Jeśli wybory były ukradzione, Rafał Trzaskowski nie mógł ich przegrać
Dlaczego premier to robi? Powodów może być kilka. Może Tusk po prostu uznał, że podważanie legalności wyboru Karola Nawrockiego może być dla niego korzystne? Nawet jeśli wynik wyborów nie zostanie ostatecznie unieważniony, poważne wątpliwości będą wciąż wisiały w powietrzu, wciąż będą nimi żyli wyborcy Tuska. A to osłabi legitymizację Nawrockiego. Już na początku ustawi go w totalnej kontrze do obozu władzy. To sprawi, że o żadnej kohabitacji nie będzie mowy – będziemy mieli totalną wojnę na górze. A to dla rządu sytuacja wygodniejsza niż próby jakiejś konstruktywnej współpracy – wszystko będzie można zwalać na prezydenta, którego część zwolenników partii rządzącej nie będzie uznawać za prezydenta. Źle to wróży państwu polskiemu, ale doskonale wróży polaryzacji i utrzymywaniu duopolu dwóch obozów.
A przy okazji nikt nie będzie rozliczał premiera za przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach, bo przecież skoro wybory nie były uczciwe, to też żadnej przegranej nie było. Im ostrzejszy będzie konflikt polityczny, tym dla premiera lepiej, bo tym większe szanse na mobilizowanie wyborców w 2027 roku. I tak jak Andrzej Duda, powierzając po wyborach 2023 roku misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, ukradł Tuskowi smak zwycięstwa, tak teraz Tusk, podważając wynik wyborów, zatruwa goryczą smak zwycięstwa, którego – według wielu sympatyków premiera – wcale nie było.
To PiS rozmontował system wyborczy i umożliwił dzisiejszy chaos
Ale ruch premiera jest możliwy tylko dlatego, że to PiS całkowicie zdewastował system instytucjonalny w Polsce. To przyjmowane przez PiS ustawy, ochoczo podpisywane przez Andrzeja Dudę, doprowadziły do tego, że nie ma dziś w Polsce osoby, ciała ani instytucji, która byłaby w stanie rozstrzygnąć wątpliwości którejś ze stron. Po prostu – nie ma.
Zgodnie z obowiązującym prawem to Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego powinna stwierdzić ważność wyborów prezydenckich, ale zarówno ona, jak i część składu SN, nie są uznawane przez międzynarodowe trybunały, dużą część środowiska prawniczego i większość wyborców KO ani za legalnie obsadzony sąd, ani legalnie powołanych sędziów. Foch Andrzeja Dudy, który zawetował ustawę incydentalną przekazującą orzeczenie o ważności wyborów w ręce sędziów, których statusu nikt nie kwestionuje, sprawił, że nie ma dziś instytucji, której rozstrzygnięcie byłoby przez wszystkich uznane. Jakakolwiek będzie decyzja Izby Kontroli Nadzwyczajnej czy jakiejkolwiek innej izby SN, nie zostanie ona zaakceptowana przez dużą część społeczeństwa.