Reklama

Artur Bartkiewicz: KPO, CPK i oranżeria w kebabie, czyli spektakularna katastrofa rządu

Sprawa środków z KPO, które niektórzy przedsiębiorcy z branży HoReCa (hotelarsko-gastronomicznej) chcieli wykorzystywać co najmniej nieszablonowo, to polityczna bomba, która wybuchła w najgorszym momencie dla rządu Donalda Tuska. I może go słono kosztować.

Publikacja: 08.08.2025 14:25

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: PAP

Katastrofa rządu jest tu wielopiętrowa i nie pomogą zaklęcia wiceministra finansów wskazującego na marginalną skalę problemu – rzecz dotyczy puli środków stanowiących 0,5 proc. całości KPO (ok. 1,2 mld zł), a z tych 0,5 proc. zastrzeżenia budzi tylko część projektów. Jednak dla społecznego odbioru całej sprawy ma to drugorzędne znaczenie, bo kwestionowane projekty są na tyle spektakularne, zwłaszcza biorąc pod uwagę cały kontekst, że koszty polityczne kryzysu mogą być duże.

Czytaj więcej

Burza wokół KPO. Minister Szyszko: „Funduszowe cwaniactwo”. Będą kontrole

KPO, perła w koronie rządu Donalda Tuska. Do 8 sierpnia

Gdy rządowi Donalda Tuska zarzucano brak sprawczości i nierealizowanie obietnic, niemal każdy jego polityk odpowiadał niemal od razu, że przecież udało się odblokować miliardy euro z KPO. I rzeczywiście uruchomienie unijnych środków, które Polska mogła stracić w związku z konfrontacją rządu PiS z Komisją Europejską, było jednym z realnych efektów dojścia ekipy Donalda Tuska do władzy. Sprawa KPO była też argumentem umacniającym proeuropejską linię rządu – dowodem na to, że z Brukselą warto rozmawiać, zamiast robić groźne miny i wygrywać w stylu słynnego 1:27 Beaty Szydło, bo przynosi to policzalne (w euro) korzyści. KPO można było wyciągać na sztandary, dowodząc, że lepiej z Donaldem Tuskiem miliardy odnaleźć, niż z Jarosławem Kaczyńskim je stracić. Wszystko to broniło się jednak do momentu, gdy można było przekonywać, iż środki te poprawią życie Polaków i przyczynią się do przyspieszenia modernizacji kraju. Po tym, czego dowiedzieliśmy się o kreatywności przedsiębiorców z branży HoReCa, która na dodatek najwyraźniej umknęła uwadze decydujących o podziale środków, narracji tej trudno będzie bronić.

Karol Nawrocki chce budować CPK, a rząd modernizuje kraj, dając pieniądze na zakup platformy do gry w brydża

Owszem, budowa oranżerii w kebabie, solarium w pizzerii, zakup mobilnych ekspresów do kawy czy jachtu zasilanego prądem za pieniądze, które miały przysłużyć się modernizacji Polski, to projekty incydentalne, ale boleśnie kontrastujące z przedstawioną dzień wcześniej przez Karola Nawrockiego wizją budowy CPK w wariancie forsowanym przez PiS, czyli obejmującym m.in. rozbudowę infrastruktury kolejowej w całym kraju (tzw. szprychy) tak, aby na projekcie skorzystała cała Polska. Bo oto powstaje obraz, który już jest i będzie podchwytywany przez opozycję, że modernizacja Polski w wykonaniu Donalda Tuska i jego ekipy to wyciekające do prywatnych kieszeni pieniądze na absurdalne projekty, które na kilometr wyglądają jak próby wzbogacania się na środkach publicznych.

Reklama
Reklama

A z drugiej strony mamy Karola Nawrockiego z PiS w tle, którzy chcą realizacji wielkich, ogólnokrajowych projektów, o znaczeniu strategicznym. I nie jest ważne, czy przy zakupie platformy e-learningowej do nauki gry w brydża sportowego przez restaurację ktoś się przy okazji wzbogacił, czy też przyjęcie tego wniosku było po prostu wynikiem niedbałości albo niewystarczającego nadzoru. Bo każde rozwiązanie jest dla rządu złe. Pierwsze jest złe w sposób oczywisty (parafrazując klasyczny już cytat: „kradną i się nie dzielą”), drugie pozwala na sformułowanie zarzutu o nieudolność w prowadzeniu państwowych spraw – który to zresztą zarzut PiS często wobec KO i jej koalicjantów formułuje.

Teraz, kiedy minister finansów powie, że nie stać nas na wprowadzenie kwoty wolnej od podatku na poziomie 60 tys. zł w przyszłym roku, zawsze znajdzie się ktoś, kto odpowie: byłoby stać, gdybyście nie finansowali zakupu łodzi przez pizzerię. I nie ma znaczenia, że mówimy o dwóch różnych porządkach – bo powstaje domniemanie, że jeśli takie rzeczy dzieją się przy okazji KPO, to co musi się dziać gdzie indziej?

Wisienką na torcie jest to, że cała sprawa wzmacnia też siły eurosceptyczne w Polsce. „Może i Unia zabija naszą gospodarkę Zielonym Ładem, niszczy nam przemysł i rolnictwo, podwyższa ceny prądu i ogrzewania, wysyła nam nielegalnych imigrantów z Afryki. Ale za to pożyczyła Polsce pieniądze na zakup oranżerii w kebabie” – pisze Sławomir Mentzen. I zapewne nie jest w tej refleksji odosobniony. 

Jeśli po przegranych wyborach prezydenckich rząd Donalda Tuska miał ruszyć do ofensywy, to na razie okazuje się, że zrywając się do biegu, zapomniał sprawdzić, czy aby rozplątał sznurówki. 

Katastrofa rządu jest tu wielopiętrowa i nie pomogą zaklęcia wiceministra finansów wskazującego na marginalną skalę problemu – rzecz dotyczy puli środków stanowiących 0,5 proc. całości KPO (ok. 1,2 mld zł), a z tych 0,5 proc. zastrzeżenia budzi tylko część projektów. Jednak dla społecznego odbioru całej sprawy ma to drugorzędne znaczenie, bo kwestionowane projekty są na tyle spektakularne, zwłaszcza biorąc pod uwagę cały kontekst, że koszty polityczne kryzysu mogą być duże.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, czyli ludowy prezydent Polski
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trumpizm po polsku? Przemówienie Karola Nawrockiego zwiastuje zmianę kursu prawicy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki szybko zrezygnował z próby udawania dobrotliwego ojczulka narodu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Karol Nawrocki składa przysięgę i idzie się bić, zwołując pisowskie wojsko
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki chce być alternatywnym premierem. Rząd ma problem
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama