Argumenty ministry kultury Marty Cienkowskiej już gdzieś słyszałem: drobne nieprawidłowości finansowe, potem zarzut nieskutecznego nadzoru lub niezadowalającego planu naprawczego i utrata zaufania ze strony resortu. Czy to wystarczy do odwołania Piotra Tarnowskiego, dyrektora Muzeum Stutthof w Sztutowie przed upływem kadencji? W przypadku wyrzucanych tak Roberta Kostry z Muzeum Historii Polski, jak i Doroty Janiszewskiej-Jakubiak z Instytutu Polonika sądy nie miały wątpliwości, że nie. Bo po to jest kadencja dyrektora takiej instytucji, by zapewnić mu choć podstawową niezależność od kaprysów polityków. Odwołanie może więc nastąpić tylko przez rażące błędy, a nie polityczne widzimisię.
Po rządach Piotra Glińskiego w kulturze miała nadejść zmiana
Szczególnie że mówimy o doświadczonych działaczach kultury – państwowcach, wieloletnich dyrektorach bardzo specyficznych instytucji, kreatorach państwowej polityki pamięci. A z drugiej strony mamy dość przypadkowych ministrów, którzy w resorcie nie potrafią zagrzać miejsca nawet przez rok. I wyroki sądów pokazujące, że jawnie łamią prawo. No, nie wygląda to najlepiej, szczególnie że po rządach Piotra Glińskiego miała nadejść zmiana. Ale chyba dość naiwnie założyliśmy, że na lepsze…
Czytaj więcej
Dlaczego minister kultury Marta Cienkowska odwołała dyrektora muzeum dawnego obozu koncentracyjne...
W przypadku Piotra Tarnowskiego jest jeszcze jeden aspekt, na który zwraca uwagę Piotr Cywiński, również wieloletni dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau. Otóż „udało mu się wyrwać owo miejsce pamięci z najróżniejszych lokalnych układów i układzików, stref wpływów i rozmaitych okolicznych interesów”. A mówimy o Gdańsku, gdzie te układy od lat są bardzo silne i związane zresztą z bardzo konkretnym środowiskiem politycznym.
Odwołanie Piotra Tarnowskiego z Muzeum Stutthof. Awans zarezerwowany jest dla „naszych”
Otwarte pozostaje więc pytanie, czy to odwołanie nie odbije się Koalicji Obywatelskiej czkawką, bo ludzie kultury – ale nie tylko oni – nie po to poparli gremialnie polityczną zmianę, by powróciły układy i układziki ukształtowane jeszcze w latach 90. W kulturze nietrudno usłyszeć, szczególnie od relatywnie młodych działaczy, że PiS był, jaki był, ale otwierał różne kanały awansu. Nowa władza za to od dwóch lat z uporem maniaka udowadnia, że awans zarezerwowany jest dla „naszych”, a zbyt szerokie uśmiechy na zdjęciach z Piotrem Glińskim zostaną prędzej czy później rozliczone, bez wyjątku, nawet w przypadku najwybitniejszych państwowców.