To prawda, że Donald Trump zachował się jak „rzecznik Putina” (kuriozalne: „Putin chce sukcesu Ukrainy”), ale widać, że w swoim rozumieniu sztuki negocjacyjnej inaczej nie potrafi. Obserwatorom z zewnątrz naprawdę trudno odgadnąć, czy jest to polityczna naiwność, czy raczej intencjonalne budowanie przekonania o dobrej woli po obu stronach, co jest niezbędne do finalnego porozumienia.
W pierwszy scenariusz nie wierzę. Trump jest człowiekiem zbyt doświadczonym. Zarazem pewnie przecenia swoje umiejętności negocjacyjne, ale mamy, co mamy, a nie co byśmy chcieli. Moja pozytywna ocena rozmów w Mar-a-Lago ma związek jednak z czym innym.
Jakie pozytywy dla Ukrainy i Europy płyną z rozmów Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Mar-a-Lago?
Po pierwsze, była to poważna i z gruntu przyjazna rozmowa z Zełenskim. Po wtóre, liczą się dość zgodne obustronne komunikaty po spotkaniu. O ile więc 20-punktowy plan pokojowy został zaakceptowany w 90 proc., o tyle sprawa gwarancji bezpieczeństwa jest zdaniem Zełenskiego gotowa. To wielki postęp w rozmowach, potwierdzony zresztą informacją, że Biały Dom będzie wnioskował do amerykańskiego Senatu o akceptację gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy analogicznych do art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Po trzecie, w rozmowach wzięli udział, telefonicznie, wybrani europejscy liderzy. Prócz tradycyjnej trójki: Niemcy, Francja i Wielka Brytania – także prezydenci Finlandii, Polski, premierzy Włoch, Norwegii oraz szefowie UE i NATO. To istotna zmiana i poważne potraktowanie liderów UE jako współuczestników procesu pokojowego.
Czytaj więcej
W niedzielę Donald Trump spotkał się na Florydzie – gdzie w ostatnim czasie, w rezydencji Mar-a-L...
I kwestia czwarta; spotkanie nie zwisło w próżni, ale jest elementem cyklu konsultacji zachodnich partnerów. Już na styczeń zapowiedziano kolejną rundę z udziałem delegacji krajów europejskich. Czy to mało? Jednak nie. O ile rzeczywiście klucze do pokoju w Ukrainie są zdeponowane na Kremlu i rozejm jest wyłączną decyzją Putina, to można powiedzieć, że Zachód – właśnie dzięki Trumpowi, bo to on jest liderem procesu i gospodarzem spotkań – się konsoliduje. Jest zrozumiałe, że to konsolidacja trudna i zapewne zabierze wiele czasu, ale lepsze to niż teza o tym, że Trump gra z Putinem do jednej bramki. Choć tej ostatniej, z ostrożności procesowej, wykluczyć nie można.