuacja jest zero-jedynkowa: polityka antyukraińska jest polityką prorosyjską. De facto wspieranie Rosji w jej wojnie przeciwko Ukrainie stanowi zagrożenie dla interesów Polski.

I po trzecie, wiele wskazuje, że prezydent Nawrocki będzie kontynuatorem linii PiS wobec prezydenta Trumpa, czyli polityki klientelistycznej, prowadzonej na kolanach, popierającej każdy aspekt polityki zagranicznej Trumpa. Problem w tym, że prezydentura Trumpa oznacza pogarszanie sytuacji międzynarodowej takich państw jak Polska, ponieważ polega na przesuwaniu życia międzynarodowego w kierunku power politics. Najsilniej widać to obecnie w bezwarunkowym poparciu dla agresywnych akcji Izraela na Bliskim Wschodzie, ale też w poszukiwaniu porozumienia z Putinem kosztem Ukrainy czy w pogardzie dla prawa międzynarodowego i instytucji wielostronnych. Przykładów na power politics jako obecnej linii polityki zagranicznej USA jest wiele. Kierunek, w którym Trump pcha także naszą część świata, nie jest przyjazny dla polskich interesów. Incydentalne okrzyki prezydenta USA pod naszym adresem w rodzaju „kocham Polskę” niczego nam nie dają. Jedyną skuteczną obroną przed negatywnymi konsekwencjami polityki Trumpa dla nas mogłaby być zjednoczona instytucjonalnie i zwarta politycznie UE, ale temu akuratnie Nawrocki i PiS w swym ideologicznym zacietrzewieniu mocno się sprzeciwiają.

Przyszły takie czasy, że Polska nie ma luksusu na dezynwolturę w sprawach zagranicznych. Zły wybór będzie niósł ze sobą cenę, którą Polacy powinni dobrze znać. Znamy wynik vox populi wyrażony 1 czerwca. Ale trudno uznać to za vox dei. No chyba, że Bóg postanowił ukarać Polskę i Polaków, bo też grzechów uzbierało się niemało, także w polskim Kościele. Ale aby nie grzeszyć przeciwko drugiemu przykazaniu („nie będziesz brał…”), lepiej się ograniczyć do starego polskiego przysłowia: „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”.

Vox populi – vox dei. Głos ludu – głosem Bożym. Ta sentencja padła niedawno z ust jednego z najważniejszych polskich polityków, a została wypowiedziana jako afirmacja wyboru Karola Nawrockiego na prezydenta RP. Chodziło o to, że rządzący nie podważają prawomocności jego wyboru, nawet jeśli towarzyszące temu wyborowi liczne nieprawidłowości osłabiają nieco przewagę, z jaką wygrał. To dobrze. Ale jednocześnie nie powinno to być przeszkodą do rozważań, czy dokonany przez „lud” wybór był słuszny z punktu widzenia polskiej racji stanu.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Niebezpieczna wiara w dobrą wolę Iranu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?